Imam Al-Mabruk al-Fisaj, przewodniczący Związku Ulemów, wołał z uniesieniem: "To nie jest >wyprawa krzyżowa<, jak twierdzi Kadafi, ani >wojna chrześcijan<. Samoloty chronią nasze kobiety i dzieci na naszą własną prośbę!". "Kadafi nie reprezentuje już Libii, ani narodu libijskiego. On reprezentuje już tylko siebie" - przemawiał imam. W kazaniu odrzucił twierdzenia prezydenta Muammara Kadafiego, według którego za powstaniem kryją się islamscy ekstremiści działający pod wpływem narkotyków.
Na placu otwarto w czasie manifestacji mini-wystawę "zdobyczy wojennych" powstańców. Obok broni zaprezentowano dużą skrzynkę medykamentów, wśród których było wielkie, hurtowe opakowanie viagry. - To oni, ludzie Kadafiego i najemnicy, szpikują się narkotykami i viagrą - krzyczano z tłumu. Mowie imama wtórowały okrzyki: "Allah akbar, Allah akbar!" (Bóg jest wielki).
Jak zwykle w piątek manifestacja rozpoczęła się od zbiorowych modłów na placu. Przyszli głównie mężczyźni i dzieci. Wiele osób miało twarze pomalowane na czerwono-czarno-zielono. W ubiegłym tygodniu Bengazi było celem zmasowanej ofensywy sił rządowych, zatrzymanej i odpartej dzięki atakom lotnictwa koalicyjnego.
zew, PAP