Dokładnie dwa lata temu wkroczenie wojsk gruzińskich na teren separatystycznej Osetii Południowej doprowadziło do wybuchu krótkotrwałego konfliktu rosyjsko-gruzińskiego. Rosjanie wyparli Gruzinów z Osetii, a w pewnym momencie ich wojska znalazły się nawet niedaleko stolicy Gruzji. Dziś rosyjskie władze przypominają - ten konflikt to wina prezydenta Micheila Saakaszwilego.
Rezultatem walk było ogłoszenie deklaracji niepodległości przez Osetię Południową i Abchazję - jednak państwa te zostały uznane jedynie przez Rosję, Wenezuelę, Nauru i Nikaraguę. Radio "Głos Moskwy" przypomina, że agresorem w czasie tamtej wojny była Gruzja. Takiego samego zdania jest prezydent Dmitrij Miedwiediew. - Ja już niejednokrotnie mówiłem, że odpowiedzialność za to co się wydarzyło, w tym również za zerwanie stosunków dyplomatycznych, odpowiadają władze Gruzji i osobiście prezydent Micheil Saakaszwili - wspomina rosyjski prezydent.
Wcześniej prezydent Gruzji przemawiając na cmentarzu żołnierzy gruzińskich poległych w czasie wojny 2008 roku podkreślał, że to Gruzja została napadnięta, ale udało jej się "powstrzymać barbarzyńców".
arb, "Polskie Radio"