Samotność arcypasterza

Samotność arcypasterza

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wprost 
Mędrzec, antykomunista, polemista, przyjazny duszpasterz i opiekun ubogich. Z odejściem arcybiskupa Józefa Życińskiego Kościół ubożeje.
Zamiast podłogi marne klepisko. Chałupa rodziny Życińskich musiała być w opłakanym stanie, skoro kilka lat później została rozebrana. Chłodno i biednie. W takich warunkach przyszły arcybiskup przychodzi na świat. Jest 1 września 1948 r., Nowa Wieś nieopodal Piotrkowa Trybunalskiego.

Jako pięciolatek odnajduje w szafie księgę z rekolekcjami ojców redemptorystów. – Przeczytałem konferencje o piekle, niebie i zbawieniu. Mój świat zawirował. Rzeczywistość stała się mniej realna. Zamyślony dość często robiłem znak krzyża – opowie po latach reporterowi „Dużego Formatu".

Ojciec – kolejarz, harujący nocami, wyniszczony, ale przyjmujący wyroki losu z pogodą ducha. Matka prowadzi gospodarstwo. Doglądanie krów to dobra robota, bo można się położyć z książką w trawie. Ma 13 lat, gdy w przykościelnej księgarni dostrzega Encyklopedię Popularną PWN. Cena – 60 zł. Dużo. Ale pani Życińska, która właśnie pochowała męża, dostała od państwa zasiłek pogrzebowy. Nie namyślając się wiele, kupuje synowi wymarzoną księgę.

Liceum w Piotrkowie Trybunalskim, po maturze decyzja o wstąpieniu do seminarium. Święcenia kapłańskie Józef Życiński przyjmuje w 1972 r.

Artykuł Rafała Kalukina i Macieja Gajka o zmarłym niedawno abp Józefie Życińskim już w najnowszym, poniedziałkowym Wprost