Demokracja w piaskownicy

Demokracja w piaskownicy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rzecznik rządu Paweł Graś przekonywał na antenie TVN24, że 16-latkowie mogą swobodnie otrzymać od polityków w prezencie czynne prawo wyborcze ponieważ są empatyczni i nie da się nimi manipulować. Pięknie. Wprawdzie 16-latek nie może kupić w sklepie piwa, nie może zapalić na przerwie papierosa, ba – zazwyczaj musi meldować się w domu o 22. Innymi słowy nie może decydować o sobie, bo jest jeszcze zbyt niedojrzały. Ale o przyszłości państwa – czemu nie?
Demokracja jest najgorszym ze wszystkich ustrojów, ale dotychczas nie wymyślono niczego lepszego – przekonywał niegdyś Winston Churchill. Politycy PO i SLD wzięli sobie serca tylko pierwszą część tej maksymy i postanowili pokazać, że do demokracji potrafią podchodzić z dystansem i pewnym poczuciem humoru. Bo są sprawy poważne – takie jak dbanie o to, żeby naród nie pił i nie palił od kołyski, albo żeby dzieci za szybko nie wybijały się na niepodległość spod opieki kochających rodziców. I są sprawy mniej ważne – takie jak wybór przedstawicieli narodu, którzy przez cztery lata będą w pocie czoła tworzyli tony ustaw regulujących każdą dziedzinę naszego życia.

PiS tłumaczy, że PO i SLD zgłaszając propozycję obniżenia wieku od którego obywatelom przyznaje się czynne prawo wyborcze chcą za bezcen zdobyć kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset tysięcy głosów. Bo wiadomo przecież nie od dziś, że na PiS głosują babcie i dziadkowie (jeśli wnuki nie zabiorą im dowodu), a na PO i SLD ich wnuki (no chyba że babcie/dziadkowie podstępnie zamkną ich w domu). To jednak teoria cokolwiek ekscentryczna. 

Po pierwsze, wbrew temu co myśli o dojrzałości politycznej młodych ludzi rzecznik Graś, większość 16-latków nie pasjonuje się tym co Kaczyński napisał do Tuska i gdzie Tusk wybiera się w kolejną podróż życia. Dla większości istotniejsza jest trzecia część Simsów, nowa płyta Dody, albo podwyżka cen papierosów (to ci niegrzeczni). I większość z nich nie zauważy nawet, że właśnie została obdarowana czynnym prawem wyborczym. Poza tym oprócz młodych postępowców i wzorowych Europejczyków są również młodzi kontrrewolucjoniści, tak więc nawet jeśli tych pierwszych jest nieco więcej, to w skali całego kraju głosy jednych i drugich nie będą miały znaczenia dla ostatecznego wyniku wyborów ponieważ się zrównoważą.

Problem leży jednak gdzie indziej. Bo zamiast deliberować nad tym kto skorzysta, a kto straci, należy się zastanowić jaki sygnał wysyłają politycy obywatelom obniżając wiek politycznej dorosłości. Otóż politycy, nawet tylko proponując taką zmianę, puszczają do nas oko i mówią między wierszami, że ta cała demokracja, wybory, etc. to taki pic na wodę! Tak, tak. Wybór parlamentarzysty czy senatora okazuje się decyzją mniej odpowiedzialną niż zakup piwa w pubie. Bo wiadomo – piwem można się upić, narobić głupstw, złamać sobie życie. Poważna sprawa. Natomiast wybór swojego posła, człowieka, który będzie decydował o kształcie prawa i który wraz z kolegami wyłoni rząd, to taka zabawa. W gruncie rzeczy decydujemy przecież głównie o tym, kto i w jakiej roli będzie pojawiał się w TVN24 – mówią nam posłowie. Wprawdzie nawet aby wysłać SMS-a, w którym wskazuje się ulubionego członka reality show innego niż ten sejmowy, trzeba mieć 18 lat, albo chociaż zgodę rodziców. No ale tam rzecz idzie o poważniejszą stawkę. Jedna osoba wygrywa duże pieniądze i odmienia swoje życie. A w sejmowym reality show wygrani są zawsze wszyscy mieszkańcy domu wielkiego brata, bo przez cztery lata inkasują co najmniej trzy średnie krajowe co miesiąc, a i media nie są wobec nich obojętne.

Sądząc po frekwencji w kolejnych wyborach Polacy już dawno sami zaczęli odkrywać, że głosując nie zmieniają Polski, więc coraz częściej wolą udać się na grilla niż na wycieczkę do lokalu wyborczego. Dotychczas jednak politycy przynajmniej werbalnie starali się nas przekonać, że wybory jakiś sens mają. Teraz proponując obniżenie progu czynnego prawa wyborczego do 16 lat politycy po raz pierwszy przyznali, że rzeczywiście cała wyborcza szopka nie jest warta poświęcania dla niej grilla.

O to w tym wszystkim chodzi panie pośle Graś?