Rezerwat Iczkeria

Dodano:   /  Zmieniono: 
Okrucieństwa rosyjskiej ekspedycji karnej nie przyniosły rozwiązania konfliktu w Czeczenii . W sprawie płka Jurija Budanowa, sądzonego w Rostowie nad Donem za brutalny mord na czeczeńskiej nastolatce, jak w soczewce skupiają się problemy związane z konfliktem na Zakaukaziu. Proces oficera jest wydarzeniem bezprecedensowym. Nigdy wcześ-niej na ławie oskarżonych nie zasiadał wysoki rangą rosyjski wojskowy, obwiniany o gwałt i zabójstwo podczas "misji" w Czeczenii.
Na początku rozprawy pod gmach rostowskiego sądu codziennie schodziły się rzesze sympatyków Budanowa i wywoływały burdy. Domagano się wypuszczenia bohatera na wolność. Władze sądowe musiały w końcu ogrodzić barierkami plac przed budynkiem. Przedstawiane w telewizji sceny drażnią Czeczenów, żądających przeniesienia procesu do Gudermesu. - Jak można pokazywać adorację zbrodniarza? - pytają oburzeni.
Po półtorarocznych działaniach zbrojnych o rosyjskich żołnierzach w Czeczenii nie mówi się już inaczej jak o żołnierzach mafii, ślepo wykonujących rozkazy przełożonych, bossów "wojskowych syndykatów zbrodni". Jakie to rozkazy, świat dowiedział się po ekshumacji w Chankale na przedmieściach Groznego kilkudziesięciu ofiar zamordowanych strzałem w tył głowy. Toczy się śledztwo mające wykryć sprawców, ale i bez niego Czeczeni wiedzą, kto dokonał zbrodni. Organizacje praw człowieka i przedstawiciele rosyjskich mediów biją na alarm: na terenie republiki ciągle giną i znikają ludzie, na porządku dziennym są aresztowania i tortury. Pół miliona mieszkańców pozostałych jeszcze w kraju skarży się na kradzieże i wymuszanie haraczy, choćby podczas przekraczania posterunków wojskowych. Amnesty International i rosyjski Memoriał zarzucają Radzie Europy, że postąpiła pochopnie, znosząc dwa miesiące temu sankcje wobec Moskwy i przywracając jej prawo głosu.
Prezydent Putin w ubiegłym roku ogłosił kres "operacji antyterrorystycznej" w Czeczenii. Teraz mówi o kontynuacji kampanii, tyle że prowadzonej z użyciem "innych sił i środków". Gospodarz Kremla sięgnąć musiał do zasobów kierowanej kiedyś przez siebie Federalnej Służby Bezpieczeństwa, następczyni KGB. FSB ma stworzyć "cichy front" walki, zapewnić dyskrecję działania wojskom federalnym. Gdyby jeszcze agentom FSB udało się ująć jednego z historycznych liderów czeczeńskiej irredenty Szamila Basajewa lub Emira al-Chattaba, Putin umocniłby swą pozycję. Według sondażu ośrodka badania opinii publicznej ROMIR, prezydent cieszy się wciąż zaufaniem 56 proc. Rosjan, ale jeszcze jesienią sympatię dla głowy państwa deklarowało ponad 70 proc. obywateli. Świadomość niepowodzenia akcji pacyfikacyjnej staje się coraz bardziej powszechna. Entuzjazm dla "antyterrorystycznej operacji" rozpętanej przez Putina na początku października 1999 r. dawno minął. Od początku interwencji nie ma dnia bez komunikatów o zamachach na Rosjan. Informacje o przesyłaniu codziennie kilku trumien ze zwłokami żołnierzy do Rostowa na Donem osłabiają wiarę w sens kaukaskiej ekspedycji karnej. Dodatkowo złe wrażenie zrobiły ujawnione przez Izbę Obrachunkową (rosyjski NIK) dane o marnotrawstwie i rozkradaniu pieniędzy państwowych przeznaczonych na odbudowę Czeczenii.
Na Kremlu rośnie frustracja. Wśród wielu projektów zakończenia konfliktu dyskutowana jest nawet koncepcja podziału Czeczenii na dwie części: równinną na północy (z dwoma głównymi miastami - Gudermesem i Groznym, a także terenami, przez które biegną rurociąg Baku-Noworosyjsk i kluczowa szosa federalna Rostow-Baku) i górską na południu. Całość spraw koordynować miałby reprezentant Moskwy mający status generalnego gubernatora.
"Południe" stałoby się swoistym rezerwatem dla zbuntowanych formacji czeczeńskich, odgrodzonym od reszty kraju umocnioną linią o długości 400 km. Koszt budowy kilometra takiej granicy wyliczono na milion dolarów. Na linii demarkacyjnej stacjonowałoby 10 tys. dobrze opłacanych żołnierzy. Ruch cywilny, przepływ ludzi i towarów odbywałby się na ośmiu przejściach. Prezydent Czeczenii Asłan Maschadow uważa takie koncepcje za polityczne banialuki. "Po co wszystkie te sztuczne rozwiązania, skoro i tak jedynym realnym i trwałym rozstrzygnięciem jest niepodległość Iczkerii?" - zastanawia się na swoich stronach internetowych Maschadow.

Więcej możesz przeczytać w 13/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.