Spotkanie prezydent-premier w Warszawie

Spotkanie prezydent-premier w Warszawie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premier Donald Tusk i prezydent Lech Kaczyński spotkają się w piątek, by uzgodnić wspólne stanowisko przed poniedziałkowym szczytem UE poświęconym sytuacji w Gruzji i relacjom Unia-Rosja.

Pierwotnie planowano, że do spotkania dojdzie w Sopocie. Jednak w czwartek po południu Kancelaria Prezydenta poinformowała, że politycy spotkają się w Warszawie. Według informacji CIR, spotkanie odbędzie się o godz. 9.30 w Pałacu Prezydenckim.

Przed spotkaniem współpracownicy premiera i prezydenta unikali mówienia o szczegółach polskich propozycji przygotowywanych na unijny szczyt. Z ich wypowiedzi wynika, że prezydent skłania się ku ostrzejszej niż premier postawie wobec Kremla.

W czwartek szef MSZ Francji Bernard Kouchner zapowiedział, że na szczycie będą rozważane sankcje wobec Rosji. Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow odpowiedział, że planowane rozmowy na szczycie UE w sprawie sankcji wobec Rosji to produkt "chorej wyobraźni" i zachodniego zakłopotania.

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Władysław Stasiak mówił w czwartek, że sankcje takie należy rozważyć. Zasugerował, że mogłyby dotyczyć kwestii energetycznych, ale także ruchu bezwizowego Rosja-UE.

Z kolei wiceszef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki ocenił, że Polska powinna być adwokatem Gruzji, a nie mediatorem. "Gruzja jest na pewno dużo, dużo słabszym podmiotem w tym konflikcie, w tej tragedii i po prostu potrzebuje adwokatów. Są w Unii kraje, które chętnie występują w roli adwokata Rosji, więc choćby dla przeciwwagi warto, by i Gruzja miała swojego rzecznika" - stwierdził Kownacki.

Nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy Polska powinna domagać się sankcji dla Rosji. "Tego typu decyzje muszą zapaść w rozmowie między prezydentem i premierem" - powiedział.

Przedstawiciele premiera o sankcjach wobec Moskwy nie wspominali. "Integralność terytorialna Gruzji musi być zachowana, sześciopunktowy plan prezydenta Sarkozy'ego musi być wypełniony i takiego stanowiska oczekujemy od Unii Europejskiej" - mówił w środę szef gabinetu politycznego Tuska Sławomir Nowak.

W kancelarii premiera powstał już tzw. non-paper, czyli rządowe stanowisko na szczyt. W piątek premier przedstawi je Lechowi Kaczyńskiemu, zostanie też przesłane do stolic europejskich.

Oficjalnie o zawartości dokumentu kancelaria premiera rozmawiać nie chce. Nieoficjalnie przedstawiciele kancelarii zapewniają, że nie wchodzi w grę zamrożenie stosunków dyplomatycznych z Rosją, bo UE nie może sobie pozwolić na zerwanie dialogu z Rosją.

"Niewykluczone, że na szczycie pojawi się propozycja, aby odsunąć w czasie rozmowy UE-Rosja o umowie stowarzyszeniowej, albo utrudnić jej wejście do WTO (Światowej Organizacji Handlu)" - mówi jeden z współpracowników Tuska.

Przedstawiciele MSZ przyznają, że stanowisko końcowe szczytu musi zadowalać wszystkie kraje członkowskie, a jest bardzo mało prawdopodobne, aby przekonać na przykład Włochów do poparcia sankcji wobec Kremla.

Źródła w MSZ przyznają, że zarówno stanowisko Polski, jak i Unii nie wyjdzie najprawdopodobniej - pod względem stanowczości komunikatu wobec Rosji - poza wynegocjowany przez prezydenta Francji Nikolasa Sarkozy'ego w Moskwie i Tbilisi sześciopunktowy plan rozwiązania konfliktu.

Prezydent i premier muszą rozstrzygnąć kto będzie przewodniczył polskiej delegacji w Brukseli. Zdaniem Kownackiego, "z urzędu" delegacją powinien kierować Lech Kaczyński.

Ostrej krytyki pod adresem prezydenta nie kryją natomiast politycy Platformy. "To tak jakby na spotkanie ministrów rolnictwa przyjechał minister kultury i jeszcze chciał odgrywać główną rolę w negocjacjach. Jeśli prezydent będzie używał takiej wojennej retoryki, jak podczas swojego wyjazdu do Tbilisi, to oczywiście lepiej, żeby nie jechał" - ocenił Stefan Niesiołowski (PO).

"Widać, że minister Kownacki nie do końca zna procedury. Zawsze na szczyt UE jeździł premier, a na szczyt państw NATO jeździł prezydent. Nie trzeba burzyć tego niepisanego kompromisu" - wtórował mu Zbigniew Chlebowski.

Prezydent i premier podczas spotkania mają też ustalić czym lecą do Brukseli. Według obecnego planu, prezydent ma lecieć rządowym Tu-154 M (zabierając dziennikarzy), a premier Jakiem-40. Niewykluczone jednak, że zdecydują się polecieć razem Tupolewem.

W polskim prawie nie ma przepisów zabraniających premierowi i prezydentowi latania jednym samolotem. Ale - podkreśla rzeczniczka MSWiA Wioletta Paprocka - niepisana zasada stanowi, że ze względów bezpieczeństwa latają oddzielnie.

pap, em, ab