Paraliż trzeciej władzy

Paraliż trzeciej władzy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Artykuł "Paraliż trzeciej władzy" ("Wprost", nr 10) wywołał ożywioną dyskusję - i to nie tylko w środowisku sędziów, ale także wśród osób, które w sądach bywają rzadko.
Polemika

Prezentowane poniżej teksty polemiczne wyrażają poglądy znaczącej części środowiska sędziowskiego. Poza sporem jest wyraźnie sformułowana przez nas teza, że polskie sądy podważają zaufanie do państwa prawa. Odmiennie oceniane są natomiast przyczyny takiego stanu rzeczy. Chcielibyśmy, żeby prezentowane tu głosy stały się początkiem publicznej debaty na temat kondycji trzeciej władzy i problemów środowiska sędziowskiego. W najbliższym czasie swoje stanowisko w tej sprawie przedstawi Ministerstwo Sprawiedliwości.

Moc samorządu
Paraliż trzeciej władzy grozi paraliżem państwa: na nic mozolna praca ustawodawcy i stanowienie praw, skoro nie ma sprawnego aparatu wymuszającego ich przestrzeganie. Autorowi artykułu udało się nareszcie znaleźć winnych tej fatalnej sytuacji. Wprawdzie Maciej Łuczak posługuje się tylko wypowiedziami polityków, ale zręczne ich zestawienie prowadzi czytelnika do jednego wniosku: polskie sądy podważają zaufanie do państwa prawa, a polscy sędziowie traktują niezawisłość jako parawan dla własnego lenistwa i nieudolności. Minister Janusz Niedziela mówi, że funkcjonowanie sądów w 95 proc. zależy od sędziów, a zaledwie w 5 proc. od resortu. Mówi to przedstawiciel ministerstwa, które od lat nie potrafi zapewnić sędziom godziwych warunków pracy i płacy.
Krajowa Rada Sądownictwa wielokrotnie zwracała się do sędziów, by organy samorządu reagowały na zachowania i postawy sędziów godzące w autorytet wymiaru sprawiedliwości. Nieprawdą jest zatem, że nieprawidłowości występujące w tym środowisku spotykają się z przyzwoleniem rady, a zwłaszcza jej przewodniczącego, sędziego Włodzimierza Olszewskiego. Prawdą jest natomiast, że bardzo często Krajowej Radzie Sądownictwa jest "nie po drodze" z ministrem sprawiedliwości. Powód jest oczywisty: Krajowa Rada Sądownictwa stoi na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów (art. 186 konstytucji). Politykom i władzy wykonawczej chodzi natomiast o "drastyczne ograniczenie lub nawet zlikwidowanie samorządu sędziowskiego oraz przywołanie sędziów do porządku". Przekładając to na język zasad ustrojowych, chodzi o złamanie zasady równowagi między władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, zagwarantowanej w art. 10 konstytucji. Chodzi też o podporządkowanie władzy sądowniczej dwóm pozostałym.
