Sędzia potrącił rowerzystę. Prokuratura umarza postępowanie

Sędzia potrącił rowerzystę. Prokuratura umarza postępowanie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sędzia potrącił rowerzystę. Prokuratura umarza postępowanie (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Marcin Wieczorek rok temu przetoczył się na rowerze przez maskę samochodu wrocławskiego sędziego. Auto wyjechało z podporządkowanej drogi, a całe zdarzenie zarejestrował monitoring. - Umorzyliśmy postępowanie wobec braku znamion przestępstwa - informuje prokuratura po roku śledztwa - podaje TVN24.
- Jechałem ścieżką rowerową. Wtedy nagle z podporządkowanej drogi, którą miałem po lewej, wysunął się samochód - wspomina Marcin Wieczorek. Samochód zajechał mu drogę. - Uderzyłem w niego, to był moment, nie zdążyłem nawet złapać za manetki do hamowania. To były sekundy. Przeleciałem przez maskę i upadłem na kostkę brukową - daje rowerzysta.

Co się działo się później pamięta jak przez mgłę. Był w szoku, otrzepał spodnie, pomyślał, żeby wziąć numer rejestracyjny i podziękować za jakąkolwiek pomoc. Dopiero wieczorem żona zawiozła go do szpitala. Okazało się, że Wieczorek ma złamany kręgosłup - podaje TVN24. 

Następnego dnia pojechał  na policję. Funkcjonariusze pojechali na miejsce wypadku, zabezpieczyli monitoring. Na filmie widać, jak z parkingu wyjeżdża samochód, podjeżdża do ścieżki rowerowej, ale się nie zatrzymuje przed przejazdem.  

Policjanci z miejsca zgłosili sprawę wypadku na prokuraturę, bo według przepisów muszą to zrobić, kiedy poszkodowany dostaje zwolnienie na czas dłuższy niż tydzień. Następnie jednak sprawa trafiła do Namysłowa.

Biegli przez rok wyprowadzali wzory, liczyli, oglądali monitoring, oceniali, sporządzili łącznie pięć ekspertyz. - Po przeprowadzeniu postępowania prokuratura umorzyła w tej sprawie śledztwo wobec braku znamion przestępstwa. Uznaliśmy, że zgromadzony materiał dowodowy nie pozwala na ewentualne przedstawienie zarzutów - powiedział Artur Rogowski, prokurator rejonowy w Kluczborka (prokuratura rejonowa w Kluczborku oddział zamiejscowy w Namysłowie). - Materiał dowodowy wskazywał na to, że zachowanie kierowcy było w granicach rzetelnego użytkownika drogi. Rowerzysta też poruszał się zgodnie z zasadami ruchu - dodaje Rogowski.
Sędzia: Zatrzymałem się
Sam sędzia twierdzi, że pamięta, że się zatrzymał przed ścieżką, czego na monitoringu nie widać. - Wyjeżdżałem z parkingu, i to nie tak, że ja [w niego - przyp. red], tylko rowerzysta wjechał na mnie. To znaczy ja się wysunąłem, a rowerzysta uderzył we mnie. I przetoczył się przez maskę. To nie jest tak, że ja jechałem i uderzyłem w rowerzystę - opowiada i dodaje, że żałuje tego, co się wydarzyło. - I najbardziej ja do tej pory się winię, że nie wezwałem policji na miejsce zdarzenia. To jest mój błąd jedyny. Przy takim szoku człowiek jak patrzy to głupieje. Co zrobisz, nie cofnę czasu - mówi.

 - Tam jest dość słaba widoczność. To jest sytuacja w której bardzo dużo zależy od zdrowego rozsądku i od tego jak się tolerujemy i szanujemy na drodze - mówi Katarzyna Kasprzak z inżynierii miejskiej UM we Wrocławiu. - Kierowa widząc, że ma płot, po prostu musi się zatrzymać i znaki nie stworzą tej kultury jazdy - tłumaczy, dlaczego nikt nie pomyślał o znaku "stop", lustrze weneckim czy choćby o przeniesieniu ścieżki rowerowej spod muru i zamienienie jej miejscami z chodnikiem, który idzie obok, ale od strony ulicy. Teraz, obiecuje Kasprzak, zajmą się sprawą niebezpiecznego przejazdu rowerowego przy ul. Grabiszyńskiej we Wrocławiu.
TVN24, tk