Bez bardziej zrównoważonych finansów i elastyczniejszego rynku pracy łagodniejsza polityka pieniężna jedynie zwiększa inflację. Narasta konflikt wokół poczynań Rady Polityki Pieniężnej. SLD zapowiedział, że wystąpi z inicjatywą pozbawienia jej prawa ustalania tzw. celu inflacyjnego, czyli dopuszczalnego w danym okresie tempa wzrostu cen. Zdaniem sojuszu, powinien to ustalać rząd.
Ta modyfikacja wymaga nowelizacji konstytucji, która prawo ustalania i realizowania polityki pieniężnej oddaje (art. 227) Narodowemu Bankowi Polskiemu i jego organom - prezesowi, RPP i zarządowi NBP. Najważniejszym składnikiem polityki jest wyznaczenie celu. Nie ustala polityki ktoś, komu jej cel jest narzucony. Już fakt, że zmiana roli RPP wymaga zmiany konstytucji, powinien skłaniać do rozwagi. Chodzi o to, by nie rozciągnąć na konstytucję największej plagi legislacyjnej, jaką jest nowelizowanie praw z szybkością serii z karabinu maszynowego. To jest druzgocące świadectwo naszej miernoty, od wyborców poczynając, którzy bezmyślnie, z obywatelskiego lenistwa, wprowadzają do parlamentu ludzi nie mających pojęcia o mechanizmach prawodawstwa i działania państwa.
Ostrożnie więc z tykaniem konstytucji! Problem nie jest tak poważny, by trzeba było podjąć tak ryzykowny krok. Ale problem jest, i to stworzony przez wszystkie władze: Sejm, rząd i bank. I tylko wszystkie one - respektując swe konstytucyjne uprawnienia - mogą go jakoś rozwiązać. Pretekstem jest słabnący wzrost gospodarczy i rosnące bezrobocie. Najważniejsze źródła tych zjawisk, niemożliwe do zamknięcia natychmiastowego, tkwią poza polityką. Mamy wyż demograficzny na rynku pracy i konieczną drugą falę restrukturyzacji gospodarki, jej dostosowania do rosnącego nacisku konkurencji. Różne bajki o tym, że zaradzimy temu, bo sobie radziliśmy w latach 1993-1997, można opowiadać dopóty, dopóki nie usiądzie się na fotelach władzy. I chroń nas, Panie Boże, przed powtarzaniem tamtych metod.
Głównych źródeł wysokiego bezrobocia i osłabionego wzrostu nie można zamknąć od ręki, ale można je przymykać zamiast otwierać szerzej. Tyle że tutaj jedynym oskarżonym nie może być RPP, a tak się robi. Małemu wzrostowi sprzyja słabość rządu i deficyt finansów publicznych, podlizywanie się wyborcom przez część partii i posłów blokujących uelastycznienie kodeksu pracy. Niski wzrost i bezrobocie rodzi też ślepota związków zawodowych. Bez bardziej zrównoważonych finansów i elastyczniejszego rynku pracy łagodniejsza polityka pieniężna zwiększa inflację zamiast wzrostu i zatrudnienia. Z kolei ostrzejsza polityka pieniężna, tłumiąc inflację, zwiększa sztucznie wartość złotego, zadłużenie firm krajowych za granicą, dusi eksport, sprzyja deficytowi w obrotach z zagranicą i tłumi wzrost oraz powiększa bezrobocie. Wskutek słabości, oportunizmu, braku dostatecznej odwagi pozostałych władz współtworzących tło dla działalności gospodarczej, RPP staje przed alternatywą diabła - cokolwiek zrobi, będzie źle. Mając tego świadomość, robi kroczki maluśkie i zbiera cięgi także za innych... od nich samych.
