Wyścig stolic

Dodano:   /  Zmieniono: 
Praga może wkrótce utracić na rzecz Warszawy pozycję lidera w naszym regionie. Gdyby Unia Europejska przyjmowała do swego grona miasta, większość stolic państw pukających do jej bram nie miałaby kłopotów z rychłą integracją. W ostatnich latach wykonały one wielki skok gospodarczy, zwykle pozostawiając daleko w tyle resztę kraju.
 

W pośpiechu nadrabiają dystans dzielący je od zachodnich metropolii i zaciekle walcząc o zagranicznych inwestorów, rywalizują o pierwszeństwo w naszym regionie. Podczas pierwszej konferencji "Stolice dla rozszerzenia Unii Europejskiej", która odbyła się pod koniec ubiegłego tygodnia w Warszawie, prezydenci miast stołecznych z dumą omawiali osiągnięcia swoich aglomeracji. Ale nadal na pytanie, która z najbardziej zaawansowanych na drodze ku nowoczesnej Europie stolic - Budapeszt, Praga czy Warszawa - ma największe szanse stać się ekonomicznym centrum środkowej części naszego kontynentu, specjaliści od inwestycji kapitałowych zgodnie odpowiadają: Berlin.

Wielka trójka
- Nowa stolica Niemiec jest najgroźniejszym rywalem Warszawy. To największe miasto w Europie Środkowej, więc trudno się dziwić jego ambicjom. Nie zamierzamy jednak dać łatwo za wygraną - mówi prezydent Warszawy Paweł Piskorski, organizator konferencji. W ubiegłym roku Warszawa była wprawdzie drugim po Berlinie placem budowy w Europie, stolica Niemiec jest jednak zdecydowanie poza zasięgiem środkowoeuropejskich metropolii (w rankingu najatrakcyjniejszych miast dla inwestorów wyprzedza Warszawę o dwanaście miejsc). Naszymi partnerami w regionalnej rywalizacji są więc Praga i Budapeszt.
W najnowszym rankingu European Cities Monitor 2000, przygotowanym przez firmę Healey & Baker, Warszawa zajęła 23. miejsce (wyprzedzając Budapeszt) pośród 30 rajów inwestycyjnych. Największą popularnością ze wszystkich stolic wschodnioeuropejskich cieszyła się Praga (21. miejsce), która wkrótce może jednak utracić pozycję lidera w naszym regionie. Przedstawiciele największych koncernów europejskich zapytani o kierunki ekspansji ich firm w najbliższych pięciu latach najczęściej wymieniali Warszawę. 42 firmy myślą o tym, by swoje filie otworzyć w stolicy Polski, 29 - Budapeszcie, 35 - Pradze.
Warszawa przesunęła się z pozycji dziewiątej na drugą pod względem kosztów pracy. Ankietowani menedżerowie tańszą siłę roboczą spodziewali się znaleźć tylko w Lizbonie. Pokonaliśmy też rywali pod względem podaży powierzchni biurowej, dostępu do rynku i klientów oraz poziomu znajomości języków obcych. Praga triumfowała w kategorii kwalifikacji pracowników, jakości i poziomu ich życia oraz czystości środowiska. Pod względem jakości usług telekomunikacyjnych i warunków sprzyjających rozwojowi biznesu, wynikających z polityki rządu, bezkonkurencyjny okazał się Budapeszt. - Praga jest renomowanym centrum turystycznym, podobnie Budapeszt, który stanowi też silny ośrodek technologii informatycznych. Warszawę z kolei nazwałabym motorem wszystkich stolic aspirujących do UE - charakteryzuje liderów wyścigu burmistrz Helsinek Eva-Riitta Siitonen, będąca także przewodniczącą Unii Stolic UE i prezesem organizacji Eurocities.

W cieniu liderów
Przodującą trójkę od kilku lat goni Bratysława - miasto wyjątkowo bogate jak na tę część kontynentu. Odrestaurowana starówka jest dumą władz miejskich. Na realizację czekają kolejne projekty mające zbliżyć stolicę Słowacji do zachodniej Europy. - Niewątpliwą zaletą Bratysławy jest jej położenie u zbiegu trzech granic. Nasza stolica leży niemal na przedmieściach Wiednia. Ta bliskość stanowi naturalną siłę napędową rozwoju miasta - twierdzi prezydent Bratysławy Jozef Moravăik. Władze samorządowe wiele sobie obiecują po ścisłej współpracy z partnerami austriackimi i węgierskimi.
Z kolei Lublana z racji niewielkiego potencjału i położenia geograficznego nie zamierza rywalizować o tytuł stolicy regionu, ale dzięki silnej gospodarce jedną nogą jest już w unii. Władze dbają o harmonijny rozwój miasta i skrzętnie korzystają z jego usytuowania na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych.

