Tratwa Noego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Istnieje zapotrzebowanie na arkę Noego, gdy wielu współczesnych ma uczucie, jakby tonęli w kipieli swoich czasów. Starotestamentowy Ojciec Noe, który zbudował arkę, by uratować przed wielkim potopem rodzinę i cały świat, zaczyna ostatnio zyskiwać coraz większą popularność. Często natykamy się na jego imię w tytułach gazetowych rubryk lub nazwach zespołów muzycznych. Widocznie istnieje zapotrzebowanie na arkę Noego w czasach, gdy wielu z nas czuje się, jak gdyby się znaleźli w "potopie wydarzeń historycznych" lub pogrążali w "potopie bzdury".
 

 
Dlaczego wielu współczesnych ma takie uczucie, jakby tonęli w kipieli swoich czasów - nie wiemy.
Innym biblijnym pojęciem ulubionym przez współczesność jest "apokalipsa". (Filmy: "Przed potopem", "Apocalypsis Now", czyli teraz itd.) Być może zjawisko "upotopienia" rzeczywistości ma związek z II wojną światową lub zagrożeniem atomowym, ostatnio już mniej przeżywanymi, jak gdyby wody potopu poczęły opadać, a na horyzoncie ukazał się gołąb z oliwną gałązką w dziobie - dowód, że niedaleko już do brzegu. Kończy się ów metaforyczny potop czy dopiero nam grozi, można się przed nim gdzieś schronić czy nie? Oto są nasze nie tylko teoretyczne pytania. I jak wygląda obecnie i gdzie stoi zacumowana bądź gdzie żegluje współczesna arka Noego?
Głowiąc się nad tymi sprawami, doszedłem do wniosku, że mnie do poczucia niezatapialności w życiu nie tyle jest potrzebna duża arka, ile bardziej kameralna, dwu- bądź paroosobowa tratwa typu "Noe". Biblijny patriarcha zabrał do arki po parze starożytnych zwierząt, a może i owady, oraz swoją rodzinę. Rodzina Noego - jak z tego wynika - rozrosła się do współczesnych rozmiarów. Tak, ale co zrobić, gdy ktoś jest nie do pary? Także i pary mogą być nie do pary. Poza tym na arkę nie każdy zdoła się dostać. Być może trzeba mieć tam chody. A w ogóle, to gdzie jej szukać? Kiedyś, gdy czekałem na ekspres do Krakowa na dworcu kolejowym Warszawa Centralna, przyszło mi na myśl, że on właśnie jest dla wielu wielką arką-tratwą typu "Noe". Schroniły się na nim przed potopem ofiary tak zwanej transformacji i nieszczęść życiowych: bezdomni, włóczędzy i złodzieje z sektora przestępczości niezorganizowanej. Na tratwach skleconych z kilku zasad życiowych i nadziei ratujemy się również często w swych mieszkaniach, z kilkoma przyjaciółmi na pikniku lub w barze przy piwie. Prawdę mówiąc, to i ja tak czynię, i nawet wolę takie tratwy ratunkowe typu "Noe" niż duże arki. Nie lubię tłoku, a w dodatku dlaczego mam szukać ocalenia z jakąś parą osłów, parą dokuczliwych much, nie mówiąc o plus-kwach. Z małpami można jeszcze wytrzymać. Są śmieszne, przedrzeźniają człowieka - co wychodzi mu na dobre, bo może się poddać oczyszczającej autorefleksji.
Wytłumaczyłem oto metaforyczny sens tytułu. Może on mieć i szersze zastosowanie - to zależy od gry wyobraźni podobnych do autora indywidualistów, domowych filozofów, a nawet frustratów lub bankrutów z debetem na bankowym koncie. Szukamy ocalenia przed zalewem mijającego czasu w myśleniu, w sztuce, w sposobie i zasadach żeglowania przez spienione bałwany życia ku cichym zatokom świętego spokoju. Do tej pory uratowałem się na swojej tratwie typu "Noe" razem z żoną i gronem przyjaciół. Dziś biorę kurs na "Wprost".

PS. Pozdrawiam Czytelników, którzy już mnie znają z łamów "Tygodnika Powszechnego", gdzie występowałem również pod pseudonimem "Spodek", a także ślę pozdrowienia nowym i nieznanym jeszcze Czytelnikom "Wprost", mając nadzieję, że się z czasem lepiej poznamy.
Więcej możesz przeczytać w 13/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.