Nie ma dzieci, są ludzie

Nie ma dzieci, są ludzie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Każde dziecko to człowieka - warto o tym pamiętać (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Kiedy widzę dzieci, którymi nikt się nie zajmuje, nie daje jeść, bije, to szlag mnie trafia – mówi Jolanta Sobczak, dyrektor Warszawskiego Centrum Pomocy Rodzinie.

K iedy dziecko jest traktowane źle…

To trzeba reagować. Od razu, bez długiego zastanawiania się.

Tu, na pani biurku, leżą historie, dokumenty wielu dzieci, którym dorośli wyrządzili krzywdę. Która z nich ostatnio najbardziej panią wstrząsnęła?

Nie robię takich rankingów. Jednak kiedy słyszę o kilkumiesięcznym dziecku, które musiało zostać umieszczone w domu dziecka czy w rodzinie zastępczej z powodu przestępstw seksualnych, to nie potrafię tego sobie jakoś poukładać. Ba, muszę nad sobą panować, żeby nie zachowywać się w sposób nieakceptowany społecznie. Nie wykastrować, nie pobić, nie zrobić czegoś strasznego. Kiedy widzę dzieci, których rodzice robili wszystko, by urodziły się z głębokimi defektami, bo w trakcie ciąż robili straszne rzeczy, to wszystko się we mnie buntuje.

Matki piły, narkotyzowały się?

Nie tylko. Miały na przykład na koncie niezliczoną liczbę kontaktów seksualnych, które były zagrożeniem dla płodu. Były chore wenerycznie, ani razu nie były u ginekologa. Robiły po prostu wszystko na zgubę dziecka. Kiedy widzę dzieci, którymi nikt się nie zajmuje, nie pilnuje, by chodziły do szkoły, nie daje jeść, nie uczy podstawowych czynności życiowych, takich jak choćby wstawanie rano, mycie się, to szlag mnie trafia. Szlag mnie trafia, kiedy czytam postanowienie sądu, że 15-letniej dziewczynce, która kupczy swoim ciałem, prostytuuje się, utrzymuje kontakty seksualne z 60-letnimi mężczyznami, trzeba znaleźć tzw. pieczę zastępczą.

Kto miał przez 15 lat tej dziewczynce mówić, jak ma żyć? Rodziców pani wini, że nie nauczyli?

Nie, wszystkich winię, że nie zauważyli. Przecież przez lata w rodzinie tej dziewczynki musiało źle się dziać. Nie możemy udawać, że nie słyszymy permanentnych krzyków dzieci, wrzasków rodziców. Przecież w przedszkolu, w szkole wychowawcy widzą, że dziecko stosuje charakterystyczne uniki – boi się, gdy ktoś podnosi rękę, kuli, chce uniknąć ciosu. Nauczyciel nie może udawać, że nie widzi, że dziecko nie ma śniadania, jest głodne albo brudne, śmierdzące.

Nauczyciele udają?

Kiedy nie reagują, to udają. Przecież jeśli dzieciak jest śmierdzący, to inne dzieci mówią, że śmierdzi. Dzieci nie owijają w bawełnę. Proszę pamiętać, że niezabezpieczanie podstawowych potrzeb dziecka jest formą przemocy.

I dlatego odbiera się je rodzicom?

Opowieści o tym, że zabieramy dzieci z powodu biedy, zawodowo mnie wkurzają. Przecież miejsc w domach dziecka de facto nie ma. Nikt nie zabiera dzieci tylko z powodu ubóstwa rodziców.

Rodzinie Bajkowskich zabrano. Siłą. Były nerwy, policja, płacz dzieci.

I ja w tym przypadku nie widzę zasadności przymusowego interwencyjnego odbierania dzieci. Można było negocjować spokojniej. Proszę jednak pamiętać, że urzędnik nie może powiedzieć publicznie nic na temat rodziny, którą się zajmuje. Ma prawo używać takich eufemizmów, jak: nieprawidłowy, nieporadny, matka sobie nie radzi, metody wychowawcze rodziców były niewystarczające. W takich stwierdzeniach próbuję się doszukać tego, co naprawdę działo się w tej rodzinie, skoro podjęto decyzję o odebraniu dzieci. Tytuł do interwencji jest wtedy, kiedy mamy do czynienia z zagrożeniem życia i zdrowia. Dzieckiem dowiezionym do placówki musi się natychmiast zaopiekować psycholog. Ono jest roztrzęsione, rozpłakane, uspokojenie zajmuje kilka dni, a trauma pozostaje na całe życie. Wie pani, hasło Janusza Korczaka: „Nie ma dzieci, są ludzie”, tak naprawdę nie powinno nas opuszczać. Dzieci nie mogą być traktowane jak ludzie drugiej kategorii. Zaniedbali ich najbliżsi i nie można dopuścić, by następni dorośli traktowali ich równie okrutnie.

Słyszała pani tekst posła Niesiołowskiego o szczawiu i mirabelkach? Słyszała pani złotą myśl posłanki Pitery o tym, że w Polsce nie ma kultury jedzenia śniadań?

Słyszałam i nie będę tego komentować. Jest wiele dzieci głodnych albo niedożywionych i nie ma co z tym dyskutować. Nauczyciele muszą o tym informować odpowiednie instytucje i państwo musi takie dzieci ratować.

