Wypadek polskiego autokaru w Niemczech. 13 osób nie żyje

Wypadek polskiego autokaru w Niemczech. 13 osób nie żyje

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wrak polskiego autobusu, fot. FORUM 
Trzynaście osób zginęło w niedzielę w wypadku polskiego autokaru w Brandenburgii na wschodzie Niemiec. Do Berlina udali się premier Donald Tusk i minister zdrowia Ewa Kopacz. Polska prokuratura prowadzi postępowania w sprawie wypadku.

- Do 13 wzrosła liczba ofiar wypadku polskiego autokaru w Niemczech. 29 osób zostało rannych, w tym 15 ciężko i 14 lekko. Siedem osób nie odniosło w wypadku większych obrażeń - poinformował rzecznik polskiego MSZ Marcin Bosacki. Wszyscy poszkodowani zostali przetransportowani śmigłowcami do szpitali w Berlinie.

Minister zdrowia Ewa Kopacz oświadczyła, że ranni w wypadku Polacy znajdują się w 15 szpitalach w Berlinie. Pięć osób "w bardzo poważnym stanie" znajduje się w tzw. szpitalu wypadkowym w Berlinie. - To osoby, które już przeszły zabiegi operacyjne, część z nich ma urazy kości, złamania kończyn, jest jedna kobieta w ciężkim stanie z obrzękiem płuc - dodała Kopacz. Minister zdrowia mówiła, że jest też ranna osoba ze złamaną miednicą. - Trzy osoby, z tych które tam się znajdują, to są osoby przytomne. Dwie są jeszcze pod respiratorami, jedna z nich - pani po zabiegu z urazem twarzoczaszki - jest wybudzana. Chirurdzy szczękowi musieli przeprowadzić dość skomplikowany zabieg - zwróciła uwagę Kopacz.

Winny samochód osobowy?

Do wypadku doszło w niedzielę przed południem na autostradzie A10 na odcinku między Rangsdorf i Schoenefeld. W autokarze ze Szczecina, który był w drodze z Hiszpanii do Polski, znajdowało się 47 pasażerów i dwóch kierowców. Wycieczkę zorganizowało nadleśnictwo zakładowe w Złocieńcu. Według agencji dpa, powołującej się na rzecznika policji, do katastrofy doszło, gdy kobieta prowadząca wiśniowy samochód osobowy z berlińską rejestracją straciła panowanie nad kierownicą i uderzyła w polski autobus (kobieta jest ranna). Kierowca autobusu również stracił wtedy kontrolę nad pojazdem i wpadł na filar wiaduktu.

Według innej wersji kierująca "wiśniowym samochodem osobowym" (mercedesem) złamała przepisy drogowe. Zamiast jechać tzw. pasem rozbiegowym, wybrała pas, po którym jechał polski autokar. Doszło do zderzenia. Mercedes został zepchnięty na nasyp, autobus od strony szoferki uderzył w filar wiaduktu. - Według niemieckiej policji przyczyną wypadku była nieuwaga kobiety kierującej mercedesem oraz zła pogoda - relacjonuje TVN24.

300 ratowników

Do akcji ratunkowej wezwano około 300 ratowników, także straż pożarną i sześć śmigłowców. Na miejscu wypadku ustawiono namioty, w których udzielana była pierwsza pomoc poszkodowanym w wypadku. Świadkowie zdarzenia mówili o "okropnych scenach". Na miejsce tragedii udał się ambasador Polski w Niemczech Marek Prawda i premier Branderburgii Matthias Platzek, który ma uczestniczyć w wieczornym spotkaniu Tuska i Merkel.

Premier w Berlinie

Donald Tusk, który wraz z minister zdrowia, przyleciał do Berlina późnym popołudniem, najpierw pojechał do jednego z berlińskich szpitali, gdzie przebywa cześć rannych. Polski premier spotka się także z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powiedział po południu w Warszawie, że resort ma już listę podróżujących autokarem. Według niego, lista ofiar wypadku "wymaga weryfikacji i w pierwszej kolejności muszą być poinformowane rodziny". Jak dodał, nie można wykluczyć, że część z ciężko rannych nie jest jeszcze w sytuacji, która może gwarantować ich los.

Według rzecznika rządu Pawła Grasia identyfikacja ofiar już została dokonana. Rzecznik MSZ Marcin Bosacki powiedział, że nie ma informacji, czy wśród zmarłych są dzieci, ale wiadomo, że "zdecydowana większość tych, co byli w autokarze, to były osoby dorosłe".

Wszczęto postępowanie

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Małgorzata Wojciechowicz poinformowała, że jest postępowanie w sprawie wypadku. Policja i prokuratura zabezpieczają dokumenty w siedzibie firmy, do której należał autobus. Czynności w niezbędnym zakresie przeprowadza Prokuratura Rejonowa w Stargardzie Szczecińskim. To na jej terenie jurysdykcji działa firma przewozowa, do której należy autokar. W poniedziałek postępowanie w sprawie wypadku ma przejąć Prokuratura Okręgowa w Szczecinie.

Rodziny pojadą do Berlina

W poniedziałek rano rodziny poszkodowanych w wypadku polskiego autokaru w Niemczech mają pojechać do Berlina do swoich bliskich - powiedział w niedzielę wieczorem Piotr Antończak, zastępca burmistrza Złocieńca (Zachodniopomorskie). Chęć wyjazdu zgłosiło ponad 30 osób. - Urząd Miasta zarezerwował już dwa autobusy w PKS. Mamy też do dyspozycji dwa busy. Niewykluczone, że pojazdów będzie jednak więcej - powiedział Antończak. Początkowo wyjazd do Niemiec planowano na niedzielę. Został on jednak przełożony m.in. ze względu na późną porę i konieczność dowiezienia rodzin do kilkunastu szpitali.

Antończak nie wykluczył, że uczestnicy wyjazdu, wracając, zabiorą ze sobą do Polski lżej rannych. Osoby, które nie odniosły w wypadku obrażeń, według zastępcy burmistrza, prawdopodobnie wrócą do kraju autokarem wysłanym w niedzielę do Niemiec przez firmę, która zapewniała transport w czasie zakończonej wypadkiem wycieczki. Feralnym autokarem podróżowali byli pracownicy nadleśnictwa Złocieniec, członkowie ich rodzin oraz znajomi.

Napływają kondolencje

Wyrazy współczucia dla rodzin ofiar wyraził prezydent Bronisław Komorowski. W rozmowie telefonicznej z polskim premierem zrobiła to też kanclerz Niemiec Angela Merkel. Merkel zadeklarowała, że strona niemiecka dołoży starań, aby zapewnić opiekę poszkodowanym w wypadku polskiego autokaru. Również szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek przekazał bliskim ofiar kondolencje. W związku z wypadkiem przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso wysłał list kondolencyjny do prezydenta Bronisława Komorowskiego i prezydenta Niemiec Christiana Wulffa.

zew, PAP