– Zaczynamy od początku – mówi prokurator Piotr Kosmaty z wydziału przestępczości zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, który przejął śledztwo od prokuratury poznańskiej. Krakowscy śledczy czytają akta i nadrabiają to, czego nie zrobili koledzy z Poznania. Na przykład wizję lokalną.
– Staraliśmy się odtworzyć 19 ostatnich godzin przed zaginięciem Ziętary – tłumaczy prokurator Kosmaty. Choć ma świadomość, że nic już nie jest takie samo: przy Kolejowej mieszka ktoś inny, nie ma "Gazety Poznańskiej".
Jednak są znajomi Ziętary. Są jego odciski palców. Dotąd nie były poddawane analizie ani nawet wrzucone do centralnego systemu. Teraz prokurator je wrzucił. Na razie nie może jeszcze zdradzić, w jakim kierunku go to prowadzi. Mówi tylko, że ma pięć wersji śledczych. A czasu na ich weryfikację coraz mniej – śledztwo zostało przedłużone do końca czerwca.
– To sprawa bardziej zawiła i tajemnicza od sprawy Olewnika – nie ma wątpliwości Krzysztof M. Kaźmierczak, dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego", dawny kolega Jarosława Ziętary.
"Zginął za to, że był dziennikarzem". Zniknięcie Jarosława Ziętary w najnowszym "Wprost".