Polskie Guantanamo

Polskie Guantanamo

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sprawy więzień CIA w Polsce nie da się przemilczeć, ani zamieść pod dywan. Od dawna wiadomo, że problem nie polega już na tym, czy więzienia te były w Polsce czy nie, bo niemal nikt nie ma już wątpliwości, że zlokalizowano je w naszym kraju. Teraz najważniejsze pytanie brzmi - czy polscy politycy wiedzieli, że stosuje się w nich tortury. Sprawa jest poważna, ponieważ dotyczy łamania praw człowieka, a także łamania zapisów Konstytucji RP.
Jeżeli więźniowie CIA byli w Polsce przetrzymywani i torturowani – oznacza to złamanie artykułu 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, sygnowanej przez nasz kraj. Zakazuje ona nie tylko tortur, ale także wszelkiego „nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania". Podobnie mówi artykuł 7. Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych ONZ oraz Konwencja w sprawie zakazu tortur. Na razie politycy pytani o to, czy w „polskim Guantanamo” dochodziło do łamania wszystkich tych konwencji odpowiadają, że o niczym nie wiedzieli albo zasłaniają się tajemnicą państwową.

O tym, że te w Polsce przetrzymywano amerykańskich więźniów wiadomo od 2006 roku, czyli od momentu, kiedy gościła w naszym kraju specjalna komisja Parlamentu Europejskiego pod przewodnictwem Carlosa Coelho, zajmująca się wyjaśnieniem doniesień o lotach samolotów CIA. Komisja miała się w Polsce spotkać w sumie z dwudziestoma osobami, z czego aż 11 odmówiło zeznań.  Te osoby to między innymi  były szef ABW Andrzej Barcikowski, poseł PO, były minister spraw wewnętrznych i administracji Marek Biernacki, były minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński. Zeznania tych, którzy mówić się zdecydowali, wskazywały, że przez Polskę przechodził szlak przerzutowy amerykańskiej CIA. Szlakiem tym transportowano pojmanych talibów, ale także najprawdopodobniej również ludzi podejrzanych o udział w Al Kaidzie, w tym także obywateli Unii Europejskiej. Unijna komisja w swoim opracowaniu zawarła wyraźną sugestię, że na terenie naszego kraju mogła istnieć placówka, w której przesłuchiwano więźniów. Być może stosowano w niej tortury.

Obok Parlamentu Europejskiego swoje dochodzenie w tej sprawie prowadziła także Rada Europy. W połowie 2007 roku szwajcarski senator, Dick Martin przedstawił raport, w którym zawarł konkluzję, że Marek Siwiec, do roku 2005 szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, musiał wiedzieć o działalności więzień CIA na terenie Polski. Obecny eurodeputowany SLD kategorycznie wszystkiemu zaprzeczył, ale z informacji zebranych przez polskich dziennikarzy i niezależnych obserwatorów wynika, że o bazie w Starych Kiejkutach wiedzieć musiało sześciu polityków i urzędników państwowych. Są to były szef BBN Marek Siwiec, tragicznie zmarły pod Smoleńskiem Jerzy Szmajdziński, były szef WSI generał Marek Dukaczewski, były koordynator służb specjalnych Zbigniew Siemiątkowski, były premier Leszek Miller, oraz były prezydent Aleksander Kwaśniewski.

Polska prokuratura podjęła czynności dochodzeniowe, ponieważ taki jest jej obowiązek, w sytuacji podejrzenia popełnienia przestępstwa. Kiedy zebrany materiał dowodowy zbliżał prokuratora prowadzącego, Jerzego Mierzewskiego z warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej, do postawienia czołowym politykom lewicy poważnych zarzutów - prokurator został odsunięty od tajnego śledztwa. "Gazeta Wyborcza" ustaliła, że Mierzewski zebrał dowody na to, iż tajny ośrodek CIA w Polsce działał poza kontrolą władz, choć na podstawie ich zgody i że mogło w tymże ośrodku dojść do użycia "metod specjalnych" (czyt. tortur).

Kwestia więzień CIA w Polsce ma wymiar nie tylko prawny, ale również polityczny i moralny. Niewykluczone, że demokratycznie wybrane władze Polski pozwoliły na przetrzymywanie bez wyroku sądowego i torturowanie na terytorium swojego państwa obywateli innych państw. Udostępnienie obcym służbom polskiego terytorium do działań niezgodnych z prawem jest poważnym nadużyciem władzy - i stawia Polskę w bardzo złym świetle wobec innych państw Unii Europejskiej. Dochodzi do tego odpowiedzialność prawna polskich władz za łamanie konwencji genewskich i przepisów prawa Unii. I nie jest żadnym tłumaczeniem to, że przetrzymywani przez Amerykanów ludzie w większości wypadków byli terrorystami. Nie zostało to bowiem potwierdzone wyrokami sądowymi – ani w Stanach Zjednoczonych, ani w żadnym innym kraju.

Odpowiedzialność wobec prawa - polskiego i międzynarodowego – jest dla wszystkich obywateli Rzeczpospolitej jednakowa. Jeśli na terytorium Polski łamano prawo – obciąża to nie tylko Amerykanów, ale również polskie władze, służby specjalne i urzędników.