Manifest liberalny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Potrzebny jest nam bunt klasy średniej i centroprawicowa siła polityczna wolna od nacisków związków zawodowych. Większość polskich polityków doskonale wie, co sprzyja tworzeniu nowych miejsc pracy (dają temu od czasu do czasu wyraz w mowie i piśmie), a mimo to z uporem brniemy w rekordowe bezrobocie. Spycha nas w nie nieformalny sojusz uzwiązkowionej lewicy i prawicy. Stąd 336 głosów w Sejmie za i tylko 72 przeciw skracaniu czasu pracy - istna ekstrawagancja w sytuacji, gdy i tak koszty pracy są u nas większe niż u konkurentów z Europy Środkowej i Wschodniej.
 
Rządząca prawica napędzana jest przez ideologię. Przykład: bezsensowny i niepopularny zakaz pracy w niedzielę. Szykująca się do przejęcia władzy lewica szuka fałszywych recept. Przykład: zamach na niezależność banku centralnego, czyli próba podporządkowania polityki pieniężnej bieżącym interesom rządu. Jedni i drudzy zanadto używali sobie na liberalizmie, by się teraz nawrócić na liberalne recepty, które sprawdziły się w zachodniej Europie, sprowadzając bezrobocie do przyzwoitego poziomu 8 proc. Polska scena polityczna, urządzona tak jak dzisiaj, jest bezradna wobec wielu zagrożeń.
Niebezpieczeństwa te widać jak na dłoni. Wyż demograficzny zderza się ze słabnącą gospodarką, która w dodatku wyczerpała ekstensywne źródła wzrostu, a nadal musi się oczyszczać z przerostów zatrudnienia. Nadzieja nie przyjdzie z zewnątrz, gdyż dla gospodarki USA idą gorsze czasy, a tegoroczne prognozy na temat strefy euro korygowane są w dół. Dlatego trzeba polegać na własnych siłach, a stracony czas skłania do radykalnych kroków. Naszemu krajowi niezbędne jest drugie liberalne otwarcie - odblokowanie przedsiębiorczości i odnowienie energii - porównywalne z tym, które nastąpiło na początku lat 90. Czego potrzeba Polsce?
  1. Po pierwsze: determinacji w obniżeniu i uproszczeniu podatków osobistych.
  2. Po drugie: poluzowania kodeksu pracy w celu zwiększenia zdolności reagowania przedsiębiorstw na sytuacje kryzysowe.
  3. Po trzecie: odrębnego zestawu reguł dla małej przedsiębiorczości, zasadniczo ułatwiającego wejście na rynek.
  4. Po czwarte: regionalizacji płacy minimalnej, a także możliwości zrezygnowania z niej, za zgodą stron, przy pierwszym zatrudnieniu absolwentów.
  5. Po piąte: powstrzymania plagi zatorów płatniczych (zmiana terminu płatności VAT, szybka ścieżka sądowa dla małych firm zagrożonych upadłością).
  6. Po szóste: ustabilizowania warunków prawno-finansowych leasingu.
  7. Po siódme: ostrzejszych rygorów dotyczących zwolnień lekarskich i zasiłków dla bezrobotnych.
  8. Po ósme: przyspieszenia budowy autostrad dzięki prywatnym i publicznym pieniądzom, czyli wielkich inwestycji infrastrukturalnych.
  9. Po dziewiąte: ostrożnego i rozciągniętego w czasie dorzucania nowych ciężarów związanych z przystąpieniem do Unii Europejskiej.
  10. Po dziesiąte: dopiero w takiej sytuacji nie pójdzie na marne odważniejsza obniżka stóp procentowych, ponieważ trafi na lepszy klimat inwestycyjny w kraju.
Taka terapia może być podjęta przez silne państwo, surowo egzekwujące prawo i nie kłaniające się grupowym interesom. Państwo, które skupia się na swych podstawowych funkcjach, a nie rozłazi się we wszystkich kierunkach. Ale w obecnej sytuacji, w dodatku pod ewentualnymi rządami lewicy, bardziej prawdopodobne wydaje się dalsze dryfowanie. Dlatego potrzebny jest bunt klasy średniej, a budowa centroprawicowej siły wolnej od związkowych nacisków jest warunkiem uzdrowienia polskiego rynku pracy.

Więcej możesz przeczytać w 18/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.