Polska obrażona, inni chętnie zajmują nasze miejsce. Chłód w stosunkach Warszawy i Kijowa bije w oczy

Polska obrażona, inni chętnie zajmują nasze miejsce. Chłód w stosunkach Warszawy i Kijowa bije w oczy

Uczestnicy nieformalnego szczytu dyplomatycznego w Kiijowie
Uczestnicy nieformalnego szczytu dyplomatycznego w Kiijowie Źródło:PAP/EPA / Johanna Leguerre
Polski przemysł zbrojeniowy i dyplomaci najwyższego szczebla pilnują, żeby omijać Ukrainę szerokim łukiem. Władze w Kijowie mogą to unoszenie się honorem ignorować, bo dobrze wiedzą, jak długa jest kolejka chętnych, którzy już zajmują nasze miejsce.

Wizyta unijnych ministrów dyplomacji w Kijowie uznana została za historyczny krok na drodze Ukrainy do Unii. Jeśli wydarzenie jest rzeczywiście tak przełomowe, to nieobecność szefa polskiego resortu spraw zagranicznych kłuje w oczy równie mocno, jak brak polskich firm na odbywającym się chwilę wcześniej Międzynarodowym Forum Przemysłu Zbrojeniowego w stolicy kraju.

Ukraińcy chwalą się już jego wielkim sukcesem, twierdząc jednocześnie, że polskie firmy zostały zaproszone jako pierwsze. Zaproszenia ponoć zawieruszyły się gdzieś między ważnymi gabinetami w Warszawie.

Jeśli chodzi o pierwszą w dziejach UE wizytę ministrów spraw zagranicznych państw Unii w Kijowie, to Polska wysłała tam zaledwie wiceministra. Minister Zbigniew Rau pewnie nie chciałby być porównywany z dekorowanym rosyjskimi orderami szefem MSZ Węgier, Peterem Szijjarto, ale tak się składa, że prorosyjskie Węgry były jedynym obok Polski krajem regionu, które posłały do Kijowa delegację niższego szczebla.

Cały artykuł dostępny jest w 41/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.