Wojewódzki sąd administracyjny we Wrocławiu uchylił decyzję legnickiego Samorządowego Kolegium Odwoławczego w związku z oszustwem, którego dopuścił się właściciel szkoły nauki jazdy. Kolegium odebrało prawo jazdy jednej z oszukanych kobiet i choć to instruktor fałszował uprawnienia, to kursanci ponieśli konsekwencje.
– Wojewódzki sąd administracyjny, który zajmował się naszą skargą, zwrócił uwagę przede wszystkim na uchybienia proceduralne i nieprzeprowadzenie przez organ I instancji kompletnego postępowania dowodowego – powiedziała Liliana Łukasiewicz z legnickiej prokuratury.
Zdaniem śledczych, którzy stanęli w obronie kursantki, przy podejmowaniu decyzji o odebraniu prawa jazdy „nie uznano interesu obywatela i błędnie oceniono, że kursanci mają ponosić konsekwencje za skutki błędów przy weryfikacji zaświadczeń”. – To osoby nie mające możliwości sprawdzenia prawidłowości funkcjonowania ośrodków szkolenia i egzaminowania – dodała Łukasiewicz. To jednak nie koniec sprawy. Kolegium musi teraz ponownie rozpatrzeć sprawę i na nowo podjąć decyzję.
– Nareszcie puściły nerwy, bo do tej pory żyłam w wielkim stresie – cieszy się Marta Karwacka, w imieniu której walczył sąd. – Ta cała sytuacja nie wynikła z naszej winy. Egzamin zdawaliśmy państwowy, a nie przed instruktorem, wszyscy widzieli te zaświadczenia, a nikt nic nie mówił. Dlaczego my mieliśmy sprawdzać szkoły i instruktorów? Przecież nie byliśmy za to odpowiedzialni – powiedziała na koniec.
TVN 24
Zdaniem śledczych, którzy stanęli w obronie kursantki, przy podejmowaniu decyzji o odebraniu prawa jazdy „nie uznano interesu obywatela i błędnie oceniono, że kursanci mają ponosić konsekwencje za skutki błędów przy weryfikacji zaświadczeń”. – To osoby nie mające możliwości sprawdzenia prawidłowości funkcjonowania ośrodków szkolenia i egzaminowania – dodała Łukasiewicz. To jednak nie koniec sprawy. Kolegium musi teraz ponownie rozpatrzeć sprawę i na nowo podjąć decyzję.
– Nareszcie puściły nerwy, bo do tej pory żyłam w wielkim stresie – cieszy się Marta Karwacka, w imieniu której walczył sąd. – Ta cała sytuacja nie wynikła z naszej winy. Egzamin zdawaliśmy państwowy, a nie przed instruktorem, wszyscy widzieli te zaświadczenia, a nikt nic nie mówił. Dlaczego my mieliśmy sprawdzać szkoły i instruktorów? Przecież nie byliśmy za to odpowiedzialni – powiedziała na koniec.
TVN 24