Ewakuowali chorego chłopca z Ukrainy do Wielkiej Brytanii. Za swoje poświęcenie nie wzięli ani złotówki

Ewakuowali chorego chłopca z Ukrainy do Wielkiej Brytanii. Za swoje poświęcenie nie wzięli ani złotówki

Karetka, zdjęcie ilustracyjne
Karetka, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / Grand Warszawski
Dwóch ratowników medycznych z Podhala – Adam Chramiec i Marcin Bagiński – przeprowadzili udaną akcję transportu chorego chłopca z Ukrainy do Wielkiej Brytanii. – Nikt nie chciał się podjąć tego zadania. Dlatego postanowiliśmy, że my to zrobimy – tłumaczył jeden z ratowników.

Adam Chramiec i Marcin Bagiński dowiedzieli się, że pojawił się problem dotyczący pewnego chłopca z Ukrainy. Dziecko jest sierotą i ma bardzo poważne problemy zdrowotne.

Brytyjskie małżeństwo chciało adoptować chłopca

Pojawiła się jednak rodzina z Manchesteru w Wielkiej Brytanii, która zadeklarowała zaadoptowanie go i zapewnienie mu opieki medycznej. Sęk w tym, że ich wielkie serce mogło okazać się niewystarczające.

Na przeszkodzie stanęła bowiem kwestia przetransportowania dziecka z Ukrainy do Wielkiej Brytanii. Mając świadomość, jak trudne jest to przedsięwzięcie, nikt nie chciał wziąć na siebie tego ryzyka.

„Dziecko było po zabiegu chirurgicznym”

Na szczęście, Chramiec i Bagiński nie mieli takiego dylematu. Najpierw przejechali ambulansem do Kijowa, skąd zabrali chłopca do Krakowa. Następnie samolotem polecieli do Wielkiej Brytanii. Warto podkreślić, że działali pro bono – za pomoc chłopcu nie wzięli ani złotówki.

- Dziecko było po zabiegu chirurgicznym, obciążone chorobami genetycznymi. Nikt nie chciał się podjąć zadania przewiezienia go bezpiecznie do Manchesteru. Dlatego postanowiliśmy, że my to zrobimy – skomentował Chramiec w rozmowie z „Gazetą Krakowską”.

„Bylibyśmy zdani tylko na siebie”

Przygotowania do tego szlachetnego przedsięwzięcia trwały cztery tygodni, a sama podróż cztery dni. Była ona niebezpieczna, ale ratownicy podkreślają, że nie chcą wdawać się w szczegóły.

Jedyne, co się dla nich liczy to fakt, że chłopiec jest już pod opieką nowych rodziców i lekarzy, którzy zapewniają specjalistyczne leczenie.

- Spaliśmy przez ten czas bardzo mało. Cała trudność tego przedsięwzięcia polegała na tym, że w czasie transportu nie mogliśmy liczyć na żadną pomoc ze strony ukraińskiej. Jeśli doszłoby do nagłego pogorszenia stanu zdrowa dziecka, to bylibyśmy zdani tylko na siebie i własne umiejętności – uzupełnił Chramiec w rozmowie z „Polsat News”.

Opracował:
Źródło: Polsat News