Kaczyński chce wspierć dialog społeczny

Kaczyński chce wspierć dialog społeczny

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wprost 
Prezes PiS Jarosław Kaczyński zadeklarował na spotkaniu z przedsiębiorcami, że jeśli zostanie prezydentem, będzie wspierał dialog społeczny. Dobrze ocenił działalność Komisji Trójstronnej. Ocenił też, że potrzebny jest nowy Kodeks Pracy. Kandydat PiS na prezydenta powtórzył, że ograniczenie przywilejów emerytalnych w służbach mundurowych i górnictwie oraz znaczące zmiany w KRUS mogłoby zachwiać "równowagą społeczną".
Kaczyński spotkał się w czwartek z przedstawicielami organizacji wchodzących w skład Kongresu Przedsiębiorczości. Pytany był m.in. o rolę związków zawodowych i dialog społeczny.

Jego zdaniem, związki zawodowe są zainteresowane szybkim wzrostem gospodarczym i tworzeniem nowych miejsc pracy. Takie podejście - jak mówił - zapewne interesuje także pracodawców, którym na pewno nie zależy na zaostrzaniu konfliktów społecznych, "bo może się to skończyć bardzo różnie". Prezes PiS uważa, że obecnie potrzebne jest stworzenie nowego Kodeksu Pracy.

Zwrócił uwagę, że ci, którzy chcą podważyć zasadę umowy o pracę, "idą po drodze, która prowadzi tylko do ogromnego konfliktu, który może nie przyspieszyć rozwoju gospodarczego, tylko bardzo go opóźnić".

Kaczyński mówił, że obecnie doszło do sytuacji, że w jednym zakładzie pracy można stworzyć wiele związków zawodowych, które "mogą mieć więcej członków, niż jest pracowników". "Reprezentacja pracownicza powinna być reprezentacją realną, a nie czymś takim, co można sobie stworzyć czasem dla bardzo partykularnego, dotyczącego kilku osób celu" - mówił.

Dobrze ocenił funkcjonujące w Polsce formy dialogu społecznego, czyli Komisję Trójstronną i komisje wojewódzkie. Dodał, że można rozszerzyć ich działalność np. w Brukseli w Parlamencie Europejskim.

"Na pewno wszystkie rozsądne siły w Polsce są zainteresowane tym, by nasz kraj mógł się szybko rozwijać, a może się to stać, jeśli będzie rozwijała się przedsiębiorczość" - uważa prezes PiS.

Kaczyński przeciw ograniczeniu przywilejów emerytalnych

Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan" pytał Kaczyńskiego, czy jako prezydent podpisałby się pod ustawą wydłużającą staż pracy niezbędny do otrzymania emerytury w służbach mundurowych z 15 do 25 lat; włączającą górników do systemu emerytur pomostowych, a także ustawą "ograniczającą transfer do KRUS", zakładającą, że rolnicy będą traktowani tak jak inne osoby prowadzące działalność gospodarczą; pieniądze zaoszczędzone na KRUS-ie miałaby służyć m.in. podniesieniu poziomu edukacji wśród wiejskich dzieci.

Kandydat PiS, odnosząc się do tych pytań, powiedział, że "wspólnym interesem wszystkich, którzy dobrze życzą naszemu krajowi jest utrzymanie równowagi społecznej", a propozycje przedstawione przez Mordasewicza "mogłyby tę równowagę zachwiać".

Kaczyński przyznał, że system emerytalny w służbach mundurowych jest drogi, ale "dzięki temu te służby mogą funkcjonować przy - uczciwie mówiąc - niskich płacach".

"Gdybyśmy to zabrali, to obawiam się, że służby mundurowe w bardzo krótkim czasie zostałyby radykalnie zredukowane, a i tak nie są wielkie" - mówił kandydat PiS. "To kwestia: coś za coś" - ocenił Kaczyński i podkreślił, że likwidacja przywilejów emerytalnych w służbach mundurowych oznaczałaby, że należy podnieść płace.

Odnosząc się do sprawy emerytur górniczych, kandydat PiS zapytał Mordasewicza: "był pan kiedyś w kopalni?". Usłyszawszy zaprzeczenie, dopowiedział: "to ja bym bardzo radził tam pojechać, choćby na dwie godziny".

"Gdyby pan tam był, to może wtedy formułowanie pewnych wniosków przychodziłoby panu nieco trudniej" - mówił Kaczyński. Podkreślił, że praca w górnictwie "jest niesłychanie ciężka i bardzo ryzykowna".

Kandydat PiS mówił, że póki górnictwo jest nam potrzebne, "musimy za to jakoś płacić". Według niego, jest to cena równowagi społecznej i gospodarczej.

Kaczyński ocenił też, że "jakiekolwiek ograniczenie KRUS" oznacza podważenie "egzystencji znacznej części gospodarstw domowych na wsi (...), podważenie możliwości wręcz niekiedy biologicznej egzystencji".

Kandydat PiS przyznał, że w korzystaniu z KRUS dochodzi do patologii i trzeba je wyeliminować, ale on nie zaakceptowałby likwidacji KRUS-u, bo oznaczałoby to "wystawienie znacznej grupy ludzi na niebezpieczeństwo głodu".

PAP, im