Według BBC, Partia Konserwatywna Davida Camerona zwiększyła swój stan posiadania o 256 miejsc, a Liberalni Demokraci - o 34 miejsca. Torysi zdobyli większość absolutną w 12 nowych radach. W sumie do obsadzenia były 4102 miejsca.
Laburzyści zdobyli dopiero trzecie miejsce z 24 proc. głosów po konserwatystach (44 proc.) i Liberalnych Demokratach (25 proc.).
Premier Gordon Brown przyznał, że jest "rozczarowany" wynikami swej partii. "To oczywiste, że jest to wieczór zawodu, to zły wieczór dla laburzystów" - powiedział Brown na konferencji prasowej. "Musimy wyciągnąć z tego wnioski. Przeanalizujemy, co się stało, i pójdziemy do przodu" - dodał.
Jak podkreślił, jego partia "zrozumiała" przesłanie. Wyjaśnił klęskę laburzystów wzrostem kosztów utrzymania. "Ludzie chcą gwarancji, że rząd im pomoże przetrwać ciężkie czasy" - dodał.
Oczekiwane w napięciu wyniki głosowania na burmistrza Londynu mają zostać podane w piątek wieczorem. Po przeliczeniu niemal trzech czwartych głosów kandydat Partii Konserwatywnej Boris Johnson prowadzi w ośmiu spośród 14 okręgów wyborczych brytyjskiej metropolii, zaś dotychczasowy burmistrz Ken Livingstone, którego poparli laburzyści - w sześciu pozostałych.
Wybory lokalne były prezentowane jako sprawdzian dla premiera Browna po pierwszym roku urzędowania. Media sugerowały, że wyborcy zechcą go ukarać za decyzję o likwidacji najniższego progu podatkowego.
Mimo tak miażdżącej porażki rzecznik dyscyplinarny rządu i parlamentarny sekretarz skarbu Geoff Hoon oświadczył, że nie ma mowy o kryzysie. "Nie jest to coś, co może podważyć fundamentalną stabilność rządu" - powiedział Hoon stacji BBC.pap, ss, ab