Obama czy McCain?

Obama czy McCain?

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
We wtorek Amerykanie wybiorą nowego prezydenta. Według sondaży Barack Obama pokona Johna McCaina. "Wprost" o opinie poprosił specjalistów. którzy na co dzień przyglądają się amerykańskiej scenie politycznej.
Prof. dr hab. Jan Węgleński, socjolog z UW, zajmuje się socjologią miasta oraz procesem urbanizacji w Polsce i USA. Autor książek Metropolitarna Ameryka (1988) i Miasta Ameryki u progu XXI wieku (2001).

- Lepszym kandydatem dla Ameryki jest John McCain. Po pierwsze ze względu na doświadczenie, po drugie z uwagi na niezależność od Partii Republikańskiej. McCain jest politykiem, który chodzi własnymi ścieżkami i trudno od niego oczekiwać, by poddał się dyktatowi własnej partii. Przykładem może być wysunięty przez niego projekt reformy polityki imigracyjnej, promowany przez Teda Kennedy'ego, a odrzucony przez republikanów. Co prawda błędem ze strony McCaina było wystawienie kandydatury Sary Palin na stanowisko wiceprezydenta, ale nie przekreśla to jego pozostałych zalet. Obama natomiast wykazuje tendencje populistyczne, odwołując się w swojej kampanii do najbiedniejszej i najbardziej roszczeniowej części elektoratu. Gdyby jego obietnice wyborcze byłyby później realizowane, mogłoby to mieć negatywne konsekwencje dla amerykańskiej gospodarki. Uważam jednak, że wybór nie będzie miał fundamentalnego znaczenia dla przyszłości kraju. Decydującą rolę w rządzeniu odgrywać będą prezydenccy doradcy, którzy mogą pohamować populistyczne zapędy Obamy.

Prof. dr hab. Agata Bielik-Robson, polska filozof, związana z PAN, Collegium Civitas i Ośrodkiem Studiów Amerykańskich UW. Stała współpracowniczka dodatku do „Dziennika", „Europa".

- Głosowałabym na Baracka Obamę, ponieważ daje on nadzieję na wyjście ze ślepej uliczki, w jakiej Stany się znalazły po 8 latach rządów Busha. Kryzys w wojnie w Iraku i załamanie gospodarcze oznaczają, że Ameryka sięgnęła dna, od którego czas najwyższy się odbić. Poza tym Obama daje nadzieję, że w polityce amerykańskiej decydującą rolę będą odgrywały sprawy ekonomiczne i społeczne, nie „wojny o kulturę", w których Ameryka ugrzęzła w ostatnich dekadach. Ideologiczne spory np. o aborcję, które stały się dominującą treścią debaty publicznej w USA, wyniszczyły kraj. Obama zdaje sobie sprawę, że to nie one są najważniejsze, co mnie cieszy.

Prof. Wlliam R. Glass, wykładowca amerykańskiej historii społecznej w Ośrodku Studiów Amerykańskich UW. Jest autorem publikacji na temat fundamentalizmu protestanckiego na południu USA oraz roli religii w amerykańskim życiu publicznym. Obecnie pracuje nad książką o wizerunku władzy wojskowej w filmach amerykańskich.

- Jako zarejestrowany Demokrata nie będę obiektywny – chciałbym, żeby wygrał Obama. Po pierwsze, daje on nadzieję na zerwanie z obecnym trendem w amerykańskiej polityce już przez prawie 30 lat, od początku prezydentury Reagana. Polityka gospodarcza proponowana w tym okresie utożsamiała dobrobyt narodu z dobrobytem elit, prowadząc w efekcie do dużego rozwarstwienia społeczeństwa i pogorszenia sytuacji majątkowej większości Amerykanów. Rozwiązania gospodarcze proponowane przez Obamę wychodzą natomiast z założenia, że nie ma dobrobytu narodu bez dobrobytu szerokich warstw społecznych i to jest podejście zasługujące na pochwałę. Po drugie, Obama daje nadzieję na poprawę relacji z innymi krajami. Cieszy się większą popularnością za granicą od McCaina, a ponadto bardziej ufa w siłę międzynarodowych instytucji i prawa międzynarodowego. McCain preferuje stare, jednostronne podejście do rozwiązywania światowych problemów, które za prezydentury Busha nie okazało się dobrym rozwiązaniem.