Jerzy Zawisza prawomocnie uznany "kłamcą lustracyjnym"

Jerzy Zawisza prawomocnie uznany "kłamcą lustracyjnym"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Poseł Samoobrony i szef tej partii w Małopolsce Jerzy Zawisza został prawomocnie uznany za "kłamcę lustracyjnego". Obrona zapowiada kasację do Sądu Najwyższego.

Sąd Apelacyjny w Katowicach utrzymał w środę w mocy wyrok Sądu Lustracyjnego, który w marcu tego roku niejednogłośnie uznał, że Zawisza zataił w oświadczeniu lustracyjnym tajną współpracę z kontrwywiadem wojska z lat 1964-1975, kiedy był żołnierzem zawodowym. Był to jedyny taki wyrok wobec posła obecnej kadencji i jeden z ostatnich wyroków Sądu Lustracyjnego przed jego likwidacją.

"Jerzy Zawisza miał obowiązek złożyć zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne co do jego współpracy z organami bezpieczeństwa. Jeżeli tego nie zrobił, to potwierdził nieprawdę. W związku z tym orzeczenie sądu I instancji jest trafne, słuszne i nie może być podważone poprzez retorykę zarzutów i wniosków zawartych w odwołaniu" - powiedział w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia sprawozdawca Witold Mazur.

Zaznaczył, że sąd I instancji zgromadzony w sprawie materiał dowodowy ocenił w sposób "logiczny, pełny i obiektywny". Jak podkreślił sędzia Mazur, nie ulega wątpliwości, że oświadczenie Zawiszy było niezgodne z prawdą; w procesie chodziło o zbadanie motywów, jakimi poseł się kierował.

Obrona, która odwołała się od marcowego wyroku Sądu Lustracyjnego, chciała stwierdzenia, że Zawisza - w świetle obowiązujących przepisów - złożył zgodne z prawdą oświadczenie lub przeprowadzenia ponownego procesu.

Kiedy 63-letni dziś Zawisza (płk rezerwy WP) kandydował w 2004 r. do Parlamentu Europejskiego, w oświadczeniu ujawnił współpracę z kontrwywiadem, został jednak przez władze partii usunięty z listy kandydatów. Gdy z sukcesem kandydował do Sejmu w 2005 r., w kolejnym oświadczeniu napisał, że nie miał związków ze służbami PRL.

Tłumaczył, że uczynił tak, bo gdy w 2005 r. takie dane jak jego znalazły się na "liście Wildsteina", IPN odpowiedział, że to nie o niego chodzi. Zawisza uznał to za stwierdzenie, że nigdy nie był niczyim agentem; tłumaczył, że nie wiedział wtedy, iż "lista Wildsteina" była spisem osób "pozostających w zainteresowaniu" jedynie stołecznej SB.

Zdaniem sądu, nie można jednak - jak chciała obrona - przyjąć, że Zawisza działał w błędzie; wiedział, że musi ujawnić fakt współpracy.

Przed sądem poseł Zawisza przyznawał, że gdy po szkole podoficerskiej skierowano go do tajnej jednostki rakietowej, podpisał tam zgodę na współpracę z Wojskową Służbą Wewnętrzną jako tajny współpracownik "Renata". Zdaniem obrony, Zawisza podjął jednak współpracę na rozkaz przełożonego z wojska.

Sąd uznał, że z samych wyjaśnień lustrowanego nie wynika, by oficerowie kontrwywiadu wojskowego wydali mu rozkaz współpracy. Zawisza wskazywał, że był "naciskany", przymuszany do współpracy, ale w jego wyjaśnieniach słowo "rozkaz" nie padło - zaznaczył sąd apelacyjny.

Obrońca Zawiszy mec. Piotr Kruszyński argumentował na rozprawie, że w myśl przepisów lustracyjnych za współpracę nie uznaje się działania, "którego obowiązek wynika z obowiązującej wówczas ustawy". Adwokat powoływał się na ustawę o powszechnym obowiązku obrony.

Także tego argumentu nie uwzględnił sąd. "Na tę normę osoba lustrowana nie może się powoływać, ponieważ (Zawisza - PAP) podjął współpracę w sposób dobrowolny, świadomy oraz tajny. Nie ma żadnego aktu normatywnego, jak również przepisu, nakładającego na niego obowiązek takiej współpracy (...)" - powiedział sędzia Mazur.

W środowym wyroku sąd obciążył Zawiszę kosztami postępowania odwoławczego. Na ogłoszenie wyroku nie stawił się Zawisza ani jego obrońca.

Nowa ustawa lustracyjna, która weszła w życie 15 marca, zlikwidowała urząd Rzecznika Interesu Publicznego - który oskarżył Zawiszę o "kłamstwo lustracyjne". Rolę RIP przejął pion lustracyjny IPN. Lustracją zajmują się sądy okręgowe w całej Polsce, które przejmują niezakończone sprawy lustracyjne. Odwołania od wyroków badają sądy apelacyjne.

Zdaniem IPN, Zawisza był za współpracę wynagradzany przez WSW "za wykonane zadanie lub tytułem zwrotu poniesionych kosztów". Z akt sprawy wynika, że kiedy Zawisza składał oświadczenie, był przekonany, że dokumentacja potwierdzająca fakt jego współpracy z kontrwywiadem wojska została zniszczona - podaje IPN.

Proces Zawiszy toczył się według starych przepisów lustracyjnych. Oznacza to, że obronie przysługuje jeszcze kasacja do Sądu Najwyższego. Dopiero osoba uznana przez SN za "kłamcę lustracyjnego" traci mandat poselski i przez 10 lat nie może pełnić funkcji publicznych. Kasację zapowiada obrońca mec. Kruszyński. "Zwrócę się o pisemne uzasadnienie tego wyroku, będzie też skarga kasacyjna" - powiedział PAP adwokat.

Podstawą wniesienia kasacji jest wykazanie rażących naruszeń prawa. Mec. Kruszyński - zaznaczając, że musi zapoznać się z pisemnym uzasadnieniem - za owe naruszenia prawa uznaje nieprzyjęcie przez sąd, że Zawisza działał pod wpływem rozkazu, i że później został wprowadzony w błąd przez IPN.

Na szefa małopolskiej Samoobrony Zawiszę wybrano w maju, już po wyroku I instancji. Wcześniej pełnił obowiązki przewodniczącego partii w Małopolsce, po tym jak w grudniu z Samoobrony został wykluczony Stanisław Łyżwiński, kierujący wcześniej małopolskimi strukturami.

Przed tygodniem na rozprawie apelacyjnej Zawisza powiedział PAP, że zamierza wystartować w najbliższych wyborach do parlamentu z listy Samoobrony w okręgu tarnowskim, z którego został wybrany na posła obecnej kadencji.

pap, ss