Z tego wszakże nie wynika, że gremium to pozostaje poza wszelką krytyką. Rolą RPP jest dbanie o - cytuję konstytucję - "wartość polskiego pieniądza". Otóż nie ma takiej zależności, że tym bardziej jest utwierdzona wartość pieniądza, im bardziej ambitnie wyznaczy się cel inflacyjny i im bardziej przebojowo się do niego dąży, a mam wrażenie, że duża część RPP takiemu myśleniu ulega. Rada musi reagować na groźby wzrostu inflacji i obowiązkiem jej jest redukowanie stopy inflacji, która nadal kilkakrotnie przewyższa średnią UE. To są imperatywy, których nie wolno odłożyć na bok. Reszta - wyznaczenie ścieżki obniżania inflacji i dopasowanie do niej stóp procentowych - jest sztuką. Nie ma reguł przesądzających, że to rozwiązanie jest lepsze, a tamto gorsze. I tutaj właśnie potrzebna jest wielowymiarowość intelektualna rady. I tutaj nadmierna reprezentacja twardych antyinflacjonistów może prowadzić do decyzji nieoptymalnych, podobnie zresztą jak przechylenie w przeciwną stronę.
Ostrożnie więc z tykaniem konstytucji! Problem nie jest tak poważny, by trzeba było podjąć tak ryzykowny krok. Ale problem jest, i to stworzony przez wszystkie władze: Sejm, rząd i bank. I tylko wszystkie one - respektując swe konstytucyjne uprawnienia - mogą go jakoś rozwiązać. Pretekstem jest słabnący wzrost gospodarczy i rosnące bezrobocie. Najważniejsze źródła tych zjawisk, niemożliwe do zamknięcia natychmiastowego, tkwią poza polityką. Mamy wyż demograficzny na rynku pracy i konieczną drugą falę restrukturyzacji gospodarki, jej dostosowania do rosnącego nacisku konkurencji. Różne bajki o tym, że zaradzimy temu, bo sobie radziliśmy w latach 1993-1997, można opowiadać dopóty, dopóki nie usiądzie się na fotelach władzy. I chroń nas, Panie Boże, przed powtarzaniem tamtych metod.
Głównych źródeł wysokiego bezrobocia i osłabionego wzrostu nie można zamknąć od ręki, ale można je przymykać zamiast otwierać szerzej. Tyle że tutaj jedynym oskarżonym nie może być RPP, a tak się robi. Małemu wzrostowi sprzyja słabość rządu i deficyt finansów publicznych, podlizywanie się wyborcom przez część partii i posłów blokujących uelastycznienie kodeksu pracy. Niski wzrost i bezrobocie rodzi też ślepota związków zawodowych. Bez bardziej zrównoważonych finansów i elastyczniejszego rynku pracy łagodniejsza polityka pieniężna zwiększa inflację zamiast wzrostu i zatrudnienia. Z kolei ostrzejsza polityka pieniężna, tłumiąc inflację, zwiększa sztucznie wartość złotego, zadłużenie firm krajowych za granicą, dusi eksport, sprzyja deficytowi w obrotach z zagranicą i tłumi wzrost oraz powiększa bezrobocie. Wskutek słabości, oportunizmu, braku dostatecznej odwagi pozostałych władz współtworzących tło dla działalności gospodarczej, RPP staje przed alternatywą diabła - cokolwiek zrobi, będzie źle. Mając tego świadomość, robi kroczki maluśkie i zbiera cięgi także za innych... od nich samych.
Z tego wszakże nie wynika, że gremium to pozostaje poza wszelką krytyką. Rolą RPP jest dbanie o - cytuję konstytucję - "wartość polskiego pieniądza". Otóż nie ma takiej zależności, że tym bardziej jest utwierdzona wartość pieniądza, im bardziej ambitnie wyznaczy się cel inflacyjny i im bardziej przebojowo się do niego dąży, a mam wrażenie, że duża część RPP takiemu myśleniu ulega. Rada musi reagować na groźby wzrostu inflacji i obowiązkiem jej jest redukowanie stopy inflacji, która nadal kilkakrotnie przewyższa średnią UE. To są imperatywy, których nie wolno odłożyć na bok. Reszta - wyznaczenie ścieżki obniżania inflacji i dopasowanie do niej stóp procentowych - jest sztuką. Nie ma reguł przesądzających, że to rozwiązanie jest lepsze, a tamto gorsze. I tutaj właśnie potrzebna jest wielowymiarowość intelektualna rady. I tutaj nadmierna reprezentacja twardych antyinflacjonistów może prowadzić do decyzji nieoptymalnych, podobnie zresztą jak przechylenie w przeciwną stronę.
Więcej możesz przeczytać w 16/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.