Mieszkańcy Ochoty mają dosyć. „Zamiast Skry boisko do rugby? Zagrożonych jest tysiąc drzew”

Mieszkańcy Ochoty mają dosyć. „Zamiast Skry boisko do rugby? Zagrożonych jest tysiąc drzew”

Tereny dawnego klubu sportowego RKS Skra Warszawa
Tereny dawnego klubu sportowego RKS Skra Warszawa Źródło:PAP/EPA / Leszek Szymański
Po co nam hala i boisko do rugby, chcemy mieć basen i zieleń. Demokracja w Warszawie jest iluzją, głos mieszkańców się nie liczy! Zadepczą nas – mówią mieszkańcy Ochoty walczący o zachowanie zielonego terenu w swojej dzielnicy. Zamiast tego mają dostać halę Legii.

– Ten zielony dziki park powstały na miejscu nieistniejących basenów na Skrze jest ważną przestrzenią dla Ochocian. Za chwilę nic po nim nie pozostanie. W socjologii są określenia: „miejsca” i „niemiejsca”. To, co się dzieje w tej chwili jest zabieraniem społeczności lokalnej ich sentymentalnego miejsca i tworzenie niemiejsca. Bo hala Legii, jeżeli powstanie, nic – oprócz niedogodności i hałasu – nie będzie dla mieszkańców oznaczać – mówi dr Maria Środoń, socjolożka, mieszkanka Ochoty, współzałożycielka i przewodnicząca stowarzyszenia Ochocianie.

Osobliwa historia terenów KS Skra

W grudniu zeszłego roku teren byłego warszawskiego stadionu Skry ogrodzono i zamknięto. Taki jest finał 30-letniego zastanawiania się władz miasta, co zrobić z olbrzymim terenem, na którym jeszcze w latach 70-tych połowa Warszawy spędzała wakacje na odkrytych basenach.

Osobliwą historię tego miejsca w centrum Warszawy, mogącą być – zdaniem mieszkańców – wzorcem urzędniczej i politycznej niekompetencji oraz lekceważenia potrzeb mieszkańców dzielnicy, obserwuje od lat Aleksander Kopiński, radny Ochoty.

– Pamiętam baseny i bieżnie sprzed lat. Na stadionie ćwiczyłem w ramach WF-u w liceum. Ostatnie 30 lat to coraz większa ruina, za którą odpowiada Klub Sportowy Skra. Formalnie zarządzający tą przestrzenią klub zajmował się wynajmem: były tam zakłady, kluby nocne, sklepy z akcesoriami. Najmniej było sportu. W pewnym momencie sekcja lekkoatletyczna w ogóle stamtąd się wyniosła i uciekła do Sochaczewa. Przez jakiś czas grała tam drużyna rugby, ale także zrezygnowała – opowiada Aleksander Kopiński.

Artykuł został opublikowany w 9/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.