Możemy oczywiście przywrócić sądownictwu pozycję ustrojową, jaką miało przed 1989 r., ale jest zwykłym oszustwem twierdzenie, że usprawni to pracę sądów i usunie zaległości. Najlepszym przykładem demagogii w wypowiedziach polityków są opinie dotyczące propozycji ministra sprawiedliwości, by przyznać mu uprawnienia do przenoszenia spraw zagrożonych przedawnieniami z sądu właściwego do innego. Prawo do sądu "właściwego" jest zagwarantowane nie tylko w konstytucji, ale także w art. 6 konwencji o ochronie praw człowieka. Przekazanie władzy wykonawczej uprawnień do swobodnego decydowania o tym, w jakim sądzie ma się toczyć konkretne postępowanie, narusza prawo obywatela do rozpoznania jego sprawy przez sąd "właściwy" i stwarza możliwość manipulacji.
Równocześnie jednak obecna sytuacja wymaga nadzwyczajnych działań i Krajowa Rada Sądownictwa ma tego świadomość. Możliwa jest nowelizacja dająca sądom wyższej instancji, na przykład sądom apelacyjnym, prawo do przeniesienia sprawy - na wniosek ministra sprawiedliwości - do innego sądu. Taka propozycja spotkałaby się z akceptacją rady, bowiem o sądzie "właściwym" decydowałaby w dalszym ciągu niezawisła władza sądownicza, a nie organ władzy wykonawczej.
Śmieszne jest mówienie o politycznej odpowiedzialności ministra sprawiedliwości, skoro politycy, którzy - mimo ciągłych apeli środowiska sędziowskiego - doprowadzili do obecnego stanu, twierdzą, że wszystkiemu winni są sędziowie. Dlatego też nikt nie pociąga polityków do odpowiedzialności. Do dyscyplinowania źle pracujących sędziów nie jest potrzebne nowe prawo o ustroju sądów powszechnych. Artykuł 49 obowiązującej ustawy stanowi, że niezawisłość sędziego nie wyłącza obowiązku spełniania zleceń w zakresie administracji sądowej. Sędzia może jednak żądać, aby zlecenie doręczono mu na piśmie. Niezawisłość i immunitet sędziowski nie są więc przykrywką dla pomyłek czy naruszania prawa.
Ma rację sędzia Włodzimierz Olszewski, mówiąc, że obecnie zarówno minister sprawiedliwości, jak i prezesi sądów mają wystarczające instrumenty do dyscyplinowania sędziów, którzy niewłaściwie wykonują swoje obowiązki. Powinni tylko właściwie korzystać z możliwości, jakie wynikają ze sprawowania nadzoru administracyjnego. Nawet gdyby przyjąć, że stosunki między Krajową Radą Sądownictwa a ministrem sprawiedliwości nie są pozbawione pewnych napięć, winą za ten stan w żadnym wypadku nie powinno się obciążać wyłącznie rady. Niska temperatura uczuć panująca - jak twierdzi autor "Paraliżu trzeciej władzy" - między KRS a Ministerstwem Sprawiedliwości nie zwalnia ministerstwa z obowiązku reprezentowania interesów wymiaru sprawiedliwości, a władzy wykonawczej nie zwalnia od konstytucyjnego obowiązku zapewnienia sądom odpowiednich warunków funkcjonowania. Krajowa Rada Sądownictwa jest gotowa zaakceptować każde działanie służące budowaniu państwa prawa. Nie może jednak akceptować rozwiązań służących doraźnym celom politycznym.

