Kneblowanie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Z doniesień agencyjnych wynika że Lech Kaczyński w pierwszej instancji poniósł smętną porażkę. Przy analizie wagi tego wydarzenia należy pamiętać, że dotyczy ono urzędującego do niedawna ministra sprawiedliwości, którego zwolennicy polityczni próbują przedstawić jako niezłomnego obrońcę prawa i wszelkiej szlachetności.
Sąd nie zgodził się z zarzutem, że naruszono dobra osobiste Lecha Kaczyńskiego oraz że podano o nim nieprawdziwe informacje, jak choćby tę "o istnieniu specjalnych teczek, w których zbierano informacje o osobach z życia publicznego, specjalnie w tym celu stworzonych przez prokuratora Zbigniewa Wassermana na polecenie Lecha Kaczyńskiego".
Sąd uznał, że nieprawdą jest jedynie to, że Zbigniew Wasserman wykorzystywał uprawnienia prokuratora krajowego "mimo braku formalnego tytułu". Innych uchybień, wymagających przeprosin sąd się w tekście nie dopatrzył.
Ciekawe, czy Wysokiemu Sądowi chodziło o to, że Wassermann tworząc teczki i wykonując polecenia swojego szefa nie wykorzystywał uprawnień prokuratora krajowego lecz tylko własne? Czy też o to, że Wassermann ma jednak nominację na prokuratora krajowego, że powierzył mu tę funkcję premier? Obie rzeczy łatwo sprawdzić.
Budzi wątpliwości również rozpatrzenie tej sprawy w trybie wyborczym, ponieważ grozi to niebezpiecznym zacieraniem granicy między obowiązkiem poszanowania zasady odpowiedzialności za słowo, a pokusą władzy do kneblowania prasy.
Tomasz Wełnicki
Autor jest posłem AWS