Rzecznik Prokuratury Okręgowej Maciej Kujawski poinformował, że doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez Łyżwińskiego złożył mieszkaniec Międzyzdrojów, który wyliczył, że poseł musiałby codziennie tankować auto za 660 zł i zużywać 166 litrów benzyny. Przy założeniu, że jego samochód pali 10 litrów na 100 km, poseł codziennie musiałby przejechać 1670 km (odległość zbliżona do tej, jaka dzieli Warszawę od Rzymu) - co oznacza, że Łyżwiński spędzał za kółkiem minimum 18,5 godziny dziennie.
Zdaniem posła Samoobrony, obliczenia przytaczane przez "SE" są nieprawdziwe. Jak wyjaśnił, zostały zsumowane przejazdy samochodem w okresie czterech lat poprzedniej kadencji Sejmu i podzielone przez 90 dni obecnej kadencji Sejmu. Takich bzdur nawet komentować się nie chce" - zaznaczył. Przyznał też, że nie mają z żoną samochodu i dlatego auto pożyczają.
"Są różne choroby u ludzi, ale u dziennikarzy 'Super Express' to chyba choroba z Tajwanu się pojawiła. Jeśli oni są niezdrowi to trudno, ale mam nadzieję, że przynajmniej prokurator będzie zdrowy" - powiedział w środę Łyżwiński.
pap, ss