Trofiejna historia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gen. Czesław Kiszczak wspólnie i w porozumieniu z gen. Wojciechem Jaruzelskim, z narażeniem zdrowia i życia, wbrew "radzieckim" i na przekór innym przeciwnościom losu, przez całe lata 70. i 80. demokratyzowali PRL? SLD jest w prostej linii spadkobiercą ideałów KSS KOR? PSL nie ma nic wspólnego z ZSL, satelitą PZPR, a wszystko z PSL-Piast Wincentego Witosa?


Gen. Czesław Kiszczak wspólnie i w porozumieniu z gen. Wojciechem Jaruzelskim, z narażeniem zdrowia i życia, wbrew "radzieckim" i na przekór innym przeciwnościom losu, przez całe lata 70. i 80. demokratyzowali PRL? SLD jest w prostej linii spadkobiercą ideałów KSS KOR? PSL nie ma nic wspólnego z ZSL, satelitą PZPR, a wszystko z PSL-Piast Wincentego Witosa?
Jedni w Polsce załatwiają spinacze, drudzy - samochody, jeszcze inni - historię. A załatwiają, organizują, kombinują, czyli - nazywając rzecz po imieniu - kradną, prawie wszyscy. I prawie wszyscy to tolerują - takie właśnie jest to nasze złodziejstwo pospolite. W kręgu kultury antywłasnościowej, do którego amerykański historyk i politolog prof. Richard Pipes zaklasyfikował niemal wszystkie kraje komunistyczne, najważniejszą rolę odgrywa pojęcie trofiejnego, czyli łupu, zdobyczy. "Dla niektórych mieszkańców Jedwabnego trofiejne było mienie zamordowanych Żydów. Podobnie potraktowano własność Żydów, którzy padli ofiarą kieleckiego pogromu. Trofiejne było wszystko to, co pozostawili wypędzeni z ziem zachodnich Niemcy, w tym wyposażenie pałaców i budynków publicznych: płyty marmurowe, piece i pojedyncze kafle, płytki ceramiczne, boazerie i całe klatki schodowe, sztukaterie, witraże, okna, dachówki, kominki, a nawet granitowe końskie żłoby" - napisali Stanisław Janecki i Rafał Pleśniak, autorzy "Nie kradnij", cover story tego wydania "Wprost".
"W Polsce jako trofiejne traktuje się nawet przedmioty należące do ofiar katastrof lotniczych i kolejowych".
Skoro ofiarą łowców trofiejnego może paść w zasadzie wszystko, od rolki papieru toaletowego po linię wysokiego napięcia, nie dziwi, że może nią paść także historia. Trofiejna może być przy tym równie dobrze historia jednego generała (Kiszczaka), dwóch generałów (Kiszczaka i Jaruzelskiego), jak i kierownictwa dość dużej partii (PZPR). A jeśli może być, to z pewnością już jest albo wkrótce będzie, czego w artykule "Prawda kłamstw" dowodzi Bogusław Mazur: "Kto ma największe zasługi w doprowadzeniu do upadku PRL? Wbrew poglądom przyjętym przez większość badaczy i publicystów laur pierwszeństwa nie należy się opozycji demokratycznej. Najnowsze publikacje tak bardzo wzbogacają wiedzę o najnowszych dziejach Polski, że zmuszają do rewizji obiegowych opinii o roli odgrywanej zarówno przez antykomunistów, jak i przez rządzących Polską Ludową. Rzecz jasna, opozycja także przyczyniła się do powstania suwerennej III RP. Jak jednak udowadniają najnowsze źródła historyczne, największe zasługi w odzyskaniu wolności mają, paradoksalnie, rządzący Polską komuniści. To oni poświęcili 50 lat władania krajem na starania o ograniczenie, a potem zniesienie zależności PRL od Związku Radzieckiego. Plany tych działań ujawnił niedawno gen. Czesław Kiszczak. Komuniści nie ustawali też w demokratyzowaniu życia w kraju - jeśli opozycjoniści trafiali do więzienia, to tylko po to, by ocalić życie przed moskiewskimi siepaczami. W 1989 r. komuniści spokojnie mogli oddać władzę opozycji, której nie trzeba już było ukrywać w więzieniach, bo w Moskwie panował Michaił Gorbaczow - de facto agent naszych reformatorów".
Dzięki serii wywiadów i artykułów wybitnego znawcy (i twórcy) historii trofiejnej PRL i PZPR, gen. Czesława Kiszczaka, wiemy już, jak władze PZPR (w szczególności gen. Kiszczak i gen. Jaruzelski) knowały przeciw ZSRR, jak z narażeniem zdrowia i życia w kazamatach ochraniały opozycjonistów przed wywózką na Sybir, jak zwalczały wszechwładzę PZPR, jak wreszcie hegemonię tej PZPR - wbrew niej samej, po długiej walce - obaliły. Tylko patrzeć, a okaże się, że działacze PZPR (w szczególności gen. Kiszczak) byli jedynymi synami Rzeczypospolitej, którzy ideę niepodległej Rzeczypospolitej byli w stanie przenieść przez ciemną noc PRL. I w dodatku mieli odwagę po drodze wspierać takie instytucje wolnej, demokratycznej Polski, jak KSS KOR, Konfederacja Polski Niepodległej i NSZZ "Solidarność" oraz pomagać Lechowi Wałęsie, Jackowi Kuroniowi, Adamowi Michnikowi, Leszkowi Moczulskiemu i setkom innych opozycjonistów. Andrzej Celiński, wiceprzewodniczący SLD, już zresztą głosi, że liderzy SLD mogliby zawiesić sobie na ścianach portrety działaczy PPS i KOR, a działacze PSL portret Wincentego Witosa zawiesili dawno temu. Cóż, jak mówi staropolskie przysłowie, "nie będziesz brał, nie będziesz miał".
Więcej możesz przeczytać w 18/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.