Fabularne newsy

Dodano:   /  Zmieniono: 
W telewizji były już programy i całe kanały polityczne, ekonomiczne i sportowe. Nie było jeszcze jednak wiadomości fabularnych. Nie było newsów o charakterze telenoweli. Dawno już mój felieton nie wywołał takiej burzy wśród czytelników jak ten ostatni, poświęcony "Wielkiemu Bratu". Dzięki adresowi mailowemu zamieszczonemu przy moim nazwisku pierwsze listy zaczęły trafiać do skrzynki internetowej już kilkanaście minut po dostarczeniu numerów "Wprost" do kiosków.
Odbierałem je, czytałem i zyskiwałem coraz większą pewność, że oto w historii telewizji trafiliśmy na kolejny punkt zwrotny. Nie znaczy to wcale, że telewidzowie zdają sobie z tego sprawę. Buntując się, wściekając lub tylko emocjonując, dają dowód znaczenia programu, który opisują, nie jego wartości.
Najbardziej typowe reakcje na "Wielkiego Brata" wyraził Piotr Piątek: "Przecież to prymityw. To jest schlebianie gustom wiejskiej baby, która musi podglądać zza płota sąsiadów". Nieco bliżej istoty rzeczy znalazła się Anna Zemula z Krakowa, pisząc: "Program zaiste osiąga intelektualne wyżyny równe telenowelom argentyńskim czy brazylijskim. Jak widać, są tacy, dla których wydarzeniem dnia może być fakt, iż ktoś wycisnął sobie pryszcz albo podłubał w nosie. A wydawałoby się, że zeszliśmy z drzew". Porównanie do telenoweli jest w pełni uzasadnione i zaraz spróbuję udowodnić, że jak najbardziej nieprzypadkowe. Ale zanim to zrobię, krótki fragment jeszcze jednego listu, który wpadł do mojej skrzynki i zachwycił mnie celnością spostrzeżenia. Krzysiek Maj pisze: "Im dłużej jestem uczestnikiem, bo tak można nazwać każdą osobę, która w większym lub mniejszym stopniu poświęca swój czas i uwagę telewizyjnemu show, tym z coraz większą świadomością i odpowiedzialnością stwierdzam, iż osobom kierującym Programem nie zależy na ocenie zachowań dwunastu uczestników - ofiar komercyjnej manipulacji, lecz na obserwacji dość sporego grona widzów".
Bingo! W telewizji o to właśnie chodzi - o stałe obserwowanie reakcji telewidowni i wyciąganie z tego wniosków. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że program "Big Brother" powstał w wyniku spekulacji intelektualnej i marketingowej, która opierała się właśnie na uważnym, wieloletnim OBSERWOWANIU WIDZÓW. Czego potrzebują, czego chcą, co byłoby w stanie ich zafascynować?
Na moje oko sytuacja telewizji na progu XXI w. z grubsza wygląda tak: wyczerpała się większość telewizyjnych gatunków (filmy, seriale, talk-shows) i trzeba szukać czegoś nowego, opierając się na tym, co jeszcze ludzi interesuje. Są to relacje na żywo oraz wszelkiego rodzaju wiadomości. Powódź filmów na małym ekranie, powtarzanych w nieskończoność na kilkudziesięciu kanałach (lub nawet tylko kilku - zależy od tego, czy telewidz ma kabel, satelitę, czy odbiera "z powietrza"), rodzi wrażenie, iż wszystko już było, wszystko już gdzieś kiedyś widzieliśmy. Siła przyciągania jest mniejsza niż była. Na dodatek widzowie podzielili się gustami: w tym samym czasie jedni oglądają komedię, inni horror, a jeszcze inni amerykańską opowieść o walce kobiety o zdrowie dziecka. Następnego dnia rozmowa o tym, co widzieliśmy w telewizji, jakoś się nie klei. Brakuje tematów. Może dlatego jedynymi wspólnie oglądanymi programami pozostały te, które są emitowane na żywo, w czasie rzeczywistym. To jedyna sytuacja, kiedy wielu ludzi jednocześnie ogląda TO SAMO. Czy nie z tego między innymi (oprócz niewątpliwej wagi sukcesu sportowego) wynikła piorunująca kariera Adama Małysza? Wszak oglądaliśmy go WSZYSCY RAZEM. Następnego dnia po zawodach każdy mógł mieć na temat "polskiego orła" swoje zdanie. A że Małysz ofiarowywał nam sukcesy, pławiliśmy się w tych relacjach i rozmawialiśmy o nich bez końca.
Otóż producenci "Wielkiego Brata" wyciągnęli z tego wnioski. Musieli rozumować następująco: jeśli tym, co na progu nowego stulecia interesuje telewidzów najbardziej, jest przekaz na żywo oraz wiadomości, zróbmy program, który będzie zawierać oba elementy - reality TV. Dotychczas wiadomości eksploatowane były w trzech planach: wiadomości polityczne, ekonomiczne i sportowe. Tym pierwszym poświęcono nie tylko dzienniki z newsami, ale także całe kanały w rodzaju CNN, Sky News czy BBC World. Tym drugim - nie tylko doraźne serwisy i programy ekonomiczne, ale i całe kanały w rodzaju TV Bloomberg. O sporcie nie ma co gadać: każdy widzi, ile jest wszędzie transmisji, a także kanałów typu Eurosport czy Wizja Sport. Nie było jednak jeszcze wiadomości fabularnych, czyli relacji na żywo z rozwoju pewnej rzeczywistej, lecz tylko towarzyskiej sytuacji. Nie było newsów o charakterze telenoweli (tu brawa dla mojej cytowanej na wstępie korespondentki!).
Wszyscy, którzy się oburzają na "Wielkiego Brata" (włączając w to Krajową Radę Radiofonii i Telewizji), nie mają racji, bo oburzają się na twórców tego programu. Proszę państwa, twórcy tylko zareagowali na potrzeby telewidzów (co widać na podstawie popularności tego nowego gatunku prawie na całym świecie), to na nich proszę się oburzać. Na nich, czyli na... siebie. Czyż nie jest to konstrukcja z Gogola?

Więcej możesz przeczytać w 14/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.