Samouczek bezpiecznego niespłacania kredytów (3)

Samouczek bezpiecznego niespłacania kredytów (3)

Stało się. Budżet domowy się nie „zapina”. Robimy bilans i wychodzi stały brak w kasie kwoty 2000 zł; mowa oczywiście o wydatkach koniecznych. Czytelnicy wcześniejszych odcinków „Samouczka” już wiedzą z czego trzeba zrezygnować: ze spłaty kredytów.

W części 2 tego poradnika, przestrzegałem: nie można nie spłacać kredytów nieumiejętnie! Dziś rozwinięcie tego, z pozoru dziwnego hasła.

Dlaczego „dziwnego”? Może się bowiem wydawać, że skoro taką decyzję podjęliśmy, tj. wybraliśmy zaniechanie spłaty zobowiązań wobec banków, odzyskując w ten sposób utraconą płynność finansową – już wszystko gra. Udajemy, że długów tych nie ma, jakby o nich świadomie zapominając. No i na to tylko czeka nasz wróg… Znaczy bank. Że po zaprzestaniu spłaty będziemy biernie czekać na rozwój wypadków. Co się wtedy stanie? Aż się prosi użyć tutaj refrenu z bardzo znanej piosenki z repertuaru Wojciecha Młynarskiego:

„przyjdzie walec i wyrówna”…

Tak można bowiem obrazowo określić zderzenie kredytobiorcy z bankiem, w sytuacji kiedy zobowiązanie nie jest spłacane, a dłużnik nie dokona koniecznych zabezpieczeń. Znaczy: nie zrobi nic, poza wyparciem z pamięci faktu, o ciążącym na nim zadłużeniu.

Na początek trzeba sobie uświadomić, kto w opisanej sytuacji jest naszym wrogiem? Można myśleć – naiwnie – że weszliśmy w spór jedynie z kredytodawcą. Nic bardziej mylnego! Otóż mamy przeciwko sobie cały „system” organizacji naszego kraju w kwestii finansów. Sprzymierzeńcami banku – w Twojej z nim walce – będą wszystkie instytucje finansowe (żaden bank nie udzieli Ci kredytu i będzie potępiał Twoją postawę), sądy (orzekające niemal zawsze na niekorzyść niesolidnych dłużników) oraz opinia publiczna: niespłacający swoich zobowiązań wobec banków jest traktowany jako banita. Osoba taka uważana jest (dość powszechnie) w naszej kulturze jako niegodna szacunku. Bo zawiodła bank, a wszak jest to „instytucja publicznego zaufania”. Pewnie Ci się wydaje, że 

lekko nie będzie…

Wróćmy więc do Twojej wojny. Jak ją prowadzić, aby nie polec? Zobrazuj sobie najpierw taką sytuację: stoisz na drodze i jedzie na Ciebie – wprost! – gigantyczny walec. Oceniasz szanse: raczej w równej walce nie dam rady… Ale jeśli choć chwilę się zastanowisz, odkryjesz wady Twojego wroga. Po pierwsze za szybki to on nie jest, jak to walec. Po drugie: swoją zwrotnością też nie powala… Po trzecie – i chyba to jest najważniejsze – jego droga „posuwu” jest piekielnie przewidywalna. Czyli co masz zrobić? Odsuń się, zejdź mu z drogi. Prawda, jakie to proste!

Przełóżmy ten obrazowo ukazany obraz Twojej walki na faktyczne działania. Bank widzi, że zaprzestałeś spłaty. Co robi? Uruchamia swoje procedury windykacyjne, czyli dzwoni, pisze, wysyła maile i smsy. Najpierw przypomina o spłacie, potem straszy. Czasem przekazuje dług do obsługi firmie windykacyjnej. Jeśli tak się wydarzy, pracownicy tej firmy będą chcieli Cię złamać psychicznie, wydzwaniając kilkadziesiąt razy dziennie i zasypując Cię sms-ami? Jak się przed takim działaniem windykatorów bronić? Prosto:

olej to!

Ale nie dotyczy to banku. Z bankiem warto pokorespondować. Napisz, że masz kłopoty z obsługą kredytu, bo stało się to i to. I że jesteś zainteresowany spłatą, ale w znacząco niższych ratach. Bo na większe Cię obecnie nie stać. Takie życie, nie przewidziałeś, że tak będzie. Ale przecież bank – jako profesjonalista – także mógł to przewidzieć i nie udzielić Ci kredytu. Skoro tak się nie stało, tj. zawodowiec zawiódł – możesz się i Ty rozgrzeszyć i specjalnie nie przejmować ewentualną stratą banku, poniesioną na tej transakcji. Pewnie się zastanawiasz

kiedy zapuka komornik?

Zwykle masz na to 3, a może nawet 4 lata. Pod warunkiem, że bank skieruje sprawę do sądu (bo może dług sprzedać – wtedy: dobra nasza!). Po wygranym przez bank procesie, który toczy się w dwóch instancjach, kredytodawca musi uzyskać klauzulę wykonalności i dopiero wtedy może nasłać na Ciebie komornika. Te działania, dzięki wspaniałej pracy naszych sądów i niezbyt żwawym tempie pracy bankowców, mogą trwać właśnie 4 lata, albo i więcej…

Lekcja numer 1.

Jak widzisz z powyższego, aby te terminy nie uległy znacznemu skróceniu, musisz zawsze odbierać korespondencję!!!

Pozorne ukrywanie się przed wierzycielem poprzez zaniechanie odbioru korespondencji, to bardzo częsty błąd kredytobiorców. Bowiem w pewnym momencie przyjdzie przesyłka z sądu (pozew o zapłatę) i jeśli nie odpowiesz nań w ciągu 14 dni od odbioru – nakaz zapłaty się uprawomocni.

Przy czym, stosuje się tu zasadę: przesyłka dwukrotnie awizowana i nieodebrana przez adresata, uznana jest jako doręczona. Nie odbierając korespondencji: dość szybko dostaniesz mało przyjemne pismo od komornika, że właśnie zajął Ci wszystkie konta, ale chciałby także dowiedzieć się o innych składnikach Twojego majątku, aby Cię ich pozbawić.

Czytając ten wpis, pewnie będziesz miał słuszne wątpliwości. Odpowiadanie na pisma z sądu (w tym – na pozew o zapłatę), potem złożenie apelacji, przedłuży procedurę, ale w końcu komornik i tak się pojawi. Nawet jeśli będzie to po 4-ech latach, jest to nieuniknione. A wtedy: rozpocznie egzekucję.

Masz rację. Posłuchaj więc kolejnej mojej „złotej myśli” w zakresie omawianej dziedziny, czyli bezpiecznego niespłacania kredytów:

Długi: nie bolą.

Egzekucja: może zaboleć.

Ale zawsze boli, czasem bardzo mocno: skuteczna egzekucja.

I oto cała tajemnica. Zanim bank uzyska w sądzie klauzulę wykonalności (wcześniej nie może zgłosić się do komornika), rób wszystko, aby wszczęta wobec Ciebie egzekucja była… nieskuteczna!

Rozwinięcie tego zagadnienia przedstawię w następnym odcinku Samouczka.

Ostatnie wpisy