Jak się szacuje, w Czechach, gdzie oficjalnie działa ponad 850 domów publicznych (salonów erotycznych), prostytucję regularnie uprawia około 6 tysięcy osób, głównie kobiet. W kilku miejscach (przede wszystkim w okolicach Dworca Głównego w Pradze) uprawiana jest także prostytucja męska.
Według szacunków, roczne obroty w branży świadczenia usług seksualnych w 10-milionowych Czechach wynoszą ok. 6 miliardów koron, tj. ok. 840 milionów złotych. Dane te nie obejmują jednak zarobków tzw. drogówek, ani tych, które proponują płatny seks w systemie domokrążnym.
Projekt ustawy regulującej prostytucję - wzorowany na podobnym rozwiązaniu legislacyjnym, które od roku 2000 obowiązuje w Holandii - przewiduje, że osoby uprawiające zawodowo prostytucję będą musiały posiadać specjalna licencję "zawodową", którą, wraz z książeczkami badań lekarskich i kartą podatkową wydawać będą urzędy miejskie lub gminne.
Licencja ważna będzie przez rok. Zostanie przedłużona tylko pod warunkiem, że prostytutka będzie regularnie poddawać się badaniom lekarskim i nie będzie mieć zaległości wobec fiskusa. Panienki swą profesję będą mogły uprawiać wyłącznie w miejscach wyznaczonych przez władze miast lub gmin.
"Państwo - powiedziała dyrektor wydziału prewencji ministerstwa spraw wewnętrznych Jitka Gjuriczova - nie będzie musiało, jak dotąd, wydawać tyle pieniędzy na walkę ze zjawiskami kryminalnymi towarzyszącymi prostytucji. Gminy zyskają na dodatkowych opłatach. Właściciele domów publicznych będą odprowadzać pieniądze jak dotąd (będą musieli jednak zatrudniać panienki z licencją), a same prostytutki będą płacić podatki, podobnie jak inne osoby prowadzące działalność gospodarczą".
Zdaniem autorów projektu ustawy, nowe rozwiązanie, które - w odróżnieniu od poprzednich nieudanych prób regulacji prostytucji - ma szanse na przyjęcie przez parlament, pozwoli skutecznie walczyć z tzw. prostytucją niedobrowolną i z gangami alfonsów, kontrolujących obecnie, głównie na północy Czech przy granicy z Niemcami, rynek usług seksualnych.
rp, pap