Nie koniec rebelii w Andiżanie (aktl.)

Nie koniec rebelii w Andiżanie (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
W centrum Andiżanu (Uzbekistan), gdzie w piątek siły bezpieczeństwa strzelały do tłumu, znów zbierają się protestujący. Na żądanie władz z kraju wyjechali zagraniczni dziennikarze.
Trwające od nocy z czwartku na piątek zamieszki pochłonęły najprawdopodobniej znaczną liczbę ofiar. Ich dokładna liczba nadal nie jest znana. Początkowo władze mówiły o dziewięciu zabitych i 30 rannych. Prezydent Uzbekistanu Isłam Karimow na sobotniej konferencji prasowej oświadczył, że w piątkowych zajściach w Andiżanie na wschodzie kraju zginęło 10 funkcjonariuszy formacji bezpieczeństwa, a stu innych zostało rannych, oraz "znacznie więcej" demonstrantów. Źródła medyczne podały, że zginęło co najmniej 50 osób. Jednak uzbecki aktywista ruchu obrony praw człowieka Lutfulo Szamsutdinow (kieruje Niezależną Organizacją Praw Człowieka Uzbekistanu) oświadczył w sobotę, że widział, jak na ciężarówki ładowano ciała 200 ofiar piątkowej masakry.

W piątek w Andiżanie wojsko otworzyło ogień do około trzytysięcznego tłumu, zgromadzonego wokół zajętego przez rebeliantów budynku rządowego. W sobotę ponownie zebrało się tam około tysiąca demonstrantów, przynosząc ze sobą ciała sześciu ofiar masakry, ale władze tym razem nie interweniowały. Wcześniej, nad ranem w centrum 300-tysięcznego, trzeciego co do wielkości miasta Uzbekistanu, było słychać odgłosy intensywnej strzelaniny.

Prezydent Karimow, który sprawuje autokratyczne rządy nad tym krajem nieprzerwanie od od 1989 roku, początkowo jako przywódca ówczesnej republiki radzieckiej, twierdzi, że ostrzelanie tłumu nastąpiło bez jakiegokolwiek rozkazu. "Wiem, że chcecie wiedzieć, kto wydał rozkaz strzelania do nich. Nikt nie rozkazał (żołnierzom) strzelania do nich" - powiedział wyraźnie zdenerwowany Karimow.

O sprowokowanie zajść w Andiżanie Karimow oskarżył islamskie ugrupowanie Hizb ut-Tahrir. "O ile wiem, był to element ugrupowania o nazwie Hizb ut-Tahrir. Ich celem jest zjednoczenie tutejszych muzułmanów i utworzenie muzułmańskiego kalifatu, rządzącego się prawami szariatu, w które wierzą oraz obalenie naszej konstytucji i władz regionalnych" - powiedział w trakcie trzygodzinnej konferencji prasowej w Taszkiencie. Według Karimowa, bodźcem dla wydarzeń w Andiżanie była sytuacja w sąsiednim Kirgistanie, gdzie w marcu tego roku społeczny zryw odsunął od władzy skompromitowanego prezydenta Askara Akajewa. "Mieli nadzieję, że chaos, jaki widzieliśmy w Kirgistanie, pomoże im. Jednak sytuacja w Uzbekistanie różni się od tej w Kirgistanie i cele naszego narodu są inne niż nędza narodu kirgiskiego" -  podkreślił.

Na żądanie władz z Uzbekistanu wyjechali dziennikarze pracujący dla zagranicznych mediów. "Macie 30 minut na opuszczenie tego miasta. Nie odpowiadamy za wasze bezpieczeństwo. Rebelianci mogą was wziąć jako zakładników" - powiedział jednemu z dziennikarzy funkcjonariusz Państwowej Służby Bezpieczeństwa, która jest sukcesorką radzieckiego KGB. Wcześniej dziennikarze zostali zatrzymani przez milicję.

Dramatyczne wydarzenia w Andiżanie relacjonowało siedmiu reporterów, z których większość to współpracownicy mediów zagranicznych. Jeden dziennikarz pracował dla proopozycyjnej uzbeckiej witryny internetowej.

Uciekający z Andiżanu uzbeccy rebelianci zajęli w sobotę budynki państwowe w uzbeckiej wsi na granicy z Kirgistanem; podpalali policyjne samochody i biura policji i  straży granicznej, pobili też funkcjonariuszy straży granicznej - podał pragnący zachować anonimowość kirgiski urzędnik.

Wg tego źródła, do incydentów doszło w miejscowości Korasuw, około 50 km na wschód od Andiżanu.

Do zamieszek doszło, kiedy uciekinierzy zorientowali się, że granica została amknięta.

Rebelia w Andiżanie rozpoczęła się w nocy na piątek, kiedy kilkudziesięciu uzbrojonych ludzi - krewnych i sympatyków nielegalnej grupy ekstremistów islamskich - zaatakowało główne więzienie miasta, uwalniając poza związanymi z grupą biznesmenami także innych więźniów, w tym zwykłych kryminalistów. Według różnych źródeł, więźniów było od dwóch tysięcy do kilku tysięcy. Następnie rebelianci zajęli budynek rządowy.

em, pap

Czytaj też: Rebelia w Uzbekistanie