W niedzielę syryjskie siły rządowe, wspierane przez czołgi, wyszły na ulice kilku miast, gdzie trwają protesty opozycji. W zajściach zginęło, według różnych danych, od 75 do prawie 140 osób; informacji o ofiarach śmiertelnych nie można potwierdzić u niezależnych źródeł. Ofensywa miała zdusić trwające od pięciu miesięcy demonstracje przeciwko prezydentowi Asadowi. W ocenie ministra Hague'a, niedzielne ataki sił rządowych były "tym bardziej szokujące", że dokonano ich na dzień przez rozpoczęciem świętego dla muzułmanów miesiąca - ramadanu.
W związku z narastającą przemocą w Syrii Niemcy zaapelowały o zwołanie w poniedziałek posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ. Jak dotąd wszelkie próby wywarcia zbiorowej presji na reżim syryjski okazywały się niemożliwe ze względu na brak porozumienia między 15 państwami członkowskimi RB ONZ. Próby potępienia Damaszku, które zainicjowały państwa europejskie już w czerwcu, spełzły na niczym, ponieważ Rosja i Chiny zagroziły wetem.
Kilku niestałych członków Rady Bezpieczeństwa - Brazylia, Indie, Liban i RPA - również oświadczyło, że nie poprą takiej rezolucji, tłumacząc, że potępienie reżimu byłoby pierwszym krokiem do rozpoczęcia zachodniej interwencji wojskowej w Syrii, tak jak to się stało w marcu w Libii.ps, PAP