Bój o notariat

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Rząd: obecne prawo zamyka młodym drogę do zawodu. Notariusze: po co deregulować zawód, który jest otwarty?
Anna, 30-latka z Warszawy, szanse na zostanie notariuszem ma na razie niewielkie: jest jedną z osób, którym nie udało się zdać egzaminu notarialnego. – To pierwszy etap selekcji, dokonywanej przez środowisko. Na egzaminie jest za mało czasu na sporządzenie aktu notarialnego. To w zasadzie sprawdzian z szybkości pisania na komputerze, a nie wiedzy merytorycznej – opowiada. Z jej rocznika egzamin oblało 60 proc. chętnych. Anna do egzaminu podejdzie po raz kolejny. Do skutku. – Tyle że potem czeka mnie jeszcze jeden etap selekcji: warunkiem powołania przez ministra sprawiedliwości na stanowisko asesora jest znalezienie zatrudnienia w kancelarii. To często graniczy z cudem – zaznacza.

"Na czas określony" czy "na próbę"?

10 i 11 grudnia będzie w Sejmie gorąco, padną argumenty, wśród których nie zabraknie oskarżeń o doraźne działania, których skutki mogą być nieobliczalne i szkodliwe dla obywateli, z drugiej strony – o zamykanie zawodu. Okazją jest publiczne wysłuchanie w sprawie flagowego projektu ustawy ministra Jarosław Gowina – tzw. ustawy deregulacyjnej. Jeśli wejdzie w życie w obecnym kształcie, zlikwiduje drugi etap selekcji w drodze do zawodu notariusza.

Założenie jest proste: osoba ze zdanym egzaminem notarialnym może ubiegać się o powołanie na stanowisko notariusza bez odbywania asesury. Środowisko mówi z przekąsem o "notariuszach na próbę", resort sprawiedliwości o "notariuszach na czas określony" (czas powołania wynosiłby trzy lata). Potem można by się ubiegać o powołanie na czas nieokreślony.

– Projektodawca zakłada, że skoro egzamin notarialny polega na sprawdzeniu przygotowania prawniczego do samodzielnego i należytego wykonywania zawodu notariusza, to osoby, które zdały taki egzamin, posiadają niezbędną wiedzę i umiejętności do dokonywania czynności notarialnych – mówi Wioletta Olszewska z resortu sprawiedliwości. Ale podkreśla, że chętnym pozostawiono wybór drogi dochodzenia do zawodu notariusza: mogą ubiegać się o powołania na stanowisko asesora albo na stanowisko notariusza na czas określony.

Bo to łatwy egzamin był

– Trudno oprzeć się wrażeniu, że projekt ten jest doraźną odpowiedzią na duży nabór na aplikację notarialną w 2009 r. – ripostuje Joanna Greguła, notariusz, członek Krajowej Rady Notarialnej. Złagodzono wtedy wymogi – egzamin wstępny zdało 90 proc. chętnych, czyli 1071 osób, a nie np. 302 jak w roku 2007. – W bieżącym roku ten właśnie rocznik skończył naukę. Dopuszczenie do praktyki "notariuszy na próbę" miało być sposobem na rozwiązanie tego hipotetycznego problemu – zaznacza Greguła. Dlaczego hipotetycznego? Jak przekonuje, z 340 egzaminowanych aplikantów poszukujących zatrudnienia w charakterze asesorów znacząca większość je znalazła. Problem więc, w najgorszym wypadku, dotknąłby kilkadziesiąt osób.

– Nie budzi wątpliwości, że zdanie egzaminu notarialnego dowodzi, iż młody prawnik ma odpowiednią wiedzę teoretyczną – rejent Greguła w tej kwestii zgadza się z ministerstwem. Ale podkreśla, że teoria to nie wszystko. – Mówimy o sytuacjach, które mogą zrodzić nieodwracalne konsekwencje prawne. Nikt z nas nie chciałby iść do kardiologa czy chirurga naczyniowego, który byłby świeżo upieczonym lekarzem bez praktyki. Chodzi o nasze życie i zdrowie. W przypadku "notariusza na próbę" nikt nie uprzedzi klienta, że idzie do osoby bez doświadczenia. Co prawda projekt ustawy przewiduje kontrolowanie jego pracy po pół roku od otwarcia kancelarii, ale to oznacza, że przez pół roku nikt nie będzie miał kontroli nad jakością sporządzanych przez niego aktów – ostrzega Joanna Greguła.

Jej zdaniem pomysł deregulacji rodzi też inne niebezpieczeństwa: – Czy młody człowiek, dążąc do szybkiej stabilizacji finansowej, nie będzie podatny na uzależnianie się od klienta, łagodzenie wymogów albo naruszenie zasad bezstronności? – zastanawia się.

To otwarty zawód

Notariusz jest osobą prowadzącą działalność gospodarczą, ale zrównywanie notariuszy z innymi przedsiębiorcami to błąd – przekonuje środowisko. Notariusz jest funkcjonariuszem publicznym, osobą zaufania publicznego, mającą uprawnienia nadane mu przez państwo. – Bliżej nam do zawodu sędziego, tym bardziej że wiele czynności, które wykonywały dawniej sądy, przerzucono na notariuszy, np. sporządzanie poświadczeń dziedziczenia – mówi rejent Greguła.

Do Anny, która w przyszłości chciałaby zostać notariuszem, te argumenty nie przemawiają.

– Te populistyczne tezy mają przykryć to, że istnieje bariera w dostępie do zawodu. Podczas aplikacji wpaja się nam, że zawód notariusza oznacza bezstronność. Nie rozumiem, dlaczego notariusze bez asesury mieliby nagle o tym zapomnieć – mówi.

Środowisko ma jeszcze jeden argument: przekonuje, że zawód notariusza już jest otwarty. – Ustalono maksymalne stawki taksy, nie ma określonej maksymalnej liczby kancelarii na danym terenie, a obywatele nie mają żadnego problemu z dostępem do naszych usług. To my czekamy na klienta – podsumowuje Joanna Greguła.