Wałbrzych: pikieta ws. protestujących kobiet

Wałbrzych: pikieta ws. protestujących kobiet

Dodano:   /  Zmieniono: 
Około 200 osób przyszło w czwartek przed urząd miasta w Wałbrzychu, by okazać solidarność z protestującymi od kilku dni 22 kobietami. Domagają się one zalegalizowania bezprawnie zajętych pustostanów oraz przekazania im mieszkań socjalnych.

Kilkanaście dni temu gmina odcięła kobietom media w mieszkaniach, które zajmowały bezprawnie. Niektóre z tych kobiet mają wyroki sądowe nakazujące eksmisje z zajmowanych bezprawnie lokali socjalnych.

Wieczorem kobiety zdecydowały się zawiesić protest na 30 dni. Jak poinformowała rzeczniczka wałbrzyskiego urzędu miasta Ewa Frąckowiak, "prezydent Kruczkowski, dał kobietom 30 dni na zastanowienie się i ostatecznie rozwiązanie ich problemu zgodnie z prawem". Dodała, że do tego czasu kobiety będą miały podłączone w nielegalnie zajmowanych mieszkaniach wszystkie media.

Uczestnicy wcześniejszej pikiety - kobiety z dziećmi oraz członkowie Wolnego Związku Zawodowego Sierpien'80 i Polskiej Partii Pracy - przynieśli ze sobą transparenty: "Dla was smakołyki, dla nas śmietniki", "Nie chcemy litości, chcemy godności", "Dla was kamienice, dla nas piwnice".

Same protestujące kobiety nie chciały w czasie demonstracji rozmawiać z dziennikarzami. W ich imieniu wypowiadali się przedstawiciele Sierpnia'80 i PPP. Ryszard Nowak, radny miejski powiedział, że kobiety przede wszystkim domagają się szacunku i mieszkań socjalnych. Pytany o to, co zrobił przez 20 lat jako samorządowiec dla ludzi bezdomnych, powiedział: "wiele zrobiłem dla miasta, ale mną też manipulowano, skrywano przede mną problem pustostanów w mieście". Nowak zaprzeczył, jakoby próbował na problemie tych kobiet zbić kapitał polityczny.

"Jestem społecznikiem i moje serce jest wrażliwe na problemy tego miasta" - powiedział. Przyznał, że wie, iż w podobnej sytuacji w Wałbrzychu jest ok. 400 rodzin, które czekają na przydział mieszkania socjalnego.

Przewodnicząca Rady Miejskiej Agnieszka Kołacz-Leszczyńska, która obserwowała pikietę, powiedziała, że akcja została zorganizowana przez dwa ugrupowania, a problemy kobiet "pozostały gdzieś w tyle". "Każda z tych pań ma inną, indywidualną sytuację. Prezydent zaprasza je od kilku dni na indywidualne rozmowy, ale te kobiety nie przychodzą. Wiemy, że dwie z nich są faktycznie w trudnej sytuacji i trzeba im pomóc. Ale żeby rozwiązać ich problem, trzeba rozmawiać. W tej chwili to nie one rządzą i nie mają prawa głosu w swojej sprawie" - mówiła Kołacz-Leszczyńska.

Do pikietujących nie wyszedł prezydent Kruczkowski, który czekał na kobiety w Centrum Dialogu. Pojawił się wiceprezydent Marek Małecki, który nie mógł się doprosić organizatorów o udzielenie mu głosu i możliwość porozmawiania z pikietującymi.

Ostatecznie Małecki zabrał głos; poprosił kobiety o indywidualne rozmowy z prezydentem i zapewnił, że ich problemy będą rozwiązywane systematycznie. "Nie jesteśmy miastem odosobnionym w tego typu problemach. Źle się jednak dzieje, gdy (...) pewne ugrupowania usiłują zbić kapitał polityczny na problemach tych kobiet" - mówił Małecki.

Pikieta trwała około godziny.

ab, pap