Gangsterzy kupowali pozwolenia na broń za łapówki

Gangsterzy kupowali pozwolenia na broń za łapówki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Major Jerzy K. z warszawskiej Legii był pośrednikiem między gangsterami a Komendą Stołeczną - ujawnia "Super Express".

Groźni bandyci z gangów pruszkowskiego i mokotowskiego za łapówki dostawali w Komendzie Stołecznej pozwolenia na broń. W ten sposób legalne spluwy mieli m.in. Artur N. ps. Niuniek oraz rozpracowywany przez CBŚ skarbnik "Pruszkowa" Janusz G. ps. Graf. W korumpowaniu policjantów pomagał bandytom major Jerzy K. z warszawskiej Legii.

"Super Expressowi" udało się dotrzeć do akt sprawy prowadzonej przez Prokuraturę Okręgową w Ostrołęce. Świadkowie koronni Jarosław S. ps. Masa i Tomasz L. ps. Chińczyk ujawnili kulisy przestępczego procederu.

Wszystko działo się w latach, gdy za stołeczny garnizon odpowiadali generałowie Antoni Kowalczyk i Ryszard Siewierski. Skorumpowanych policjantów prokuratura szuka wśród byłych i obecnych pracowników wydziału postępowań administracyjnych. To właśnie tam wydawano pozwolenia na broń. - Cały czas szukamy dowodów na korupcję wśród funkcjonariuszy Komendy Stołecznej - mówi prokurator Anna Drewnowska z Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce.

Major Jerzy K. już w połowie lat 90. miał pomóc załatwić pozwolenie na broń najsłynniejszemu obecnie świadkowi koronnemu w Polsce, wówczas gangsterowi z grupy pruszkowskiej, Jarosławowi S. ps. Masa. Z pośrednictwa szefa klubu strzeleckiego Legia Warszawa skorzystał też przyjaciel "Masy" z gangu Wojciech K. ps. Kiełbasa. Sprawa ta jednak już się przedawniła.

Majora pogrążył obecnie inny świadek koronny. Tomasz L. ps. Chińczyk vel Petarda przyznał się, że był pośrednikiem pomiędzy Jerzym K. a gangsterami i biznesmenami związanymi z warszawskim półświatkiem, przede wszystkim z grupą mokotowską. "Chińczyk" wiedział doskonale, że Jerzy K. ma znakomite układy z szefostwem warszawskiej policji. Oprócz "Chińczyka" majora pogrążyli też dwaj biznesmeni, którzy "pękli" w śledztwie i przyznali się do załatwienia sobie za łapówkę pozwolenia na broń.

Gangsterzy i biznesmeni - prokuratura udokumentowała dziewięć takich przypadków - wręczali zazwyczaj łapówkę w wysokości 1500 dolarów. Kasa trafiała do majora, który uruchamiał dzięki swoim znajomościom w Komendzie Stołecznej procedurę uzyskania dla swoich klientów pozwolenia na broń sportową. Nie podlegali oni wówczas surowym rygorom związanym z otrzymaniem broni osobistej. Gangsterzy zapisywali się do klubu strzeleckiego. Tam fałszowano im historię udziału w zawodach i treningach. To uzasadniało wystąpienie o pozwolenie na posiadanie broni.