Rosja przyznała się do ataku na Kramatorsk. Jest najnowszy bilans ofiar

Rosja przyznała się do ataku na Kramatorsk. Jest najnowszy bilans ofiar

Zniszczona pizzeria w Kramatorsku
Zniszczona pizzeria w Kramatorsku Źródło:PAP / Epa/National Police Of Ukraine
We wtorek 27 czerwca Rosjanie trafili rakietą w pizzerię w Kramatorsku, co oficjalnie potwierdzili dzień później. Liczba ofiar śmiertelnych tego krwawego ataku sięgnęła już 11 i wciąż może wzrosnąć.

W środowe popołudnie rosyjskie Ministerstwo Obrony potwierdziło, że dokonało ataku rakietowego na Kramatorsk. W oświadczeniu wideo rzecznik resortu generał Igor Konaszenkow przekazał, iż rakiety wycelowane były w okolicę, w której czasowo mieli przebywać ukraińscy dowódcy.

Rosjanie pochwalili się atakiem precyzyjnym na Kramatorsk

Rosyjski wojskowy przekazał, że pociski „o wysokiej precyzji” trafiły także w rafinerię oraz magazyn z paliwem. Nie wspomniał jednak o restauracji, którą zniszczyła jedna z rakiet, ani o zabitych w tym zdarzeniu dzieciach oraz cywilach.

„Kyiv Post” w najnowszej informacji na temat zdarzenia donosił już o 11 zabitych osobach, z czego cztery to dzieci. Rannych zostało około 60 osób. Zniszczona pizzeria była jednym z najpopularniejszych takich punktów w mieście, a w jej okolicy znajdowało się sporo sklepów. Cały obszar uznawany był za mocno zatłoczony.

Polak był w Kramatorsku w chwili ostrzału

Na miejscu tych tragicznych wydarzeń znalazł się Wojciech Grzędziński – polski fotoreporter, laureat nagrody World Press Photo i osobisty fotograf Bronisława Komorowskiego, w czasach jego prezydentury.

„Miałem ogromne szczęście, a zarazem pecha” – w ten sposób rozpoczyna wpis w mediach społecznościowych, w którym opisuje rosyjski ostrzał, jako świadek. „Rakieta uderzyła w znaną restaurację Ria w moim ukochanym Kramatorsku. To było ok. 19:30, kiedy nagle runął sufit. Było jak w filmach. Głośno i cicho jednocześnie” – pisze Grzędziński.

Jak relacjonował, zdołał schować się pod stół i zaczął szukać swojego aparatu oraz kluczyków od samochodu. Na szczęście auto nie uległo zniszczeniu. Fotoreporter pisał, że części spadającej konstrukcji zatrzymały się zaraz nad jego głową, ale nie wszyscy mieli tyle szczęścia, co on.

„Oni wciąż są pod gruzami. Są dzielni pracownicy Państwowej Służba Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych (DSNS), strażacy i wielu ochotników szukających ocalałych i tych, którzy zginęli. Jeśli wierzysz w Boga, módl się za nich. Jeśli nie, to trzymajcie kciuki. Ta restauracja pełna była ludzi” – podsumował.




Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport


Czytaj też:
To nie przypadek, że Rosjanie zaatakowali pizzerię w Kramatorsku. „To była kwestia czasu, aż w to je*ną”
Czytaj też:
Samolot Prigożyna leciał w stronę Moskwy. Nagle zniknął z radarów