Miller: Tusk powinien brać ze mnie przykład

Miller: Tusk powinien brać ze mnie przykład

Dodano:   /  Zmieniono: 
Leszek Miller (fot. PAP/Jacek Turczyk) 
Szef SLD Leszek Miller zwracając się w Sejmie do premiera Donalda Tuska podkreślił, że Sojusz wielokrotnie nie bał się przed wyborami mówić o sprawach, które mogły kosztować go spadek poparcia. - Więc mam moralne prawo, by mówić: bierzcie z nas przykład - oświadczył.
Miller odniósł się w ten sposób do wcześniejszego wystąpienia premiera Donalda Tuska, który w debacie o wniosku "S" ws. referendum emerytalnego powiedział m.in., że odwagi wymaga podniesienie wieku emerytalnego, a nie podpisywanie się pod dziełem politycznym NSZZ "Solidarność" czy śpiewanie "Murów" wraz ze związkowcami.

"My się nie baliśmy, bierzcie z nas przykład"

Miller, odpowiadając Tuskowi, stwierdził: "Bystrość nie opuszcza ludzi inteligentnych, zwłaszcza, gdy nie mają racji". - Jeśli chodzi o to porównanie - my nie mieliśmy braku odwagi, żeby tuż przed wyborami w 2001 roku przedstawić prawdziwy obraz finansów i  gospodarki. Zrobił to nasz kandydat na ministra finansów Marek Belka tuż przed wyborami - powiedział. Według niego kosztowało to jego partię co najmniej kilka punktów procentowych poparcia, a "być może coś większego - samodzielne sprawowanie władzy".

- Tak samo i plan Jerzego Hausnera, który pan wtedy odrzucał, lansując projekt "3 razy 15", który nigdy nie doczekał się nawet wzmianki jak pan doszedł do władzy, już nie mówiąc o realizacji, tak samo plan Hausnera myśmy przedstawiali przed wyborami, a nie po  wyborach. I też zapewne nas to kosztowało sporo kłopotów - mówił, zwracając się do szefa rządu. Szef Sojuszu ocenił, że w związku z tym ma moralne prawo, by obecnie mówić: "bierzcie z nas przykład i nie chowajcie się za kolejne daty wyborów".

"Tusk nie będzie mi mówił czego mam słuchać"

Tusk podczas swego wystąpienia odniósł się także do wsparcia, jakiego Miller udzielił protestującym przed kancelarią premiera związkowcom z "S", którzy śpiewali "Mury" Jacka Kaczmarskiego. - Jeśli chodzi o tę ostatnią kwestię, wie pan, ja zostałem zaproszony do wysłuchania tej pieśni i jej wysłuchałem, nie nalegałem i niczego nie  żądałem, uznałem, że ci działacze Solidarności, a zwłaszcza pani, która ją wykonała, to zrobiła to z potrzeby serca i życzliwości - powiedział szef SLD.

Jednocześnie stwierdził, że to dziwne, iż premier stawia taki zarzut, bo - jak mówił - przypuszcza, że Tusk wie, jaki jest rodowód tej pieśni. - To jest pieśń hiszpańskiego komunisty, która została potem przez pana Kaczmarskiego zaadoptowana. Więc rozumiem, że pan nie ma  pretensji do Solidarności, że uczyniła z pieśni hiszpańskiego komunisty swój hymn. A w ogóle, to muszę pana poinformować, że będę dalej bywał tam, gdzie chcę, słuchał tego, czego chcę, niezależnie od pana wskazań i  gustów - zakończył swoje wystąpienie lider SLD.

ja, PAP