"PO udaje, że polityką się nie zajmuje, bo Polacy nie lubią polityków"

"PO udaje, że polityką się nie zajmuje, bo Polacy nie lubią polityków"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wielu kandydatów Platformy poniesie spektakularne porażki w starciu z obecnie urzędującymi prezydentami. Gdyby PO, zamiast wystawiać swoich ludzi, poparła np. prezydentów Wrocławia, Katowic czy Gdyni, nic nie mogłoby przyćmić jej sukcesu - ocenia w rozmowie z "Rzeczpospolitą" dr Jarosław Flis.
Flis przekonuje, że hasło PO ("Budujemy drogi, mosty z dala od polityki") jest "dobre, ale nieprawdziwe". - W samorządach mamy do czynienia z taką samą polityką jak na innych szczeblach. Zyta Gilowska powiedziała kiedyś, że samorząd bez polityki jest jak masło bez tłuszczu albo wódka bez alkoholu. Trudno się z tym nie zgodzić - zauważa politolog. Jego zdaniem Platforma odcina się od polityki ponieważ "Polacy nie lubią polityki i polityków". - Więc próbują im wmówić, że nie mają z nią nic wspólnego. Dlatego lokalni politycy wymyślili sobie kryptonim "samorządowcy" i twierdzą, że się polityką nie zajmują. To działa, bo wielu z nich jest wybieranych od wielu lat - przyznaje dr Flis. Dodaje jednak, że w przypadku PO takie stwierdzenie jest absurdalne, "bo to w końcu ta partia sprawuje dziś niemal absolutną władzę w Polsce i kreuje politykę".

Pytany o PiS dr Flis zauważa z przekąsem, że "chyba tylko prezes PiS wie, co chce swoją strategią osiągnąć". - Dla PiS wybory samorządowe nigdy nie były priorytetem. Liczy się walka o parlament. Tak było w 2006 r., gdy twarzami kampanii samorządowej PiS byli Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro, a toczyła się ona wokół tematów ogólnopolskich. Wybory samorządowe są tylko okazją, by się policzyć i przygotować do właściwej walki - mówi o partii Jarosława Kaczyńskiego politolog. Strategię mówienia o tematach ogólnopolskich przyjmuje też SLD. - Może to uderzyć rykoszetem w tych kandydatów SLD, którzy walczą o coś więcej niż kilkanaście procent głosów. Żeby zostać prezydentem miasta czy burmistrzem, trzeba zdobyć ponad 50 proc. Poparcie samego elektoratu lewicowego i antyklerykalnego nie wystarczy - w ten sposób politolog komentuje poruszanie przez SLD tematów aborcji, in vitro, a także podnoszenie haseł antyklerykalnych.

- Największymi wygranymi tych wyborów będą właśnie ci prezydenci dużych miast, którzy od wielu lat z powodzeniem korzystają z wizerunku bezpartyjnych samorządowców - przewiduje dr Flis.

arb, "Rzeczpospolita"