Big kołtun

Big kołtun

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nowe zjawisko kultury masowej, jakim są reality shows, nie tylko przyczyniło się do wzrostu konkurencji między największymi naszymi telewizjami prywatnymi ("Big Brother" w TVN i "Dwa światy" w Polsacie), ale wywołało również oburzenie polskiego kołtuna.
Zanim jeszcze "Big Bro-ther" wszedł na antenę, Jarosław Sellin, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, wystąpił z wnioskiem o nałożenie na TVN kary miliona złotych, wywodząc, że program "uderza w niezbywalne prawo człowieka do wolności" oraz "propaguje postawy i poglądy sprzeczne z moralnością i dobrem społecznym". Zapowiedział, że nie daruje również "Dwóm światom" i złoży podobny wniosek przeciw Polsatowi.
Oświadczenie w sprawie "Big Brother" złożyła też Rada Etyki Mediów, która w swoim wywodzie przekroczyła granicę absurdu: "Nazwa ta nieprzypadkowo nawiązuje do Orwellowskiej wizji totalitaryzmu. Przypomnijmy więc czas, kiedy w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej aparat partii komunistycznej PZPR śledził życie poddanych swojej władzy obywateli za pomocą donosicielstwa, rewizji w domu i na ulicy, podsłuchu i kontroli korespondencji, tak że nikt i nic nie było w ochronnej sferze prywatności".
Identyczne zadęcie, ale inny kontekst historyczny znajdziemy w komentarzu Radia Maryja: "Nieodparcie nasuwają się tutaj analogie do starożytnych aren, na których odbywały się walki gladiatorów lub inne okrucieństwa po to tylko, by nasycić niezdrową ciekawość i skierować uwagę widzów w zastępczym kierunku, a organizatorom zapełnić trzosy złotymi monetami". Z kolei "Nasz Dziennik" zajął się nie tylko moralnością i historią, ale i kwestiami zdrowotnymi: "Udział w programie może zaowocować poważnymi chorobami psychicznymi, ze schizofrenią włącznie".
Jedyni sprawiedliwi w tej Sodomie przeoczyli jednak fakt poniekąd zasadniczy, że do występu w reality shows nikt nikogo nie przymusza. Do udziału w polskiej wersji "Big Brother" chętnych było 10 tys. osób, podobnie jak w Holandii, Niemczech, Włoszech i USA. Chcącemu nie dzieje się krzywda, jak głosi Pismo Święte i jedna z fundamentalnych zasad rzymskiej szkoły prawa. Jeśli ktoś przeżył dramat, to z powodu odrzucenia jego kandydatury. Uczestnicy zabawy nie tylko nie zachorowali psychicznie, ale wszyscy porobili kariery, o czym świadczą też losy bohaterów polskiej edycji "Agenta". Mocno na wyrost są wywody o obrazie katolickiej moralności, skoro nie dostrzegają jej wysocy przedstawiciele Kościoła. Wiceprzewodniczący Rady Episkopatu Polski ds. Środków Społecznego Przekazu bp Jan Chrapek, nagabywany przez KAI o "Wielkiego Brata", powiedział tylko, że jeżeli jest to najambitniejszy program tej telewizji, to znaczy, iż jest ona najmniej ambitna. Przywoływanie Orwella wywołuje zaś efekt nadepnięcia na grabie. To właśnie wyrokowanie z pozycji rady, komitetu czy politbiura, w co wolno się bawić dorosłym ludziom, jest przejawem totalitaryzmu.
Nie pierwszy raz polski kołtun popada w histerię z powodu nowych zjawisk w kulturze masowej. Dokładnie dziesięć lat temu oprotestował nagrodzoną w Anglii reklamę Benettonu z księdzem i zakonnicą. W połowie lat 90. sprzeciwił się telewizyjnej "Randce w ciemno", recitalowi Zbigniewa Zamachowskiego "Big Zbig Show" i plakatowi do filmu Milosa Formana "Skandalista Larry Flint" (w warszawskiej prokuraturze doniesienie złożył na dystrybutorów poseł ZChN Michał Kamiński, który teraz świadczy usługi mieszkańcom Jedwabnego). W 1995 r. organizacje związane z Radiem Maryja, urządzając pikiety przed kinami, wystąpiły przeciw emisji filmu "Ksiądz", a w 2000 r. - "Dogma". W 1997 r. zgorszenie wywołała reklama damskiej bielizny firmy Italian Fashion: aktywiści kołtuny zniszczyli dwie trzecie billboardów z odzianą w majtki pupą. Podobnie było z reklamą papierosów West, na której Hinduska pokazywała kawałek biustu. Potępienie spotkało Katarzynę Kozyrę za instalację "Piramida zwierząt" i film "Łaźnia". Niedawno Marilyn Manson nie dostał zgody na koncert w Katowicach, a do jego występu w Warszawie próbował nie dopuścić wojewoda Antoni Pietkiewicz. Rzeźba Maurizio Cattelana, przedstawiająca postać Jana Pawła II przygniecionego przez ciężar ludzkich grzechów, która objechała pół Europy, wzbudzając u wiernych głęboką zadumę, została naruszona przez posła AWS Witolda Tomczaka w asyście Haliny Nowiny-Konopczyny.
Protestujący za każdym razem bronili moralności i burzyli się przeciw obrazie ich uczuć religijnych, na przykład poprzez domniemaną profanację krzyża, którą dostrzegli nawet w reklamie firmy ubezpieczeniowej z motywem witrażu katedry w Norwich. Nie dostrzegają oni zaś deprecjacji krzyża, Chrystusa i eucharystii podczas zdesakralizowanych mszy, które zastąpiły peerelowskie akademie "ku czci", odprawianych z okazji zjazdu działkowiczów, odpalenia silnika w czołgu Twardy i ufundowania motopompy dla ochotniczej straży pożarnej.
Więcej możesz przeczytać w 12/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.