Van Rompuy i Ashton się lenią

Van Rompuy i Ashton się lenią

Dodano:   /  Zmieniono: 
Telefonu w Europie dalej nikt nie odbiera - napisał publicysta dziennika "Corriere della Sera" w pełnym złośliwości komentarzu na temat pracy stałego przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya i szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton.
Najpoważniejszy zarzut pada w tekście pod adresem baronessy Ashton - o to, że w zeszłym tygodniu potrzebowała 24 godzin na potępienie egzekucji dwóch irańskich opozycjonistów. Sekretarz stanu USA Hillary Clinton zrobiła to natychmiast, na żywo, dzień wcześniej.

Komentator największej włoskiej gazety stwierdza, że jedyna decyzja, jaką przypisuje się Van Rompuyowi od początku jego kadencji (1 stycznia b.r.) to przeniesienie najbliższego szczytu przywódców UE z budynku Justus Lipsius w Brukseli do Bibliotheque Solvay.

Dziennik podkreśla, że były belgijski premier nazywany jest przez swych współpracowników "dieslem, który powoli się rozgrzewa, a potem jedzie bez wahania". "Ale do tej pory nie słyszy się nawet pracy silnika na jałowym biegu" - zauważa komentator.

Według publicysty Unia Europejska zareagowałaby szybciej po trzęsieniu ziemi na Haiti, gdyby na stałego szefa Rady wybrano "mocnego kandydata".

Władze UE włoski dziennikarz porównuje do puzzli, opisując: "Przewodniczący Komisji (Europejskiej) Jose Manuel Barroso wydaje się nie mieć zamiaru zrobić miejsca nowemu +numerowi jeden+, podczas gdy rotacyjna półroczna prezydencja, dzisiaj hiszpańska (instytucja, która przetrwała po Traktacie Lizbońskim), stara się dać ze swej strony sporadycznego kuksańca".

Przypominając słynne pytanie Henry'ego Kissingera o numer telefonu do Europy, "Corriere della Sera" konstatuje: "Dalej nikt go nie odbiera. Ktoś źle odłożył słuchawkę".

PAP, im