Racak czyli casus belli

Racak czyli casus belli

Dodano:   /  Zmieniono: 
NATO i Armia Wyzwolenia Kosowa świadomie fałszowały rzeczywistość podczas wojny w Kosowie

Opinia publiczna wygrywa wojny - mówił generał Eisenhower latem 1940 r. Jego słowa nie straciły na aktualności. Gdy 24 marca 1999 r.
NATO rozpoczęło naloty na Belgrad, zachodni politycy nie mieli wątpliwości, kto w tej wojnie gra rolę złych, a kto dobrych. Specjaliści od public relations zadbali o to, by takich wątpliwości nie miały też media i społeczeństwa państw sojuszu. Bezprawiu serbskiego reżimu przeciwstawiono moralne prawo do zbrojnej obrony Albańczyków. Samoloty bojowe NATO zrzucały bomby na Serbię po to, by - jak twierdzono - powstrzymać "katastrofę humanitarną" w Kosowie. Po dwóch latach sytuacja nie wydaje się już tak jednoznaczna. Coraz więcej wskazuje na to, że Zachód - będąc po części ofiarą albańskiej propagandy - w walce o poparcie świata dla swych działań dopuszczał się manipulacji.
Już sama decyzja o rozpoczęciu nalotów poczęta została niejako w grzechu kłamstwa. Bezpośrednią przyczyną jej podjęcia były informacje o masakrze w Racaku, gdzie 16 stycznia 1999 r. znaleziono ciała 43 Albańczyków. William Walker, amerykański obserwator z ramienia OBWE, oświadczył wówczas, że ma dowody, iż Serbowie dokonali tam egzekucji bezbronnych cywili. Przywódcy państw NATO, którzy do tej pory zwlekali z podjęciem decyzji, porzucili wątpliwości. Dwa miesiące później na Belgrad spadły pierwsze bomby.
Dotychczas nikomu nie udało się dotrzeć do dowodów, o których mówił Walker. W 1999 r. grupa fińskich specjalistów w dziedzinie medycyny sądowej na zlecenie Unii Europejskiej przeprowadziła w Racaku szczegółowe badania. Na ciałach ofiar znaleziono rany postrzałowe (nawet do dwudziestu), ale tylko w jednym wypadku odkryto obecność śladów prochu, potwierdzających informację, że w Racaku zastrzelono "bezbronnych cywili, wielu z wyjątkowo małej odległości". A właśnie dowody na dokonanie egzekucji miały posłużyć przed Trybunałem ds. Zbrodni Wojennych w byłej Jugosławii jako podstawa oskarżenia belgradzkiego reżimu z Miloseviciem na czele. Nic więc dziwnego, że raport fińskich specjalistów nagle opatrzono klauzulą "ściśle tajne".
Trudno będzie sędziom wskazać winnych tej zbrodni. Po cichu nawet prowadzący śledztwo przedstawiciele ONZ przyznają, że wśród ofiar co najmniej połowę stanowią partyzanci Armii Wyzwolenia Kosowa (UÇK), którzy z bronią w ręku uczestniczyli w walkach. Świadkowie tego, co rzeczywiście wydarzyło się 15 stycznia 1999 r. w Racaku, nie żyją. Pojawiły się podejrzenia, że masakra mogła być umiejętną inscenizacją Albańczyków, którzy zgromadzili w jednym miejscu ciała poległych w walkach towarzyszy broni i oskarżyli Serbów o zbrodnię, by skłonić Zachód do działania. Brak na to dowodów, lecz powszechność albańskich manipulacji w czasie wojny o Kosowo sprawia, że teza ta znajduje licznych zwolenników. W wypadku masakr w Donje Prekaz i Qirez, gdzie w lutym i marcu 1998 r. znaleziono 87 ciał, UÇK postarała się o to, by liczba ofiar robiła odpowiednie wrażenie. W obu miejscowościach obok zamordowanych cywili położono ciała poległych w walkach bojowników UÇK.
Manipulacje Albańczyków są doskonale udokumentowane, ponieważ mieli do dyspozycji zaledwie 32 telefony bez możliwości kodowania rozmów. Z oszczędności aparaty były zarejestrowane we Francji, dzięki czemu tamtejsze służby specjalne zyskały wielkie pole do popisu. Zaledwie niewielka część protokołów z podsłuchu dotarła do trybunału w Hadze. Ponoć jednak nawet to wystarczy, by skompromitować UÇK.
Sprawą manipulacji zajmowało się nawet Zgromadzenie Parlamentarne NATO. Teza opublikowanego przez nie raportu jest jednoznaczna: UÇK za pomocą prowokacji dążyła do nasilenia konfliktu, tak aby w końcu skłonić NATO do działania. Podczas wojny w Kosowie to właśnie Albańczycy okazali się mistrzami propagandy.
Aparat propagandowy sojuszu korzystał z legend dostarczanych przez Albańczyków. Na stadionie w Pristinie nigdy nie było obozu koncentracyjnego, o którym w 1999 r. mówił minister obrony RFN Rudolf Scharping. Słynna operacja "Podkowa" - serbski plan eksterminacji mniejszości albańskiej w Kosowie - okazała się propagandową bajką.
Propaganda NATO robiła wiele, by podkreślić wyjątkowość akcji wypędzania Albańczyków z Kosowa. Widok tysięcy albańskich uciekinierów przekonał niedowiarków o serbskim bestialstwie. "Milosević popełnił kardynalny błąd. Wygnał albańskich uchodźców wprost przed nasze kamery" - wspomina ówczesny rzecznik paktu Jamie Shea, który podczas codziennych konferencji "sterował" - jak sam przyznaje - opinią publiczną.

Więcej możesz przeczytać w 14/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.