Ile pieniędzy rodzina zastępcza dostaje od państwa na jedno dziecko?

1000 zł. I wiem, że niektórzy sądzą, że na tych dzieciach można zarabiać. Rodzina zastępcza jest pewnym instrumentem, którym państwo się posługuje. Daje siebie wraz ze swoimi dziećmi i dostaje za to pieniądze. Jest nad nią system nadzoru, który oczywiście bywa niedoskonały. Patrzę na tę instytucję przez pryzmat dobrostanu umieszczonego w niej dziecka. Nie ma jednak siły, żebym nie zwracała uwagi na sposób, w jaki ta rodzina traktuje własne dzieci. Teraz np. mam wątpliwości, czy metody wychowawcze pewnych rodziców zastępczych w stosunku do kilkunastoletniego dziecka są dobre.

A jakie to są metody?

Zastraszanie po prostu. I sprawdzimy to. Spotkamy się z chłopakiem. Potem z tymi dorosłymi. Potem z nimi razem. I już mówiłam, że zawsze widać, kiedy dziecko jest źle traktowane, bite, zastraszane, szantażowane.

Jak się zachowuje takie dziecko?

Jeżeli mamy do czynienia z rodziną, w której jesteśmy pół godziny, godzinę, i dzieciak krąży, nie zbliża się do dorosłych, to znaczy, że może się dziać coś dziwnego. W normalnych relacjach dziecko podchodzi do dorosłych, do swojego opiekuna, czasami jest zbyt namolne, upierdliwe nawet, ale wchodzi w interakcję. Mówi: daj mi pić, jeść, podciągnij mi majtki. Niestety o tym, że w rodzinie dzieje się coś złego, dowiadujemy się wtedy, kiedy dochodzi do tragedii. W dużych miastach ludzie szybciej reagują na krzywdę dziecka. Ale oczywiście też nie zawsze, bo panuje niezrozumiałe dla mnie przyzwolenie na przemoc. Na wsiach to przyzwolenie na kary cielesne jest jeszcze dużo większe. Często stanowi normę.

I nikt nie reaguje?

Często nikt. Nawet w szkole nauczyciele, którzy widzą, że dziecko jest posiniaczone, nic z tym nie robią. Opowiem pani jednak o tym, co się wydarzyło nie tak dawno na Ursynowie. Taka inteligencka dzielnica, a to właśnie tam rodzicom trzeba było odebrać dzieci. W trybie natychmiastowym. Bardzo mocno pobite. Zmaltretowane wręcz.

Malutkie?

Cztery, sześć i dziewięć lat. Bezbronne.

Tatuś inteligent maltretował swoje dzieci?

Za przyzwoleniem matki. Matka nie broniła, nie oponowała. Dzieci trafiły do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Odebrano je rodzicom ze wszystkimi szykanami.

Co to znaczy: ze wszystkimi szykanami?

Z przymusem odbioru, z udziałem policji, kuratora i tak dalej…

Rodzice trafili do więzienia?

Nie wiem. Nie umiem powiedzieć. Ja mam zabezpieczyć dobro dzieci. W przypadku takim jak ten najszybciej, jak to możliwe, uwolnić je od oprawców. Proszę sobie wyobrazić, że bardzo często działamy pod presją czasu. Staramy się, by ci rodzice nie mieli więcej okazji do bicia swoich dzieci albo w innych przypadkach – ich seksualnego wykorzystywania.

Kto najczęściej wykorzystuje dzieci seksualnie? Ojcowie?

Zazwyczaj konkubent matki. Jednak często zdarza się także, że to ojcowie są przestępcami seksualnymi.

Przemoc fizyczna, przemoc seksualna to główne powody, dla których dziecko zostaje odebrane rodzicom?

To się zaczyna od niezaspokajania potrzeb dziecka. Kiedy dzieciak nie dostaje jedzenia, normalnego ubrania i nikt o niego nie dba, to zaczyna żebrać albo kraść. Kiedy się okazuje, że opiekun socjalny po wejściu do mieszkania dziecka widzi, że nie ma ono nawet łóżka i śpi tam, gdzie się akurat położy, w kącie na przykład, to czy to jest powód, by temu dziecku znaleźć inne miejsce do życia? Możemy oczywiście próbować tłumaczyć rodzicom, uczyć ich, jak być mamą i tatą, bo przecież taki rodzic sam nigdy nie został takich rzeczy nauczony, nie ma wzorca. Urodził sobie dziecko, a wcześniej gdzieś ktoś jego urodził i nic się wielkiego nie stało, i on przecież jakoś przeżył… Jeśli ten rodzic jest gotowy na jakieś zmiany, to nikt mu dziecka nie zabierze, można mu pomóc. Jednak kiedy w grę wchodzi przemoc, typy przemocy takie, że trudno je sobie nawet wyobrazić, to tego małego człowieka trzeba jak najprędzej ratować, bo wtedy mamy przecież do czynienia z zagrożeniem jego życia. Niestety, nad emocjami dorosłych stosujących przemoc nikt z nas nie zapanuje. Taki tatuś czy mamusia nie umieją inaczej rozładować emocji, jak tylko przez przylanie słabszemu. A uderzenie dziecka może się skończyć jego śmiercią. Na koniec mogę tylko powiedzieć: naszym obowiązkiem jest to dziecko chronić.