Zawieszone śledztwo ws. akt WSI

Zawieszone śledztwo ws. akt WSI

Dodano:   /  Zmieniono: 
Do czasu uzyskania materiałów z komisji weryfikacyjnej WSI, wojskowa prokuratura zawiesiła śledztwo w sprawie nieprzekazania przez Wojskowe Służby Informacyjne do Instytutu Pamięci Narodowej wszystkich dokumentów wojskowych służb specjalnych PRL.

Szef prowadzącej śledztwo Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Warszawie płk Grzegorz Skrzypek powiedział, że prokuratura nie zdążyła uzyskać wnioskowanych materiałów od komisji weryfikacyjnej WSI przed zakończeniem jej działalności 30 czerwca. "Skoro teraz materiały są w dyspozycji Służby Kontrwywiadu Wojskowego, zwrócimy się do niej" - oświadczył Skrzypek. Dodał, że od tych materiałów -  których charakteru nie ujawnił - zależą dalsze decyzje śledztwa.

Wszczęto je w początkach 2007 r., po zawiadomieniu o przestępstwie od komisji likwidacyjnej WSI, która przesłała prokuraturze odpowiednie materiały. Podstawą prawną śledztwa jest artykuł kodeksu karnego, przewidujący do 3 lat więzienia za  niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Z kolei ustawa o IPN przewiduje karę od pół roku do 8 lat więzienia dla tego, kto "będąc w posiadaniu dokumentów lub zapisu informacji podlegających przekazaniu Instytutowi (...), uchyla się od ich przekazania, utrudnia przekazanie lub je udaremnia".

Złożenie zawiadomienia ujawnili w listopadzie 2006 r. w wywiadzie dla  "Wprost" szefowie komisji likwidacyjnej WSI. Jej wiceszef Piotr Woyciechowski mówił, że komisja zawiadomiła prokuraturę o popełnieniu przez szefów WSI przestępstwa ukrycia i nieprzekazania do IPN dokumentów wojskowych służb PRL (tysiąc jednostek archiwalnych). "Na dodatek IPN zrezygnował z przejęcia niektórych akt" - dodał szef komisji Sławomir Cenckiewicz. Według niego, IPN za  czasów prezesa Leona Kieresa wykazał w kwestii tych akt "kompletną naiwność czy  wręcz niekompetencję".

"Z kolei zbiór zastrzeżony (w IPN) stał się superskrytką, służącą do  ukrywania przestępczej działalności wywiadu wojskowego PRL, w tym zbrodni oddziału "Y" - dodał Woyciechowski. Dziełem tego oddziału miała być m.in. afera FOZZ. Do zbioru zastrzeżonego trafiały tajne do dziś dokumenty służb specjalnych PRL (np. te, które dotyczą wciąż czynnych agentów). Dostęp do zbioru mają wyłącznie prezes IPN oraz upełnomocnieni przedstawiciele obecnych służb specjalnych.

Prezes IPN Janusz Kurtyka w lutym 2006 r. ujawnił, że IPN ma "szereg wątpliwości" co do metod i sposobu przekazywania akt IPN przez WSI. "Czeka nas poważna dyskusja z WSI o zakresie archiwów ze zbioru zastrzeżonego" - mówił wtedy. W październiku 2005 r. kolegium IPN uznało po spotkaniu z ówczesnym szefem WSI gen. Markiem Dukaczewskim, że nie ma podstaw, by twierdzić, iż WSI nie przekazały IPN całości akt.

Przewodniczący kolegium IPN Sławomir Radoń ujawnił wówczas, że wątpliwości dotyczą tego, czy WSI przekazały kompletne materiały, bo niektóre przekazane akta nie miały np. ciągłej numeracji. WSI oświadczały, że nie jest prawdą, by  niszczyły akta. Przyznały zaś, że szef WSI złożył do prokuratury zawiadomienie w  sprawie nieprawidłowości "dotyczących przekazywania materiałów archiwalnych" z  okresu przed objęciem funkcji szefa przez gen. Dukaczewskiego.

"Nie miałem sygnałów, by coś mogło nie być przekazane za moich czasów" -  mówił Dukaczewski. Dodawał, że zdarzało się, na co pozwala ustawa o IPN, że  oryginały akt potrzebne w bieżącej działalności WSI pozostały w nich, a do IPN trafiły kopie. Podkreślił, że w teczkach założonych przez służby wojska po 1990 r. (nie podlegają one przekazaniu do IPN) mogły się znaleźć pojedyncze akta z  lat wcześniejszych - o czym uprzedzał Kieresa i kolegium IPN.

nd, pap