Brama wschodnia
Tuż za miedzą liderom wyrosła groźna konkurencja - stolice państw bałtyckich, najszybciej rozwijającego się regionu Europy. Wilno dzisiejsze i to z początku lat 90. to dwa różne miasta. Od trzech lat jego władze miejskie realizują dwudziestoletni plan strategicznego rozwoju przestrzennego. Również Ryga, skupiająca aż 54 proc. produkcji przemysłowej Łotwy, przeżywa boom budowlany. Zakrojone na szeroką skalę plany inwestycyjne mają odmienić wizerunek miasta i przygotować je na wyzwania XXI wieku. - Chcemy stworzyć elektroniczne miasto, e-Rygę - marzy prezydent łotewskiej stolicy Gundars Bojars. Sąsiedni Tallin stał się największym portem Bałtyku. Rocznie obsługuje 6 mln pasażerów i 30 mln ton towarów. Stolica Estonii - kraju, który ma największe szanse spośród państw bałtyckich na szybką integrację z UE - zamierza wkrótce przy udziale kapitału prywatnego zrealizować gigantyczne inwestycje w infrastrukturę. Bałtyckie metropolie chcą się stać bramą łączącą rynek europejski z Rosją. - Nasze miasta powoli odzyskują znaczenie, jakie miały przed wiekami - mówi prezydent Wilna Arturas Zuokas.

Każdy swoim tempem
- Ani nam w głowie rywalizacja z innymi stolicami. Nie mamy na to ani sił, ani pieniędzy. Ograniczone możliwości sprawiają, że w "konkursie piękności" metropolii nie mamy większych szans. Perspektywa przystąpienia do unii jednak nas zmobilizowała. Nie chcemy zbyt drastycznie odstawać od tego nobliwego towarzystwa - wyjaśnia wiceprezydent Bukaresztu Calin-Catalin Chirita. W podobnej sytuacji jest mozolnie nadrabiająca zaległości Sofia i niewielka maltańska Valletta. Dla władz przeciętej granicą stolicy Cypru ważniejszy od budowania europejskiego wizerunku miasta jest harmonijny rozwój. W tym celu, nie zważając na waśnie na wysokim szczeblu, zawarły bezprecedensową umowę z partnerami po tureckiej stronie linii demarkacyjnej. - Gdy pewnego dnia mur runie, nie będzie problemów ze scaleniem dwóch części miasta w jeden organizm. Inaczej, niż to było w Berlinie - zapewnia prezydent Nikozji Lellos Demetriades.

Zarobić na integrac
- Unia Europejska często postrzegana jest w krajach kandydujących jako dojna krowa. Wielu sądzi, że wystarczy do niej wejść, a zaleje ich strumień euro. Tymczasem aby skorzystać z unijnej pomocy, trzeba wiedzieć, jak się dobrać do brukselskiego źródełka - wyjaśnia Lellos Demetriades. Nie wszystko zresztą zależy od skuteczności samorządowców. Finansowane w ramach funduszu ISPA projekty transportowo-drogowe przygotowuje rząd danego kraju. Władze lokalne nie mają właściwie żadnego wpływu na ten proces.
Zebrani w Warszawie przedstawiciele stolic państw kandydujących do UE, reprezentujący prawie 20 mln osób, zgodnie protestowali przeciw lekceważeniu ich głosu w procesie integracji. Przecież aż 60 proc. unijnych regulacji dotyczy władz lokalnych. - Nie możemy się zgodzić na to, że rządy wykluczyły z dyskusji integracyjnej wszelkie szczeble władzy poniżej centralnego. Dziwię się, że unia nie zaprotestowała przeciw temu. Czyżby wychodziła z założenia, że im mniej partnerów do rozmów, tym mniej pojawi się problemów? - zastanawia się prezydent Budapesztu Gabor Demszky. Taka sytuacja na pewno nie przyspieszy integracji, a w przyszłości może spowodować niespodziewane komplikacje. Wszak to właśnie miasta będą musiały ponosić główny ciężar wprowadzenia unijnych regulacji, choćby w dziedzinie ochrony środowiska.
Wyjątkowe zainteresowanie unii społecznościami miejskimi nie jest przypadkowe. Europa jest najbardziej zurbanizowanym kontynentem - ponad 80 proc. jej obywateli żyje w miastach. - Pierwowzorem integracji europejskiej jest starożytna Grecja, która powstała dzięki woli zgodnego współdziałania polis, miast-państw. Podobnie teraz właściwą tkankę współczesnej Europy tworzyć będą społeczności miejskie. Stolice odgrywają tu szczególną, symboliczną rolę - przekonywał podczas konferencji minister Jacek Saryusz-Wolski, szef Komitetu Integracji Europejskiej.

Więcej możesz przeczytać w 17/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.