Irena Kamińska
Autorka jest sędzią, rzecznikiem prasowym Krajowej Rady Sądownictwa.


Oskarżony sędzia
Odpowiedzialność za stan zapaści w wymiarze sprawiedliwości ponoszą sędziowie - to starają się zasugerować autorzy artykułu "Paraliż trzeciej władzy", który zawiera pewną dawkę fałszywych informacji, półprawd i przemilczeń. Tekst zaczyna się od znanej i wielokrotnie powtarzanej opowieści o francuskim sędzi, który odwiedził jeden z polskich sądów. O godzinie czternastej nie zastał tam pracujących sędziów. Autorzy komentują: "Nie wiedział, że o tej porze pałace sprawiedliwości (tu kpina z sądów) są u nas po prostu zamykane". Jest to po prostu nieprawda! Nie wiem oczywiście, w jakim sądzie był ów francuski sędzia, ale na pewno nie zdarzyło się to w Warszawie. Prawdą jest, że sędziowie starają się kończyć sesje około godziny 16.00. Dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze - praca sędziego podczas rozprawy wymaga wyjątkowej koncentracji uwagi. Sędzia decyduje bowiem o najistotniejszych sprawach obywateli: o ich wolności, majątku, prawach rodzicielskich i wielu innych. Podczas rozprawy ani jedno słowo, a nawet gest, nie może ujść uwagi sędziego, do tego musi on kierować rozprawą, udzielać głosu stronom, samemu zadawać pytania, dbać o to, aby przebieg rozprawy znalazł odpowiednie odzwierciedlenie w protokole i wykonywać wiele innych czynności. Na koniec zaś musi adekwatnie ocenić całość i wydać właściwy werdykt. Po drugie - sędzia ma nie normowany czas pracy, natomiast protokolant spisujący przebieg rozprawy zatrudniony jest - zgodnie z umową o pracę i kodeksem pracy - na osiem godzin dziennie.
Autorzy powiadają, że "wprawdzie obciążenie sądów wzrosło w ostatnich latach o 200 proc., lecz zwiększyło się też zatrudnienie i poprawiło się uposażenie sędziów". To klasyczna forma wprowadzania czytelników w błąd poprzez przemilczenie. Autorzy mówią o dwukrotnie większej liczbie wpływających spraw, nie podają natomiast, o ile wzrosło zatrudnienie. Sugerują zatem, że liczby te są podobne. Tak nie jest. Dalej autorzy artykułu niezgodnie z faktami piszą: "Choroby trzeciej władzy w Polsce nie można tłumaczyć ani niskimi płacami, ani brakami kadrowymi, ani zbyt małą liczbą sal". Recepty na katastrofalną sytuację lokalową sądów (w Warszawie większość toalet przebudowano na pokoje dla sędziów lub sale rozpraw) autorzy upatrują w zmianowym systemie pracy. Prawdą jest, że duża część sędziów nie jest pozytywnie nastawiona do tego pomysłu. Przecież w zawodzie tym pracują głównie młode kobiety z małymi dziećmi. Obowiązkiem państwa jest stworzenie godnych warunków pracy w pałacach sprawiedliwości, z których tak kpią sobie autorzy. Proponowane rozwiązanie tego problemu - poprzez wprowadzenie zmianowego systemu pracy w sądach - jest jedynie kiepskim półśrodkiem. Pragnę zwrócić uwagę, że największym przeciwnikiem wprowadzenia zmianowego systemu pracy w sądach nie są sędziowie lecz adwokaci. To oni muszą mieć dyżury w swoich kancelariach o stale wyznaczonych godzinach i to właśnie po południu.
Zgadzam się, że trzecia władza w Polsce potrzebuje nie tylko dobrego prawa, ale i "menedżerów sprawiedliwości". Właściwym pomysłem jest utworzenie urzędu dyrektora sądu apelacyjnego. Sędziowie z racji posiadanego wykształcenia nie są bowiem specjalistami od zarządzania. Podzielam również pogląd, iż powinien być w sądach ustanowiony motywacyjny system wynagradzania. Chcę jednak przypomnieć, że w poprzednim ustroju funkcjonował system nagród za wydajną pracę. System ten został zniesiony przez nową władzę. Obawiano się bowiem, że może być instrumentem wpływania na sędziów.
Za statek odpowiada kapitan. Co powiedzielibyśmy o kapitanie przeładowanego ponad wszelkie granice statku, który utknął na mieliźnie, gdyby zaczął on zwalać winę na załogę. To, że statek jest przeładowany, można udowodnić, posługując się danymi przywołanymi przez autorów. Napisali oni: "Rocznie każdy polski sędzia rozpoznaje średnio 920 spraw. To bardzo dużo, jednak liczba sędziów w naszym kraju - 8 tys. - odpowiada europejskim i światowym standardom, a nawet je przewyższa". Publikacja zawiera tabelkę wskazującą liczbę sędziów na sto tysięcy mieszkańców w krajach europejskich i USA, nie zawiera natomiast tabelki, z której by wynikało, ile spraw rocznie rozpoznają sędziowie z tych państw.
Autorzy wspominają, że w krajach anglosaskich sędzia ma do dyspozycji sprawny aparat urzędniczy - kancelistów, asystentów, archiwistów i pracowników administracji, nie piszą jednak, w jak fatalnych warunkach pracują polscy sędziowie. W czterech największych w Polsce sądach warszawskich (sąd okręgowy i trzy sądy rejonowe), gdzie zatrudnionych jest ponad sześciuset sędziów, znajduje się na przykład tylko jeden ogólnodostępny komputer, w którym zainstalowano program zawierający podstawowy zbiór aktów prawnych "Lex".
Zgadzam się, że sędziowie nie mogą być wolni od krytyki i kontroli. Niech to będzie jednak krytyka rzetelna i rzeczowa, a nie tendencyjna, jak w artykule "Paraliż trzeciej władzy".

Więcej możesz przeczytać w 12/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.