Euro 2008: Polska - Chorwacja 0:1

Euro 2008: Polska - Chorwacja 0:1

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polacy przegrali mecz z Chorwacją zero do jednego. Przegrana oznacza ostateczne wykluczenie Polski z Mistrzostw Europy
Meczem Polska - Chorwacja Klagenfurt żegnał się z mistrzostwami Europy. Wiele wskazywało na to, że będzie to także ostatnie spotkanie "biało-czerwonych", którzy do awansu do ćwierćfinału potrzebowali nie tylko wygranej, ale i zwycięstwa Austrii nad Niemcami.

Dla Chorwatów mecz z drużyną Leo Beenhakkera miał znaczenie wyłącznie statystyczne, bo już wcześniej zapewnili sobie pierwsze miejsce w grupie B i myślami byli zapewne przy piątkowym ćwierćfinale z Turcją w Wiedniu.

Trener Slaven Bilic w porównaniu ze spotkaniem z Niemcami (2:1) dokonał w składzie dziewięciu zmian. Oszczędził największe gwiazdy, jak Ivica Olic, Darijo Srna czy Luka Modric, a posłał do boju wszystkich, którzy dotąd podczas Euro-2008 nie spędzili na boisku choćby minuty, z wyjątkiem trzeciego bramkarza Mario Galinovicia.

Składem zaskoczył również Leo Beenhakker, który zostawił na ławce Jacka Bąka i Euzebiusza Smolarka, a postawił m.in. na Macieja Murawskiego i całkowitego debiutanta w ME Jakuba Wawrzyniaka.

Niewielkie nadzieje na awans nie odwiodły od przyjazdu do stolicy Karyntii kilku tysięcy polskich kibiców. Przybyli m.in. z Kalisza, Iławy, Wałbrzycha, Nidzicy, a nawet Irlandii. Na trybunach jednak nieznacznie więcej było Chorwatów, którzy od pierwszego gwizdka sędziego demonstrowali swój bałkański temperament niesamowicie żywiołowo dopingując swoich pupili. Polacy starali się nie pozostawiać dłużni, więc na trybunach atmosfera była bardzo gorąca.

Na boisku od pierwszego gwizdka greckiego sędziego również rozgorzała zacięta walka, bo chorwaccy rezerwowi nie zamierzali ułatwiać zadania Polakom oraz ... swojemu szkoleniowcowi przy wyborze składu na następne spotkanie.

W dziewiątej minucie prawym skrzydłem uciekł Chorwatom Wojciech Łobodziński, ale niedokładnie zagrał do wbiegających w pole karne kolegów i dobra okazja do objęcia prowadzenia została zaprzepaszczona. Chwilę później po rzucie rożnym głową strzelał Dariusz Dudka, jednak piłka przeleciała obok lewego słupka chorwackiej bramki.

W 20. minucie blisko zdobycia gola byli Chorwaci. Ivan Rakitic ostro dośrodkował z rzutu wolnego, a Hrvoje Vejic minimalnie niecelnie uderzył głową.

Po tej akcji chorwacka "Torcida", czyli najbardziej zagorzała grupa fanów, zagłuszyła cały stadion. Chwilę później "biało-czerwony" sektor odpowiedział gromkim: "Polska, Polska, Polska".

W 32. minucie, po szybkiej wymianie piłki z Mladenem Petriciem, sam na sam z Arturem Burcem znalazł się Ivan Klasnic, ale polski bramkarz, który w spotkaniu z Austrią kilkakrotnie wychodził z podobnych opresji, i tym razem nie dał się zaskoczyć. W krótkim odstępie czasu pod polską bramką jeszcze dwukrotnie było gorąco, ale skończyło się na strachu.

Dwie minuty przed przerwą za kilka nieudanych zagrań próbował się zrehabilitować Jacek Krzynówek, ale z rzutu wolnego trafił w mur. Po pierwszej połowie na Woerthersee-Stadion w Klagenfurcie było bez bramek, co Polacy zawdzięczają Borucowi, który już w doliczonym przez sędziego czasie gry ponownie był górą w pojedynku oko w oko z Klasniciem.

W przerwie Leo Beenhakker zdecydował się na jedną zmianę. Mariusza Lewandowskiego, który nie będzie najlepiej wspominał jubileuszowego, 50. meczu w drużynie narodowej, zastąpił Adam Kokoszka. Niespełna 22-letni zawodnik Wisły Kraków zastąpił na środku obrony Dariusza Dudkę, który z kolei zajął miejsce Lewandowskiego w drugiej linii.

Już w pierwszej akcji Vedrana Runjego strzałem z daleka próbował pokonać Roger Guerreiro i było to pierwsze uderzenie polskich piłkarzy w światło bramki.

Chwilę później na stadionowych telebimach ukazała się wiadomość, że Niemcy objęli prowadzenie w meczu z Austrią. Jedni kibice postanowili dodać otuchy piłkarzom, krzycząc: "Jesteśmy z wami, Polacy jesteśmy z wami", a inni zadbać o partykularne interesy i wywiesili flagę: "Ekstraklasa dla Bytomia".

W 52. minucie marzenia "biało-czerwonych" o awansie do ćwierćfinału prysły na dobre. W przypadku Ivana Klasnicia sprawdziło się powiedzenie, że "do trzech razy sztuka". Ponownie znalazł się z piłkę w polu karnym i tym razem płaskim strzałem nie dał szans polskiemu bramkarzowi.

Pod bramką Runjego groźnie było w 63. minucie, kiedy Roger przejął podanie Jakuba Wawrzyniaka, szybko się odwrócił i strzelił, ale piłka przeleciała minimalnie obok słupka. Strzałem głową próbował zmienić losy meczu także Marek Saganowski, ale chorwacki bramkarz efektownie złapał piłkę. A najlepszą okazję zmarnował w 88. minucie wprowadzony do gry w drugiej połowie Tomasz Zahorski, który przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem rywali.

Do ostrych spięć doszło też kilkakrotnie pod polską bramką, a Artur Boruc mógł tylko bezradnie rozkładać ręce, wyrażając dezaprobatę dla postawy kolegów z defensywy. Wynik już się jednak nie zmienił.

[[mm_1]]

Mecz z Chorwacją uwypuklił wszystkie mankamenty polskich piłkarzy - słabsze wyszkolenie techniczne i przygotowanie fizyczne niż rywali oraz całego zespołu - marną siłą ognia i luki w obronie. Potwierdził też, że bardzo dobry bramkarz to za mało, by pokusić się o sukcesy na międzynarodowej arenie. A Leo Beenhakker, mimo bogatej w sukcesy kariery, ciągle nie zaznał smaku zwycięstwa na wielkiej piłkarskiej imprezie.

Bramki: 0:1 Ivan Klasnic (52).

Żółta kartka - Polska: Mariusz Lewandowski, Tomasz Zahorski. Chorwacja: Hrvoje Vejic, Ognjen Vukojevic.

Sędzia: Kyros Vassaras (Grecja). Widzów 30 460.

pap, keb