Powielanie mutantów

Powielanie mutantów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Severino Antinori: "Rządy nie mają nic do tego, w jaki sposób chcemy począć swoje dzieci". Klonowanie ludzi przy obecnym stanie wiedzy oznacza skrajną nieodpowiedzialność. Następnymi klonami będziecie wy" - oświadczył Panayiotis Zavos słuchaczom stłoczonym w niewielkiej sali uniwersytetu Sapienza w Rzymie. Wyświetlał właśnie na ekranie podobiznę Dolly, pierwszego sklonowanego ssaka. Panayiotis Zavos, amerykański specjalista w dziedzinie płodności mężczyzn, i Severino Antinori, włoski ginekolog, zorganizowali niedawno w Rzymie pierwszą międzynarodową konferencję poświęconą klonowaniu ludzi.


 

Uczestniczyło w niej jednak niewielu badaczy. Okazało się po raz kolejny, że olbrzymia większość naukowców nie chce mieć nic wspólnego z lekarzami potwierdzającymi publicznie zamiar sklonowania w najbliższym czasie człowieka.

Odpowiedzialność naukowca
- To, co oni robią lub mają zamiar zrobić, to skrajna nieodpowiedzialność - powiedział w telefonicznej rozmowie z "Wprost" prof. Rudolf Jaenisch z Instytutu Badań Biomedycznych w Cambridge, jeden z amerykańskich pionierów klonowania ssaków. - Jest to narażanie ludzi na nieszczęście. Większość klonowanych ssaków umiera we wczesnym okresie rozwoju embrionalnego, inne - podczas porodu, jeszcze inne - tydzień czy dwa po urodzeniu. Niewiele z nich jest normalnych, ale nawet te mogą mieć wady wrodzone, które nie ujawnią się w pierwszym okresie po urodzeniu. Niektóre z nich mają defekty mózgu, których nie potrafimy jeszcze wykryć - twierdzi dr Jaenisch. - Ciągle jeszcze dokładnie nie wiemy, jak zmienić genetyczny program komórki skóry czy wymienia, aby stała się bezbłędnie działającą komórką rozrodczą. Trzeba być zupełnie pozbawionym wyobraźni, żeby w tej sytuacji podejmować próby kopiowania istot ludzkich.
"Klonowanie ludzi przy obecnym stanie wiedzy jest absurdem" - ostrzega Ian Wilmut, współtwórca Dolly, w artykule opublikowanym w czasopiśmie "Nature Genetics". "Trzeba było - kontynuuje - 277 nieudanych prób, żeby w końcu wyprodukować z pojedynczej dorosłej komórki zdrowy klon owcy. Ciągle jeszcze niedostatecznie rozumiemy zasady włączania i wyłączania poszczególnych genów podczas rozwoju embrionalnego. Przeprogramowana dorosła komórka robi tu wiele błędów. Niedawno wyklonowaliśmy jagnię. Było ono doskonale uformowane, ale dyszało ciężko, nie mogąc złapać tchu. Po kilku dniach musieliśmy je uśpić. Autopsja ujawniła zniekształcenie arterii prowadzących do płuc. A gdyby to było dziecko? Kto byłby odpowiedzialny za jego cierpienia?".
Mark Westhusin z Uniwersytetu A and M w Teksasie próbował wyklonować byka odpornego na kilka chorób bydlęcych. Stado takich zwierząt miałoby ogromną wartość. Pierwszy z klonów miał zaledwie miesiąc, gdy ciężarna krowa spuchła tak, jakby połknęła 200 litrów wody. Ciąża skończyła się poronieniem i śmiercią obu zwierząt.

Wątpliwe sukcesy
Specjaliści w dziedzinie klonowania mają wielokrotnie więcej niepowodzeń niż sukcesów. W przeddzień konferencji zwołanej w Rzymie przez Antinoriego i Zavosa amerykański dziennik "International Herald Tribune" opublikował opinie kilku naukowców. Wynika z nich, że przy próbie wyklonowania człowieka 95 ze 100 pierwszych klonów zostanie spontanicznie poronionych z powodu genetycznych bądź fizycznych defektów, narażając matki zastępcze na ryzyko utraty życia lub zdrowia. Z kilku klonów, które dożyją do normalnego terminu narodzin, większość będzie miała otłuszczone i powiększone wątroby. Jeden lub dwa okażą się monstrualnie duże - powyżej 7 kg i prawdopodobnie umrą w ciągu kilku pierwszych dni z powodu niedorozwoju serca i płuc.
Czasami wady klonowanych ssaków są widoczne na pierwszy rzut oka. W kilku wypadkach krowie klony urodziły się z deformacjami głowy. "Miały kwadratowe pyski jak buldogi" - opowiadał potem Jon Hill, fizjolog reprodukcji zwierząt z Uniwersytetu Cornella w Stanach Zjednoczonych. Te klony nigdy nie przeżywają. "Z dwustu wyklonowanych embrionów krów, wszczepionych do matek zastępczych, przeżyło zaledwie 10 proc." - twierdzi prof. Jean-Paul Renard z francuskiego Narodowego Instytutu Badań Agrarnych (INRA). Większość została poroniona na skutek najrozmaitszych wad - zbyt dużej wagi, nienormalnie rozrośniętego łożyska, zniekształceń płuc i serca.

