Cimoszewicz: Odchodzę definitywnie

Cimoszewicz: Odchodzę definitywnie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Włodzimierz Cimoszewicz (fot. ANNA BEDYŃSKA/AGENCJA GAZETA) 
- W tym roku zdrowie wysłało mi bardzo poważny sygnał ostrzegawczy. Mogłem umrzeć w każdej chwili. Jak dobrze pójdzie, mogę być aktywny jeszcze z 10 lat. Chcę więc posmakować życia, z polityki odchodzę definitywnie - mówi Włodzimierz Cimoszewicz, były premier.
- Do Warszawy jadę tylko kiedy muszę - wyjaśnia, gdy zajmujemy miejsca przy stole. Dodaje że cały czas stara się spędzać tutaj i robić jak najwięcej zdjęć. Dużo też majsterkuje. Obecne przeprowadza remont generalny starej maszyny do szycia Singera. Jest też inne wyzwanie, ale nie jest pewien czy może nam o nim opowiedzieć. - W Niemczech kupiłem używany ambulans - zdradza były premier. - Przerabiam go na Camper. Pojadę w podróż po Europie. Na początek Skandynawia - opowiada.

Ambulans, który będzie jego domem na kołach, oglądamy potem w stodole. Samochód jest w bardzo dobrym stanie, ale Cimoszewicza czeka jeszcze dużo pracy. - Tu będzie łóżko, a tam zrobię prysznic z zasłoną na magnesy - polityk wyjaśnia, że wszystkie elementy wyposażenia robi sam. Ostatnio kupił też starą przyczepę campingową. Ma być ruchomą amboną do obserwacji zwierząt. Zostanie przemalowana w barwy maskujące, czyli na zielono i brązowo.

Czy to znaczy, że już nie ciągnie go do polityki? - Żubry są fajniejsze - ucina były premier. - Tu człowiek zupełnie inaczej myśli. Pamiętam na przykład dokładnie, kiedy pierwszy raz w tym roku robiłem zdjęcia leśnych kwiatów. To było 7 marca. Bliskość natury zawsze była dla mnie bardzo ważna. Polityką zajmuje się już 25 lat, niech teraz robi to ktoś inny. Ja chciałbym mieć trochę czasu dla siebie. Tym bardziej, że w tym roku zdrowie wysłało mi bardzo poważny sygnał ostrzegawczy. Miałem problemy ze wzrokiem. Jakiś zator. Uznałem że trzeba wyjaśnić co mogło być przyczyną. Kardiolodzy mnie zbadali. Doszli do wniosku że zastawka aortalna jest w fatalnym stanie. Nie chcieli już wypuścić mnie ze szpitala. Mogłem umrzeć w każdej chwili. Dziś lekarze się cieszą, wyniki są świetne, ale nie mogę się denerwować. Nawet kiedy widzę w telewizji film sensacyjny, muszę przełączyć. Jak dobrze pójdzie, mogę być aktywny jeszcze z 10 lat. Chcę więc posmakować życia - tłumaczy. I dodaje, że to, co trzymało go w polityce, to wyzwania. - Po 2005 r. postanowiłem wrócić do polityki tylko dlatego, żeby PiS nie zdobył w Podlaskiem trzech mandatów, tylko dwa. Teraz odchodzę już definitywnie. Nawet jeżeli PiS wygra wybory, najprawdopodobniej nie będzie już rządził Polską. Nie będę się więc musiał wynosić z kraju - mówi. - Najważniejsze już zrobiłem - dodaje.

A rada doradcza przy premierze? W 2009 r. rząd Donalda Tuska poparł kandydaturę Włodzimierza Cimoszewicza na sekretarza generalnego Rady Europy. Mówiono wtedy, że były premier sprzedał się PO. - A co oni by mi mogli dać? Watykan? - protestuje Cimoszewicz. Kiedy nie został szefem RE, premier rozmawiał z nim o możliwej współpracy. - Powiedziałem mu, że dobrze wiem jak to jest, kiedy pełni się funkcję premiera. Zabiegany bieżącymi sprawami nie miałem czasu na refleksję. Po latach myślę, że w moim przypadku była to największa słabość i wada. Powiedziałem wtedy Tuskowi, że mu radzę, by raz na dwa, trzy miesiące znalazł sobie wieczór na rozmowę o ważnych sprawach. O tym, dokąd zmierza świat, gospodarka. Spytał, czy gotów byłbym przychodzić na takie spotkania. Zgodziłem się. „Niech Sławek Nowak to z tobą zorganizuje” - dodał na koniec. Nic z tego nie wyszło. Potem zresztą tego Sławka Nowaka widywałem od czasu do czasu w Sejmie, pytałem, co z tą sprawą, on mówił, że wszystko dobrze i nic się nie działo. A ja przecież nie będę się zarzucał - mówi były premier. Widać, że żal mu zmarnowanej okazji, by przydać się na coś szefowi rządu.  - Mogłem ściągnąć przecież ludzi z Polski, zza granicy - mówi. - Z Tuskiem o polityce zagranicznej chciał pan rozmawiać? Z nim to raczej o cynicznych mechanizmach władzy! -  zauważamy.

- Opowiem paniom coś, o czym wcześniej nie mogłem mówić. Pięć lat temu na szefa Rady Europejskiej wybrali Hermana Van Rompuya. Zgroza! Rozmawiałem wtedy z Tuskiem i pytam, czemu ty się na tego Van Rompuya zgodziłeś. W naszym interesie jest silne przywództwo, czemu zgodziłeś się na takiego słabeusza?! „Bo mi w EPP powiedziano, że to dobry kandydat” - odpowiedział. Tuskowi brakowało własnej refleksji na ten temat. Pogadania z kimś o tym, co jest dla nas ważne.  

O życiu w puszczy, pasji fotograficznej Włodzimierza Cimoszewicza w najnowszym wydaniu Wprost w tekście Olgi Wasilewskiej i Agnieszki Burzyńskiej.

Tygodnik "Wprost", od niedzieli od godz. 20 jest dostępny w formie e-wydania.

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.

Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay