Zły Trump, dobra Merkel, Putin taki jak zwykle

Zły Trump, dobra Merkel, Putin taki jak zwykle

Donald Trump
Donald Trump Źródło:Newspix.pl / ABACA
Trump jest uważany za stronnika Putina, mimo, że nęka Rosję sankcjami i odwołał spotkanie z nim na szczycie G20. Angela Merkel jest uważana za przeciwieństwo Trumpa, mimo, że spotkania z Putinem na G20 nie odwołuje a jej rząd forsuje w UE energetyczne projekty korzystne dla Kremla.

Można odnieść wrażenie, że decyzja Trumpa o odwołaniu spotkania z Putinem na szczycie G20 w Buenos Aires została nieco wymęczona. Biały Dom dość długo i wymownie milczał w sprawie ataku rosyjskich okrętów na ukraińskie kutry opancerzone i zatrzymaniu tych jednostek wraz z załogami. Trump wstrzymał się od potępiania kolejnego agresywnego zachowania Rosjan wobec Ukrainy, bąkając jedynie coś o możliwości odwołania spotkania z Putinem. Jeszcze w czwartek rano Kreml potwierdzał, że do rozmowy obu prezydentów dojdzie, jednak wieczorem Trump na Twitterze rozwiał wszelkie wątpliwości.

Ciekawe jest, że w poście, odwołującym spotkanie z Putinem prezydent USA nie zawarł żadnych słów potępienia wobec Putina. Powodem jego decyzji miał być nie fakt, że rosyjskie jednostki ostrzelały i staranowały okręty ukraińskie na wodach międzynarodowych, próbujące wpłynąć na Morze Azowskie, należące wspólnie do Rosji i Ukrainy, tylko, uwaga! fakt, że Putin nie oddał zatrzymanych kutrów i nie uwolnił ich załóg. Nie bez wpływu na tę decyzję jest pewnie fakt, że jego zaufany prawnik przyznał się właśnie do tego, że kłamał Kongresowi USA w sprawie kontaktów z Rosjanami w czasie kampanii prezydenckiej. Jak by to teraz wyglądało, gdyby Trump spotkał się w Buenos z Putinem? Opozycja w USA by go zjadła.

Wymuszone czy nie, odwołanie tego spotkania to na razie największa kara, jaka spotkała Moskwę za akt jawnej agresji i drwienie sobie z międzynarodowego prawa w imię imperialnych interesów, zakładających jeśli nie całkowity podbój to przynajmniej częściowy rozbiór i zwasalizowanie Ukrainy. Nawet jeśli Trump odwołał spotkanie z Putinem niechętnie i pod presją własnego sztabu i opinii publicznej w USA, to i tak mieści się to w logice polityki amerykańskiej wobec Moskwy. USA od dłuższego czasu i bardzo konsekwentnie nękają Rosję sankcjami za agresywne zachowania na Ukrainie i szpiegostwo a także masowe manipulacje opinią publiczną na Zachodzie. Jeśli tak wygląda polityka kraju rządzonego przez prorosyjskiego rzekomo polityka, to pozostaje nam tylko życzyć sobie więcej takich przyjaciół Rosji.

Zupełnie inaczej wygląda w tym kontekście słabnąca nieco politycznie, ale ciągle niekwestionowana przywódczyni Europy, Angela Merkel. W warstwie retorycznej jej podejście do Rosji jest wzorowe: Merkel Putina nie za bardzo chyba lubi i często go krytykuje. Nie waha się też utrzymywać wobec Rosji sankcji, mitygując innych europejskich przywódców, którzy chcieliby je znosić. Jednocześnie jednak dba o to, żeby sankcji nie zaostrzano, niezależnie od tego, czy rosyjscy agenci trują ludzi na ulicach zachodnich miast na zlecenie Kremla, czy też taranują ukraińskie okręty.

Co więcej, niezależnie od ostrej, choć nie za ostrej retoryki wobec Moskwy Merkel dba też o to, żeby kluczowy dla Kremla projekt Nord Stream 2 szedł swoim torem, zapewniając Rosji zastrzyki pieniędzy rekompensujących europejskie sankcje z nawiązką. Merkel patronuje też coraz chętniej każdemu europejskiemu projektowi, oddalającymi Europę od USA a zbliżającemu w stronę Rosji: od europejskiej armii, mogącej być konkurencją dla NATO po plany budowy wspólnie z Rosją i Chinami alternatywy dla dominacji dolara na światowych rynkach. No i do tego wszystkiego Merkel nie odwołała swojego spotkania z Putinem na szczycie G20 w Buenos Aires. Trumpa by za coś takiego na pal nabili, ale widocznie Angeli Merkel znacznie więcej uchodzi na sucho.