Hochsztaplerka naukowa?
Te i inne przykłady niepowodzeń w klonowaniu ssaków nie wydają się przerażać obu amatorów klonowania człowieka. Severino Antinori wygłosił w Rzymie mowę potępiającą rządy europejskie za podpisanie obowiązującego od 1 marca tego roku Protokołu Rady Europy, zabraniającego klonowania ludzi. "To jest prywatna decyzja każdego z nas - męża, żony, wdowy czy kawalera - w jaki sposób chce począć swoje dzieci. Rządy nie mają nic do tego. Wyhodowane przez nas klony będą zwykłymi dziećmi, które wyrosną na takie same indywidualności, jak dzieci poczęte w sposób tradycyjny. Jesteśmy tu, aby zachęcić innych do podejmowania podobnych prób" - powiedział w trakcie konferencji.
Ten 60-letni ginekolog o dobrodusznym wyglądzie specjalizuje się w prowokowaniu społeczności naukowej. Siedem lat temu pomógł 62-letniej kobiecie, od dawna niepłodnej, w urodzeniu syna, nie licząc się z niebezpieczeństwami, jakie mogły wynikać z takiego eksperymentu. Przed dwoma laty umieścił niedojrzałe plemniki kilku mężczyzn w jądrach szczura, by wspomóc ich szanse rozrodcze. Eksperyment oceniono jako bardzo ryzykowny, ponieważ szczurze jądra mogą uszkodzić ludzki materiał genetyczny.
Antinori i Zavos zapowiedzieli udział sław naukowych z Japonii, Włoch, Dalekiego i Bliskiego Wschodu w organizowanej przez siebie konferencji. Okazało się jednak, że obok ich dwóch głos zabrał tylko Austriak Karl Illmense, który 20 lat temu twierdził, że udało mu się wyklonować kilka myszy. Nigdy nie powtórzył tego doświadczenia i nikomu nie udało się zastosować jego metody. Ówczesne oświadczenie Illmense uznano za oszustwo. Nie jest więc jasne, kto z uczestników tego spotkania ma brać udział w klonowaniu człowieka. Amerykańska Agencja ds. Kontroli Żywności i Leków (Food and Drug Administration) ostrzega, że nikomu nie wolno podjąć próby klonowania ludzi w Stanach Zjednoczonych bez uzyskania uprzedniej zgody agencji. Autorzy takich nieautoryzowanych eksperymentów zostaną aresztowani.

Pęd do klonowania
Antinori zapewnia, że podejmuje się klonowania ludzi, by pomóc parom niepłodnym i rodzicom, którzy w nieszczęśliwych wypadkach stracili dziecko. Wilmut zdecydowanie odrzuca ten ostatni argument: "Mam dwie córki i syna i wiem, że myśl o stracie dziecka może być koszmarem. Prośby o ich sklonowanie są jednak nieporozumieniem. Opierają się na mylnym przekonaniu, że klon będzie wierną kopią utraconego dziecka - sposobem na jego zmartwychwstanie. Nie jest to jednak prawda, gdyż geny nie decydują w absolutny sposób o wyglądzie i osobowości człowieka" - pisze w wydanej ostatnio książce "The second creation". Prof. Giovanni Berlinger z Uniwersytetu Rzymskiego w sposób zdecydowany rozwiewa natomiast nadzieje rodziców na uzyskanie dzięki klonowaniu repliki straconego dziecka: "Można wyjąć komórkę z Matki Teresy i wyklonować z niej seryjnego mordercę".
Wypowiedzi naukowców nie są jednak w stanie zahamować pędu do klonowania. Przedstawiciele sekty Realian (liczącej około 50 tys. wyznawców, przekonanych, że ludzie pochodzą od istot pozaziemskich i że klonowanie może być drogą do życia wieczne-go) oświadczyli, iż są już w trakcie klonowania dziesięciomiesięcznego chłopca, który zmarł w trakcie zabiegu me-dycznego. W laboratorium fun-dacji Clonaid należącej do tej sekty pobrano już kilkanaście jaj od młodej kobiety, jednej z wielu chętnych do wzięcia udziału w tym eksperymencie. Usunięto z nich materiał genetyczny tej kobiety, by włączyć do jaja DNA zmarłego dziecka.
W Australii powstała firma Southern Cross Genetics, specjalizująca się w przechowywaniu DNA zmarłych osób, by móc wyklonować je w przyszłości. Jej właściciel, Graeme Sloan, reklamuje swe usługi w Internecie: "Wszelkie próbki DNA są umieszczane w komputero-wo kontrolowanym zbiorniku płynnego azotu. Koszt wykonania genetycznego profilu i umieszczenia próbki w przechowalni wynosi 2500 USD".

Genetyczny imprinting
Wielu badaczy przypomina, że niepowodzenia w klonowaniu ssaków nie wynikają z niezręczności eksperymentatorów, ale mają charakter fundamentalny. Ich przyczyną jest tak zwany genetyczny imprinting. Jest to słabo jeszcze poznany mechanizm, który w normalnie zapłodnionym jaju odpowiednio włącza i wyłącza geny pochodzące od ojca i matki. W wypadku klonowania mechanizm ten nie działa. Klony nie powstają ze spermy i jaja, z ich odpowiednio "znaczonymi" męskimi i kobiecymi genami. Klon rozwija się z pojedynczej dorosłej komórki, którą zmuszono do przeprogramowania. Musi "zapomnieć" o swej dotychczasowej specjalizacji - jako część skóry czy wymienia - i uruchomić dawno zablokowany program utworzenia całego organizmu. Jądro takiej somatycznej komórki włączone do jaja, z którego usunięto jego własny materiał genetyczny, podlega wprawdzie oddziaływaniu pewnych płynów obecnych w jaju, mogących pobudzić tysiące genów klonowanej komórki tak, by umożliwić rozwój embrionu, ale to przeprogramowanie nie jest jednak bezbłędne. Brak w nim odpowiedniego mechanizmu kontroli. Mylnie "włączone" lub "wyłączone" geny powodują wady, deformacje i śmierć klonów.

Więcej możesz przeczytać w 13/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.