Prezes NIK: Doświadczenia związane z organizacją KBW rodzą ryzyko niepowodzenia

Prezes NIK: Doświadczenia związane z organizacją KBW rodzą ryzyko niepowodzenia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Krzysztof Kwiatkowski (fot. FOT. TEDI/NEWSPIX.PL ) Źródło:Newspix.pl
W Krajowym Biurze Wyborczym zastaliśmy absolutny brak kultury organizacyjnej – uważa Krzysztof Kwiatkowski, szef Najwyższej Izby Kontroli.

Wybory samorządowe nie zostały sfałszowane, ale mogłyby zostać, gdyby ktoś skorzystał z dziur w systemie informatycznym. Takie wnioski płyną z waszej kontroli.

Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK: Nie kontrolowaliśmy ani Państwowej Komisji Wyborczej, ani też procesu wyborczego, bo tu oceny może dokonywać wyłącznie niezawisły sąd. Nasza kontrola dotyczyła obsługi wyborów i pokazała nieprawidłowości w zarządzaniu przez KBW projektami informatycznymi i realizacją przetargów. Pod koniec 2013 r. ogłoszono przetarg na system informatyczny, który ma obsługiwać różne rodzaje wyborów. Przetarg unieważniono, bo zamówienie KBW przygotowało z wieloma błędami. Biuro ogłasza więc w pośpiechu osobne przetargi na system do wyborów do Parlamentu Europejskiego i odrębnie do wyborów samorządowych w 2014 r. W efekcie drugiego przetargu KBW otrzymuje zamówione oprogramowanie w październiku, czyli niecały miesiąc przed wyborami.

A potem jest już tylko gorzej.

Dyrektor z KBW przyjmuje ten system bez żadnego sprawdzenia. Biuro płaci, a dopiero potem zaczyna testy. Co się okazuje? Dwa kolejne testy kończą się niepowodzeniem. Ale KBW dopuszcza system do użytku. To są wszystko tak daleko idące nieprawidłowości, że skierowaliśmy w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.

Do systemu mogły się dostać niepowołane osoby?

KBW zamówiło audyt bezpieczeństwa kupionego systemu, ale na 13 dni przed wyborami. I druga, ważna część raportu audytorów nadeszła dopiero po wyborach. Powołani przez nas biegli wykryli luki w oprogramowaniu, które umożliwiały nieautoryzowany dostęp do danych, choć co bardzo ważne – nie stwierdziliśmy, aby doszło do tego rodzaju włamania. Ale KBW dopuściło do sytuacji, w której tak ważny dla demokratycznego państwa prawa system nie był właściwie zabezpieczony. Dlatego skierowaliśmy wniosek do ABW, odpowiedzialnej za cyberbezpieczeństwo.

Ile winy za kompromitację wyborczą ponosi firma przygotowująca system?

System nie zadziałał, o czym się wszyscy boleśnie przekonaliśmy. Pojawiły się narzekania na użytkowników systemu. Ale przecież byli szkoleni przed wyborami jedynie na zrzutach ekranowych. Zamiast ćwiczyć na oprogramowaniu, oglądali slajdy. Na ostatnią chwilę wprowadzano do systemu wzory dokumentów. Oprogramowanie zmieniano do ostatniej chwili. Nic dziwnego, że w czasie wyborów wystąpiły problemy z drukowaniem arkuszy. System nie uwzględniał też remisów wyborczych, a takie sytuacje się w wyborach samorządowych zdarzają. Odpowiednią poprawkę wprowadzono już w trakcie wyborów.

Ten obraz z KBW to tylko skutek bajzlu?

Na pewno w KBW zastaliśmy absolutny brak kultury organizacyjnej, która byłaby adekwatna do wyjątkowości tego miejsca. Mówimy przecież o organie odpowiedzialnym za sprawne przeprowadzenie wyborów. A tymczasem system informatyczny, za który KBW odpowiadało, nie zadziałał i wyniki liczono ręcznie.

I w najbliższych wyborach prezydenckich też będą liczone ręcznie, bo KBW wciąż nie uporało się z tym systemem.

Do wyborów prezydenckich jest za mało czasu i stąd rekomendujemy, żeby liczyć głosy bez wsparcia informatycznego. Jeśli chodzi o wybory parlamentarne, to doświadczenia związane z kulturą organizacyjną KBW rodzą ryzyko niepowodzenia. To duży system, wymagający testów. Na jego wytworzenie i sprawdzenie trzeba czasu, a zostało go już relatywnie niewiele.

Kiedy NIK wchodził do KBW w czasie wyborów, to pana dawni partyjni koledzy uznawali, że to nadgorliwość.

NIK to jedyny organ państwa, który ma prawo skontrolować KBW. Mieliśmy uchylić się od tej odpowiedzialności? Kontrolę rozpoczęliśmy między I i II turą wyborów, ale nie prowadziliśmy jej wtedy w siedzibie KBW, żeby nie utrudniać pracy urzędnikom. Pobraliśmy jedynie dokumenty, nad którymi zaczęli pracować biegli. Dzięki temu, że zareagowaliśmy szybko, wnioski możemy przedstawić przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi. Jest czas, aby wykorzystać nasze rekomendacje. I uniknąć kolejnej kompromitacji. Widzimy już pozytywne zmiany w KBW.

Dlaczego informatyzacja w polskich instytucjach rodzi tyle patologii? Co kontrola i raport, to gorzej.

Nie wszędzie. Jako minister sprawiedliwości wdrożyłem np. system umożliwiający obywatelom dostęp przez internet do ksiąg wieczystych. Rocznie korzystają z niego miliony osób. Informatyzacja nie musi być skazana na niepowodzenie. Pokazują to wyniki kontroli w samorządach – są gminy, których działalność w internecie sprowadza się do strony i elektronicznej skrzynki podawczej. Są też takie, które mają ponad 100 aplikacji umożliwiających załatwianie spraw w urzędzie i spółkach komunalnych.

Problemem jest nie tylko brak umiejętności. Choćby infoafera pokazuje skalę przekrętów przy informatyzacji.

Najpierw trzeba wiedzieć, czemu ma służyć informatyzacja. Firmom, które biorą udział w przetargach, należy postawić wysokie wymagania jakościowe. Ta sama firma, która nie udźwignęła zadania w KBW, wygrywała też przetargi w innych instytucjach. Często niską ceną. Chciała być także partnerem NIK. Wymagaliśmy jednak, aby oferenci pokazali nam wykonane przez nich podobne produkty. System wskazany przez firmę, która zaoferowała najniższą cenę, nie spełniał naszych wymagań. Ta firma odwołała się do UZP, ale urząd przyznał rację NIK. Rozstrzyganie jedynie na podstawie najniższej ceny jest świetne, ale gdy się zamawia papier do ksero. Obywatel ma prawo oczekiwać nie tylko taniego, ale przede wszystkim mądrego państwa.

Więcej tekstów w najnowszym wydaniu "Wprost", które jest dostępne w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay