Jak informuje "Channel News Asia", wczoraj, w sobotę, na lotnisku w Surabaja w Indonezji, tym samym, z którego startował feralny lot QZ8501, inny samolot linii AirAsia nie odleciał, gdyż w czasie rozpędzania maszyny nagle zgasły silniki. Oburzeni podróżni zażądali zwrotu pieniędzy, przewoźnik jednak przekonuje, że maszyna może polecieć.
Samolot linii AirAsia miał lecieć z lotniska w Surabaja do Bandung. Gdy maszyna rozpoczęła kołowanie, nagle silniki ucichły.
Na pokładzie wybuchła panika. Kapitan próbował uspokoić tłum tłumacząc, że silniki zostały z premedytacją wyłączone - nie zepsuły się, a problem, jaki się pojawił, dotyczył błędnego odczyty na jednym z urządzeń pokładowych. Kapitan podkreślił także, że lot odbędzie się zgodnie z planem, gdyż z samolotem nie ma problemów - na pas przyjechała obsługa techniczna i wymieniła wadliwe oprzyrządowanie. 90 proc. pasażerów odmówiło jednak powrotu do maszyny.
Wszyscy udali się do biura AirAsia na lotnisku i tam zażądali zwrotu pieniędzy za rejs. Przewoźnik jednak odmawia podkreślając, że maszyna była sprawna. Ci, którzy zdecydowali się polecieć, bezpiecznie dotarli do Bandung.
ChannelNews Asia
Na pokładzie wybuchła panika. Kapitan próbował uspokoić tłum tłumacząc, że silniki zostały z premedytacją wyłączone - nie zepsuły się, a problem, jaki się pojawił, dotyczył błędnego odczyty na jednym z urządzeń pokładowych. Kapitan podkreślił także, że lot odbędzie się zgodnie z planem, gdyż z samolotem nie ma problemów - na pas przyjechała obsługa techniczna i wymieniła wadliwe oprzyrządowanie. 90 proc. pasażerów odmówiło jednak powrotu do maszyny.
Wszyscy udali się do biura AirAsia na lotnisku i tam zażądali zwrotu pieniędzy za rejs. Przewoźnik jednak odmawia podkreślając, że maszyna była sprawna. Ci, którzy zdecydowali się polecieć, bezpiecznie dotarli do Bandung.
ChannelNews Asia