"Rokita rzucił rękawicę Tuskowi"

"Rokita rzucił rękawicę Tuskowi"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wystąpienie Jana Rokity z koncepcjami naprawy państwa politolog dr Marek Migalski interpretuje jako "rękawicę rzuconą Donaldowi Tuskowi w walce o zachowanie swoich wpływów i zahamowanie procesu marginalizacji Rokity".
Szef "gabinetu cieni" PO Jan Rokita zaprezentował dorobek prac kierowanej przez niego grupy 20 tzw. rzeczników Platformy. Jak wyjaśnił, jest to projekt programu reprezentowanej przez niego partii. Dokument ten - streszczał szef "gabinetu cieni" - koncentruje się na ośmiu przedsięwzięciach: naprawie procesu tworzenia prawa, zmianach w systemie sądowniczym, reformie prokuratury, przebudowie budżetu i finansów publicznych, przebudowie administracji publicznej, zmianach w systemie edukacyjnym, a także w funkcjonowaniu służb mundurowych, oraz moralnej odnowie życia politycznego.

Niedzielne wystąpienie Jana Rokity traktuję w kategoriach walki wewnątrzpartyjnej i jednocześnie międzypartyjnej - powiedział politolog.

W wymiarze wewnątrzpartyjnym, wystąpienie Rokity może być jego walką "o uratowanie dziedzictwa swojej ponad rocznej pracy jako szefa gabinetu cieni" - uważa Migalski. Jak przypomniał, ostatnio Donald Tusk wyznaczył jako osobę koordynującą pracę w tym zespole - i przygotowującą konferencję programową Platformy - Bronisława Komorowskiego.

W tym układzie wystąpienie Rokity jest - zdaniem Migalskiego - "wyraźną próbą odebrania należnego mu kawałka 'partyjnego tortu'". "Pokazując ten dorobek (kierowanego przez siebie gabinetu cieni - PAP), Jan Rokita jak gdyby gwarantuje sobie, że w przygotowaniach na konferencję programową będziemy mówili o programie powstałym pod przywództwem jego, a nie Bronisława Komorowskiego" - tłumaczył politolog.

Migalski zwrócił też uwagę, że na zorganizowanej przez Rokitę konferencji nie było 20 tzw. rzeczników - członków gabinetu cieni PO, jak i szefa partii, Donalda Tuska. "Większość rzeczników prawdopodobnie nie przyszłaby na taką konferencję, bojąc się reakcji Tuska. Wiedział to Rokita, organizując konferencję w okrojonym składzie - tak, by splendor, spadający na PO za wypracowanie potężnego dokumentu, spadł na niego, a nie na ludzi Tuska" - tłumaczył politolog.

W opinii eksperta, Rokita stoi przed trzema możliwościami. Jedna to opuszczenie partii i "jakaś forma współpracy z Jarosławem Kaczyńskim". Druga - to założenie własnej inicjatywy politycznej. Oba wyjścia są, z różnych powodów, fatalne - uważa politolog.

"Jan Rokita wybrał trzecią możliwość: pozostania w Platformie i walki o Platformę, o odzyskanie swojej pozycji, walkę z dotychczasową jej marginalizacją" - powiedział ekspert dodając, że "to nie jest łatwe zadanie, ale chyba najmniej złe z tych trzech złych wyjść".

Jednocześnie wystąpienie Rokity Migalski uznał za element walki międzypartyjnej. "Jest to wyraźny ruch Platformy Obywatelskiej w stronę Prawa i Sprawiedliwości oraz wyborców, mający udowodnić, że PO ma program polityczny. PiS zarzucał Platformie brak programu podczas wyborów w 2005 r." - przypomniał politolog. - Dzisiaj mieliśmy wyraźny sygnał dla wyborców, że Platforma ma program, i że jest on poważny - przynajmniej pod względem objętości" (dokumenty, które przedstawił Rokita, liczyły kilkaset stron - PAP).

Drugim obliczem tej międzypartyjnej walki może być, jak sugeruje Migalski, próba obalenia podziału, który pozwolił PiS wygrać wybory parlamentarne i prezydenckie w 2005 r. - podziału na Polskę solidarną i liberalną. "Usiłowaniem Jana Rokity i towarzyszących mu polityków było zasygnalizowanie wyborcom, że można być zarówno za wolnością, jak i za solidarnością" - powiedział.

ab, pap