Stąd do Brukseli

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie mamy pomysłu na rolę Polski w Unii Europejskiej

Hiszpania stała się w Unii Europejskiej pomostem do handlu i współpracy gospodarczej z Ameryką Łacińską, Luksemburg - centrum bankowości, Irlandia - zapleczem dla firm z branży technologii informatycznych i telekomunikacyjnych.

Polscy politycy emocjonują się teraz głównie terminem naszego wejścia do wspólnoty. Mało kogo natomiast obchodzi to, co jest najważniejsze - rola, jaką moglibyśmy i chcielibyśmy odgrywać w unii. Będziemy skansenem czy nowoczesnym, dynamicznie rozwijającym się państwem? Sama akcesja, a potem zaklęcie, że "ma być dobrze", nie wystarczą, podobnie jak w czasach PRL ustawa o jakości tej jakości nie zapewniła.

Orne pole czy huta?
Unia Europejska nie jest i nigdy nie była monolitem. Członkami są różne państwa na różnym poziomie rozwoju gospodarczego, różniące się, w dopuszczonych przedziałach, modelami ekonomicznymi. Różne mogą być stawki VAT, różne podatki, systemy opieki zdrowotnej czy zasiłków. Różne są też wypracowane w naturalny sposób czy powstałe w ramach międzynarodowego podziału pracy "specjalizacje" poszczególnych państw unii.
Na rolę unijnego mocarstwa na miarę Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii czy Włoch nie możemy liczyć. Może i chcielibyśmy, ale gospodarczy dystans dzielący nas od tych państw jest zbyt wielki, by go pokonać w ciągu kilkunastu lat. Czy międzynarodowy podział pracy uczyni z nas zaplecze rolne unii, czy potęgę w dziedzinie przemysłu ciężkiego? Może przyjdzie nam być rajem turystycznym bądź technologicznym? Na to liczą rozmaite polskie lobby. Prawda jest taka, że żadna z tych ról raczej nie przypadnie nam w udziale, bo nic w tym kierunku nie robimy, ograniczając się do wiary, że sam fakt jak najszybszego przystąpienia do unii wystarczy.

155 000 procent ponad normę
Od lat oczekujemy daremnie na dokończenie rozpoczętych w 1989 r. reform i restrukturyzację przemysłu ciężkiego, hutnictwa, górnictwa i generalne "odzwiązkowienie" gospodarki. To właśnie te sektory, łącznie z rolnictwem, przesądzą o kosztach naszego wejścia do unii. Można byłoby te koszty obniżyć, poprawiając warunki konkurencyjności polskich przedsiębiorstw. Wymagałoby to jednak przyjęcia najniższych stawek VAT, podatków itd. Niezbędna jest też demonopolizacja telekomunikacji, a nie poprawki do obowiązującej zaledwie dwa miesiące ustawy, zwłaszcza że idą one w odwrotnym kierunku. Zamiast deregulacji obniżających wydatki, które firmy ponoszą na łączność, mamy bowiem próbę rozszerzenia monopolu TP SA na łącza międzynarodowe. Podwyższa to koszty infrastruktury koniecznej do prowadzenia działalności gospodarczej i na starcie pogarsza konkurencyjność polskich firm. I to jak pogarsza; wskutek istnienia ustawowo gwarantowanego, a teraz przedłużanego monopolu TP SA, cena transgranicznego łącza telekomunikacyjnego o przepustowości 2 Mb/s jest w Polsce o 155 000 proc. wyższa niż w USA! Telekomunikacja to nie wszystko. Przypomnijmy tylko nie zrestrukturyzowany przemysł ciężki, niekonkurencyjne rolnictwo, brak infrastruktury transportowej i telekomunikacyjnej, a ponadto brak jasnej wizji i planów. Na razie potrafimy zmieniać ten stan jedynie na gorsze.

Nasz atut - Wschód
Skoro nie przemysł, rolnictwo, turystyka, telekomunikacja, to co? A może podobna rola, jaką odgrywa Hiszpania, łącząc unię z Ameryką Łacińską? Polska mogłaby się stać zapleczem unijnym, ułatwiającym jej współpracę gospodarczą z Rosją, Ukrainą i Białorusią. Taka rola wymagałaby, oprócz dobrych kontaktów politycznych z naszymi wschodnimi sąsiadami, również infrastruktury transportowej, telekomunikacyjnej, bankowej, handlowej, magazynowej i przetwórczej na granicy. Dlaczego w strefie przygranicznej nie miałyby powstać sieci supermarketów, banków, magazynów i zakładów przetwórczych oferujących usługi i towary polskie oraz unijne naszym wschodnim sąsiadom i vice versa. Ograniczenia wizowe utrudniają naszym wschodnim sąsiadom podróżowanie do państw unii. Dlaczego nie przybliżyć zatem Unii Europejskiej do nich i nie stworzyć w przygranicznej strefie jej namiastki i miejsca do robienia zakupów, przechowywania towarów i oszczędności? Pomysł taki wywoła z pewnością sprzeciw wszystkich zwolenników sztywnego kursu wobec państw na wschód od Polski. Jeżeli jednak ma tam przenikać demokracja i wolny rynek, to z pewnością nie nastąpi to przez szczelnie zamknięte granice.
Wariantów tej idei czy innych pomysłów na polską specjalizację w unii może być wiele. Jedno jest jednak istotne - musi powstać koncepcja i początkowe rządowe oraz prywatne inwestycje.

Więcej możesz przeczytać w 14/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.